Wojciech Jachna - trąbka, kornet
Jacek Mazurkiewicz - kontrabas, elektronika
Jacek Buhl - perkusja, perkusjonalia
„[…]” (2023)
Wytwórnia: Audiocave
Tekst: Jędrek Janicki
Gdy filozofom kończą się tematy do kłótni (zdarza się to rzadko, no ale jednak i tak bywa) lubią wyciągnąć oni wówczas z szafy jakiegoś trupa. Owym denatem jest zazwyczaj stary jak świat problem filozoficzny, którego nijak nie da się rozwiązać. Chociażby, czym jest byt, czy Bóg istnieje, jak poznajemy rzeczywistość bla bla bla. Wśród tych jakże frapujących kwestii raz na jakiś czas niczym diabeł z pudełka (Bóg już był, więc ten drugi też musi zaistnieć) wyskakuje problem ujmowania prawdy. Głowią się, dwoją i troją, szpanują szanowni filozofowie wówczas swoją często wątpliwą zresztą erudycją, a wystarczyłoby posłuchać najnowszej płyty trio Jachna/Mazurkiewicz/Buhl. Wprawdzie chyba nikt nie wie jak ona się nazywa, ale dla mnie jest jasne, że jest ona potwornie (cóż za niefilozoficzne słowo ahh!) prawdziwa.
Wyświechtana i jakże niemodna już prawda opisana może być przez co najmniej kilka definicji. W kontekście […] (tak, to tytuł płyty, a co chodzi???) kluczowa okazuje się prawda egzystencjalna oraz ta w wymiarze koherencyjnym. Ta pierwsza to na poły mityczna istota człowieka, która go określa i definiuje. To ten pierwiastek, który decyduje o tym, że każdy z nas jest indywiduum wyjątkowym. Pewne zdarzenie, pojedyncza historia, wybryk, wspomnienie miłości – słowem, cokolwiek, dzięki czemu jesteśmy. Prawda w ujęciu koherencyjnym to, w pewnym uproszczeniu, spójność faktów. Jachna, Mazurkiewicz i Buhl, pewnie nieświadomie, bo możliwe że kompletnie uroiłem sobie te porównania, nawiązują do tych właśnie filozoficznych motywów. Ich muzyka ma pewien wymiar egzystencjalny. Przypomina mi sytuację, w której to z bliżej nieznanych przyczyn zmuszeni jesteśmy do obcowania wyłącznie z samymi sobą – jeden na jeden, bez taryfy ulgowej czy innych przeszkadzaczy ze świata zewnętrznego. Ta muza to soundtrack do momentu, w którym widzicie wszystko wyraźnie, Wasz umysł osiąga pełnię koncentracji, lecz jest zrelaksowany i pozwala myślom przepływać. Dla jednych to medytacja, dla innych jazzowy haj. Jachna, Mazurkiewicz i Buhl właśnie gdzieś tam są. Struktury tworzone przez kontrabas, perkusję i elektroniką falują, stają się bardziej intensywne i wtem rozpływają się w sennej mgle. Fraza Jachny, który być może nie jest najwybitniejszym instrumentalistą w Polsce, jest jednak perfekcyjnie dopracowana. Każdy dźwięk współgra z resztą. I właśnie na tym poziomie ujawnia nam się drugi wymiar prawdy – tym razem ten koherencyjny. […] to niezwykle spójna całość, jedno uniwersum. Brak któregokolwiek elementu oznaczałby nieuchronne zawalenie się tej misternej konstrukcji. Co więcej, poszczególne frazy, a także brzmienie struktur są ze sobą silnie skorelowane. Każdy element tego dźwiękowego pejzażu jest logicznym następstwem tego, co wcześniej na płycie się zadziało. Być może jest na tej płycie pewna przestrzeń na improwizację, jednak na pewno nie na jakąkolwiek przypadkowość.
[…] jest płytą po prostu znakomitą. Płynąca z niej moc kolektywnego grania pokazuje, że niekoniecznie rozpasane środki wyrazu stworzyć potrafią niezwykle wciągającą opowieść. Jej klimat i pewna otwartość interpretacyjna powoduje, że pomimo osobistego charakteru dźwięki te niosą w sobie uniwersalny wymiar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz