Zofia Bielak – fortepian
Ksenia Witek – recytacja
Michalina Sokołowska – wiolonczela
Jakub Klemensiewicz–- klarnet
Magdalena Kuraś – wokal
Julia Przybysz – gitara basowa
Maciej Chrzęszczyk – perkusja
Dominika Massloch – taniec
"Therapy" (2024)
Tekst: Maciej Nowotny
Podoba mi się ta muzyka, bo jest jakaś. Jedną z wyróżniających, acz nieformalnych cech muzyki jazzowej, jest jej indywidualizm. Nadać muzyce piętno swojej własnej osobowości stanowi szczególne wyzwanie dla młodych debiutujących artystów, przecież są dopiero na początku swej drogi. Aby posiąść niezbędną wiedzę i umiejętności, młodzi ludzie muszą umieć słuchać mądrzejszych i bardziej doświadczonych od siebie. Ale aby stać się sobą muszą umieć zakwestionować to, czego się nauczyli. Zadanie nauczycieli, by przekazać to co jest "świętą tradycją" i jednocześnie pozostawić przestrzeń dla ekspresji indywidualności uczniów, ba, nawet dla ich buntu, jest dużym wyzwaniem dla wszelkiego rodzaju szkół i systemów edukacyjnych. W Polsce generalnie - włączając w to edukację jazzowa- bywa z tym kiepsko. Wydziały jazzu i akademie muzyczne wypuszczają wielu muzyków, którzy nie są w stanie potem mówić swoim własnym głosem, co jest warunkiem niezbędnym by z rzemieślników stali się artystami. Ale są wyjątki i do tych wyjątków należy — od jakiegoś czasu - szkoła muzyczna z Gdańsku.
Zosia Bielak i jej debiutancki album jest tylko jednym z wielu przykładów, jakie w ostatnim czasie miałem słuchać i które świadczą o tym, że w tym miejscu starają się młodym ludziom dać nie tylko niezbędną wiedze i umiejętności, ale i swobodę do odkrywania samych siebie. Zosia kończyła fortepian jazzowy u Sławka Jaskułke i Włodzimierza Nahornego, a kontynuuje studia na poziomie magisterskim u Leszka Kułakowskiego. Ponadto studiuje rytmikę, lubi tańczyć, stąd ważny wymiar taneczny tego projektu. W koncertowych odtworzeniach tej muzyki słuchacz i widz ma możliwość skonfrontować się z odzwierciedlaniem muzyki ruchem, co w intencji młodej artystki ma podnosić stopień zaangażowania odbiory i pozwolić mu bardziej skupić się na muzyce. Taka interdyscyplinarność staje się coraz powszechniejszą cechą projektów, w których biorą udział młodzi artyści. Oprócz muzyków i tancerki Dominika Massloch, w projekcie uczestniczy także poetka Ksenia Witek, której teksty dopełniają strukturę tego wielopłaszczyznowego przedsięwzięcia.
Te teksty nie są przypadkowe. Odzwierciedlają ważne dla młodej artystki doświadczenie, jakim był proces dojrzewania i tworzą "opowieść o moim procesie leczenia duszy. (Stanowią) zaproszenie słuchacza do doświadczenia procesu gojenia ukrytych ran, traum i zranień". Wg artystki materiał powstawał 3 lata i jest intymnym zapisem terapii, która pozwoliła jej odkryć siebie, swoje emocje, swoje wewnętrzne piękno. Dzięki terapii była w stanie nabrać pewności siebie jako człowiek, ale i artystka, muzyk, kompozytorka.
Muzyczny program płyty odzwierciedla tę wewnętrzną ewolucję. Pierwsze utwory są jeszcze klasycyzujące, filmowe, ale następnie - stopniowo, krok po kroku- muzyka staje się coraz bardziej jazzowa, swobodna i otwarta na improwizację. Będąc świadkami odkrywania siebie przez artystkę, stopniowo odkrywamy kolejne utwory, które stają coraz bardziej emocjonalne, angażujące, wręcz szalone. Jest to kwintesencja prawdziwej sztuki, która przecież zakłada chęć odkrycia się, swego rodzaju ekshibicjonizm, a jednocześnie emocjonalne katharsis, rzecz na którą zwracał uwagę już Artystoteles.
Że to wszystko się muzycznie zgadza jest zasługą nie tylko samej liderki, grającej na fortepianie, ale i towarzyszących jej młodych muzyków, którzy pokazują, że mają wielkie serce i przyszłość przed sobą. Warto wymienić i docenić wszystkich: Michalinę Sokołowską grająca na wiolonczeli, Julię Przybysz na gitarze basowej, rewelacyjnego Macieja Chrzęszczyka na perkusji. Ale na szczególne słowa uznania zasługują Jakub Klemensiewicz grający na klarnecie i wokalistka Magdalena Kuraś, których wkład jest na tyle wyrazisty i duży, ze śmiało mogą nazwać ten projekt także własnym.
Przechodząc do konkluzji: jest to bez wątpienia ciekawy debiut, zwiastujący artystkę o talencie, odwadze i pewności siebie wystarczających, by pokusić o zajęcie stałego na naszej scenie. Czy tak się stanie to jest już jednak inne pytanie? Bo chociaż projekt uwiódł mnie swoją unikalnością i odwagą, to z drugiej strony taka nieortodoksyjna muzyka ma zawsze ten problem, że niełatwo jej znaleźć swoją publiczność. Świętym Graalem współczesnego jazzu i muzyki improwizowanej jest granie muzyki osobistej, unikalnej, otwartej, ale w taki sposób, aby pozostała ona atrakcyjna dla publiczności i mogła przemawiać nie tylko do koneserów. To zadanie jeszcze przed tymi młodymi muzykami, trzymam kciuki aby im się udało, ale pierwszy, być może najważniejszy krok już wykonali: odkryli dla nas i pokazali kawałek swojego wewnętrznego piękna, które potrafili wyrazić w zrozumiałym i intrygującym dla piszącego te słowa muzycznym języku. I za to należą się brawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz