Translate

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Scandinavian Art Ensemble with Tomasz Stańko - "The Copenhagen Session Vol. 1"

Scandinavian Art Ensemble with Tomasz Stańko

Johanna Elina Katariina Sulkunen – Vocal
Tomasz Dąbrowski – Trumpet
Snorri Sigurðarson – Trumpet
Thomas Hass – Saxophone
Martin Fabricius – Vibraphone
Artur Tuźnik – Piano
Richard Andersson – Double Bass
Radek Wośko – Drums
Tomasz Stańko - Trumpet

Tytuł albumu: „The Copenhagen Session vol. 1” (2025)

Wydawnictwo: April Records

Tekst: Renata Rybak

Polish Jazz Blog EDITORS' CHOICE


Właściwie tyle zostało już napisane o tym albumie i tak dużo informacji zostało przekazane na okładce płyty, że wydaje się, że nie da się powiedzieć już nic nowego.

Mimo wszystko postanowiłam spróbować i przedstawić ten materiał nie z perspektywy faktograficznej, a brzmieniowej, muzycznej.

Pierwsza refleksja po całościowym odsłuchaniu tego krążka jest taka, że jest to po prostu piękny album i piękna muzyka. Muzyka pełna elegancji, spokoju i kontemplacji.

Słychać tu wyraźnie dialog między artystami obecnymi na tym albumie. Jest to o tyle ciekawe, że jednym z grających muzyków jest jazzman światowego formatu, Tomasz Stańko, i można by się spodziewać, że to właśnie on zdominuje wszystkie utwory na tej płycie.

Tak się jednak nie dzieje.

Album to tak naprawdę rejestracja współpracy Stańki jako nauczyciela, prowadzącego letni kurs mistrzowski na warsztatach jazzowych, oraz jego uczniów. Jednak to, co słychać na płycie, to zdecydowanie nie jest odzwierciedlenie dominacji mistrza i akompaniujących mu młodych adeptów sztuki jazzowej. To raczej muzyczna konwersacja między nimi, oparta na wydobyciu z każdego muzyka tego, co dla niego charakterystyczne, zarówno biorąc pod uwagę obszar działania i brzmienie każdego z artystów, jak i nawet same kompozycje.

Jest ich na tym krążku pięć i tylko jedna z nich wyszła spod pióra samego Stańki, co także potwierdza szczególne podejście artysty do muzyków, z którymi współpracował podczas tych warsztatów. Celowo nie używam tu terminu: 'uczył', bo ich zajęcia to nie był wykład Stańki i odtwarzanie jego wskazówek przez zgromadzonych kursantów. Były to raczej spotkania, podczas których wspólnie grali, a korzyści z tych spotkań były obopólne. Młodzi muzycy bezsprzecznie korzystali z wiedzy i doświadczenia takiej muzycznej sławy jakim był Stańko, ale jednocześnie on czerpał z ich młodzieńczego potencjału, świeżości i entuzjazmu, a ich wspólne koncerty miały znaczący wpływ na jego sposób grania i brzmienia.

Stańko daje więc muzykom wolność w kontekście kompozycji i wolność w kontekście środków wyrazu. Na płycie brzmią więc na przykład wokalne eksperymenty fińskiej artystki Johanny Eliny Katariiny Sulkunen, której obszar działalności to także muzyka elektroniczna i awangardowe podejście do emisji głosu. Stąd słychać było jej jazzowy scat, ale także wokal kojarzący mi się wręcz z białym śpiewem z tradycji słowiańskiej.

Podobnym bogactwem artystycznej przeszłości, od jazzu klasycznego, poprzez awangardę, muzykę współczesną, folk, czy nawet muzykę elektroniczną, może pochwalić się także każdy inny muzyk, który jest obecny na tym albumie i zdecydowanie da się to na nim usłyszeć. Każdy z artystów ma przestrzeń do swobodnej wypowiedzi artystycznej. W trakcie słuchania utworów nie ma się wrażenia pośpiechu, muzycy mają przestrzeń, by dać swoim dźwiękom wybrzmieć i faktycznie często to słychać, nie tylko podczas partii wibrafonu, używającego estetyki z muzyki filmowej, ale także w przypadku innych instrumentów, u innych artystów. Każdy muzyk ma pole do działania, a podczas trwania utworów płynnie dołącza się z prezentacją swojego muzycznego fragmentu, co daje wrażenie spokoju i harmonii.

Wolność w ekspresji artystycznej rzutuje też na konstrukcję poszczególnych utworów. Można by się spodziewać, że tak duży skład to będzie ściana, eksplozja dźwięku. Nigdy jednak się tak nie dzieje. Nawet w tych fragmentach, kiedy gra prawie cały skład, nie ma wrażenia muzycznego przepychania się czy krzyku. Takich fragmentów jest ogólnie niewiele. W większości przypadków to raptem dwa, trzy instrumenty czy też wokal i instrument, brzmiące razem, z towarzyszeniem instrumentów sekcyjnych.

Każdy utwór zwykle rozpoczyna się od zarysowania melodycznego motywu przewodniego, który zaprezentowany jest przez różne, dość nieszablonowo zestawione instrumenty bądź głos. I tak mamy tu na przykład głos z towarzyszeniem kontrabasu albo wibrafon z trąbką czy też głos z wibrafonem unisono. Potem melodia ta jest przetwarzana przez poszczególne instrumenty, zgodnie ze sposobem grania i stylem poszczególnych muzyków. Nie ma tu dominacji, próby zagarnięcia pełnej uwagi słuchacza, za to jest uważność na innych muzyków w zespole i wzajemny szacunek.

Nie ma też za dużo awangardy jazzowej, brzmienia są stonowane i zwykle dość przewidywalne. Może jedynie czwarty utwór, skomponowany przez Stańkę, bardziej wyróżnia się brzmieniowo. Jest to chyba najbardziej atonalny utwór i najwięcej jest tu melodycznego 'dziania się'. Jednocześnie to jeden z niewielu kawałków, na którym zaprezentowali się chyba wszyscy muzycy, i to w przy wykorzystaniu rozmaitych środków wyrazu. Jedynie tutaj słychać awangardowe brzmienie trąbki, bardziej jako szumy i pojedyncze dźwięki, potem dźwięki o niezdefiniowanej wysokości, często urwane. Co ciekawe, awangarda dotyczy wszystkich, tylko nie instrumentów sekcyjnych, które zgodnie z tradycyjnym modelem utrzymują rytmiczny szkielet utworu.

W kontekście całościowego spojrzenia na ten album dominuje wrażenie, że jest on spójny w zakresie swego charakteru, mimo tego, że praktycznie każdy utwór został skomponowany przez innego muzyka.
To, co łączy ze sobą poszczególne utwory, to przestrzeń tak charakterystyczna dla muzyki skandynawskiej oraz elegancja i kontrola dźwięku, tak charakterystyczna dla Stańki. Słychać też melancholię, nostalgię, która kojarzona jest z duchem słowiańskim, ale równie dobrze może także opowiadać o skandynawskich krajobrazach, i monumentalnej, surowej naturze.

Jakie ta płyta, wydana dopiero teraz, po niemal 10 latach od jej powstania, ma znaczenie w świecie współczesnego jazzu, czy ta muzyka nadal jest aktualna?
Moim zdaniem to lekcja pokory, zwłaszcza dla muzycznych celebrytów, że do końca swego muzycznego życia należy szukać inspiracji do rozwoju i być ciekawym świata.
To także wyraz szacunku do młodych twórców i ukłon w stronę ich kreacji artystycznej oraz muzycznego indywidualizmu oraz szacunku ogólnie do artystów, działających wspólnie na jednej scenie.
To ucieleśnienie tego, w co wierzył Stańko, że muzyka jest uniwersalnym środkiem komunikacji i raczej łączy niż dzieli.
I w końcu, że prawdziwa sztuka nie potrzebuje dużo szumu wokół siebie, sama się obroni, a jej wartość jest wieczna.

Tak jak dzieje się w przypadku tej płyty, nadal zachwycającej w swym pięknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też: