Niechęć
Dominik Mokrzewski – perkusja
Maciej Szczepański – gitara basowa, novation
Michał Załęski – fortepian, rhodes, prophet, nord stage, lap steel
Rafał Błaszczak – gitara
Alex Clov – saksofon tenorowy, saksofon barytonowy, ableton
Tytuł albumu: „Reckless Things” (2025)
Wydawnictwo: Audio Cave
Tekst: Renata Rybak
„Reckless Things” to nowa, długo oczekiwana przez fanów płyta Niechęci. Zespół postanowił nie iść za ciosem sukcesu ich poprzedniego krążka, „Unsubscribe”, za to zdecydował się solidnie przemyśleć i wyselekcjonować materiał na kolejny album.
I tak oto powstał album „Reckless Things”. To dziewięć kompozycji, z których aż sześć wyszło spod pióra saksofonisty Alexa Clova, jednego z najnowszych nabytków Niechęci. Można więc wnioskować, że zmiany w składzie zaowocowały nowymi muzycznymi pomysłami. Mimo to jednak podstawowe założenie grupy, czyli konfrontowanie ze sobą muzyków wywodzących się z różnych estetyk muzycznych, zostało tu w pełnej rozciągłości zachowane.
Dostajemy bowiem muzykę niejednoznaczną gatunkowo, tak charakterystyczną dla tego bandu, i stanowiącą jej znak rozpoznawczy. Wybrzmiewa tu więc trochę zadziornego rocka progresywnego, lirycznej, pełnej rozmachu muzyki filmowej, czasem muzyka klubowa, elektroniczna, z psychodelicznym rysem.
Rock progresywny, czasem przechodzący wręcz w punk i charakterystyczne dla niego partie rytmiczne, realizowany jest głównie przed perkusję, zwłaszcza werbel. Podobnie brzmienie gitary elektrycznej, jak najdalsze od jazzowej gitary Metheny'ego czy Scofielda, a inspirowane raczej estetyką Sonic Youth.
Jeśli chodzi o przestrzenny rozmach muzyki filmowej, jest on głównie realizowany przez instrumenty klawiszowe lub fortepian oraz saksofon. Nie ma tu za wiele wirtuozerii, klimat tych fragmentów oparty jest na różnicach w dynamice, długich dźwiękach i nakładających się na siebie warstwach melodycznych, reprezentowanych przez poszczególne instrumenty. Powtarzające się linie melodyczne nie są szczególnie skomplikowane, w większości to brzmienie wpadające w ucho, a melodie zapętlają się, spotykają, by po chwili się rozdzielić i zabrzmieć osobno. Ta mieszanka generuje klimat transu, psychodelii, w który słuchacz z łatwością wpada.
Ja miałam to szczęście, że mogłam przekonać się o tym osobiście, bo wydaniu albumu towarzyszył szereg koncertów w ramach trasy koncertowej i słyszałam materiał z tego albumu na żywo.
Na płycie niestety nie do końca przebija się to, co moim zdaniem jest największym znakiem rozpoznawczym zespołu, czyli ich bezkompromisowość, wręcz łobuzeria, czarny humor i ironia podczas kontaktu z publicznością. Płyta to dość ugrzeczniona wersja tego, co dzieje się na scenie podczas koncertów. Zwłaszcza numer 4, Noumen, autorstwa Alexa Clova i przez niego także z pasją wykonany, na koncercie wprowadza publikę w prawdziwy amok, generując trudne do opisania napięcie. Koncert to czysta energia, przekazywana przez artystów słuchaczom i na odwrót, a rosnąca w miarę grania każdego kolejnego numeru. Polecam takie niesamowicie oczyszczające doświadczenie.
I chociaż trasa koncertowa zespołu już się kończy i być może nie tak łatwo będzie można ich posłuchać na koncercie, to warto sięgnąć przynajmniej po „Reckless Things”, dać się ponieść temu transowemu klimatowi i zatopić się w bezkresach alternatywnej rzeczywistości kreowanej przez Niechęć. Naprawdę warto.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz