Włodzimierz Nahorny – fortepian
Mariusz Bogdanowicz – kontrabas
Piotr Biskupski – perkusja
Piotr Schmidt – trąbka
Mariusz Bogdanowicz – kontrabas
Piotr Biskupski – perkusja
Piotr Schmidt – trąbka
„Freedom Book/Echoes of Heyday (Plaża Rozstań)” (2022)
Wydawca: SJRecords
Tekst: Paweł Ziemba
Włodzimierz Nahorny to muzyk pamietający czasy sekstetu Trzaskowskiego. Doskonale porusza się w obszarach muzyki freejazzowej, melodyjnych piosenek jak i nostalgicznych radiowych przebojów („Jej Portret „). Charyzmatyczny, pełen wigoru artysta, zaskakuje nas po raz kolejny płytą, która w mojej ocenie, jest pewnym przełomem w jego dotychczasowej twórczości.
Po serii koncertów z 2021 roku (zagranych wspólnie z: Schmidt, Nahorny, Bogdanowicz i Biskupski) Nahorny decyduje się na zaproszenie Schmidta do studia i zarejestrowanie w składzie poszerzonym do kwartetu sesji, której efektem jest płyta „Freedom Book/Echoes of Heyday”.
Album został wydany na kompakcie oraz w wersji winylowej - uboższej o trzy kompozycje i zmienionej kolejności utworów. Oba wydawnictwa zostały opublikowane przez SJ Records. Tym samym działające ponad 30 lat trio Nahornego z kontrabasistą Mariuszem Bogdanowiczem i perkusistą Piotrem Biskupskim urosło do formatu kwartetu. Mam nadzieję, że nie będzie to jedyna płyta nagrana w tym składzie.
Nie jest to takie oczywiste, aby starzy MISTRZOWIE nadal pozostawali aktywnymi muzykami, komponowali, jeździli w trasy koncertowe, zapraszali do współpracy muzyków o kilka dekad młodszych od siebie. Co prawda Włodzimierz Nahorny nie jest jedynym MISTRZEM, wyłamującym się wielu regułom. Mamy szczęście nadal móc słuchać i oglądać występy kwartetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego, który w ubiegłym roku ukończył 87 lat.
Nie jest moja intencją porównywanie obu Panów ani pisania laurki dla Pana Włodzimierza. Natomiast myślę, że fakt posiadania tak ogromnego bagażu doświadczeń życiowych i artystycznych oraz wiek artysty uprawniają mnie do spojrzenia na tę płytę z innej perspektywy.
Kwartet Nahornego stworzył jedną z najbardziej melodyjnych płyt jakie ukazały się na naszym rynku. To przykład nagrań, które należy cenić za melodyjne szczegóły i strukturę; Za śmiałe otwarcie na nowe brzmienia i interpretacje; Połączenie młodości, żywiołowości i wyobraźni muzycznej Schmidta z lirycznym, refleksyjnym, grającym gdzieś nadal głęboko w duszy freejazzowym feelingiem Nahornego - muzyka pełnego energii i nowatorskich koncepcji.
„Freedom Book /Echoes of Heyday” to podróż przez świat melodii, struktur, fraz do której zaprasza nas Nahorny wraz z kolegami z zespołu. Jak w słowach znanego standardu jazzowego Stardust: „Miłość jest teraz gwiezdnym pyłem, muzyką lat, które minęły…” Nahorny rozsypuje na słuchaczy swój „pył” emocji, umiejscowionych na obu końcach, gdzieś między radością a smutkiem, które nigdy nie puszczają, nawet w ciszy.
To co czyni tę płytę inną od poprzednich nagrań tria to gra Piotra Schmidta, który (może z racji różnicy pokoleniowej, doświadczeń, potrzeby ducha) wyraźnie odmiennie interpretuje kompozycje Nahornego. Fakt ten tworzy interesujący kontrast między muzykami, a chropowate, czasami ostre brzmienie trąbki, ku mojemu zadowoleniu, dodaje albumowi drapieżności i pikanterii.
„Freedom Book / Echoes of Heyday” jest stylistycznie spójna. Muzyka zawarta na krążku oferuje dużo powietrza i pomimo czasem ostrej gry Schmidta na trąbce, jest kojąco spokojna, pełna refleksji i nostalgii. Nahorny nie rozczarowuje ani na moment. Jego kompozycje to istna poezja i słowiański romantyzm, pełne spontanicznych, zaskakujących zwrotu akcji.
Muzyka urzeka nastrojem, melodyjnymi, leniwie przeplatającymi się improwizacjami trąbki i fortepianu. Nahorny to pianista o niespotykanej wrażliwości. Przemawia do nas osobistym, sobie tylko właściwym głosem. Ciekawe frazowania, rozbudowane harmonie nie pozbawione jednak melodyjności robią wrażenie i utrzymują słuchacza w ogromnej bliskości muzycznego przekazu. Muzyka jest komunikatywna, co nie znaczy łatwa. Natomiast sposób w jaki jest nam słuchaczom podana sprawia, że trudno się od niej oderwać.
Album otwiera „Childhood Memories”. Kompozycje tę znamy z poprzedniej płyty Nahornego „Ballad Book”. Piękna kompozycja zagrana bardzo spokojnie. Przebija z niej nostalgia i pewien żal za minionymi czasami. Delikatnie grane dźwięki fortepianu uzupełnione kontemplacyjną grą trąbki Schmidta wprowadzają nas w klimat całego albumu.
Bardzo ciekawą kompozycją jest „No Bossa”, która ma w sobie coś magicznego. Utwór utrzymany w latynoamerykańskim klimacie, mnie osobiście kojarzy się z melancholijną muzyką Hawany. Myślę, że każdy z Państwa w tych brzmieniach odnajdzie swoje obrazy pasujące do nastroju i klimatu tego nagrania.
Zwracam uwagę na sposób frazowania Nahornego - piękny, spokojny, liryczny.
„Riders of Destiny” – to energiczna kompozycja, a to za sprawą samego Nahornego, który gra rytmicznie, tworząc przestrzeń do pełnego wybrzmienia trąbki Schmidta.
Można oczywiście zarzucić Nahornemu, że tym albumem nie wnosi zbyt wiele jako kompozytor, bo przecież osiem z jedenastu utworów to kompozycje znane niejednokrotnie z wcześniejszych jego nagrań. Jednak dodanie trąbki Piotra Schmidta wniosło wiele nowego do brzmienia i interpretacji tych utworów.
Dodatkowo, na krążku pojawiają się trzy kompozycje o otwartej formule grania i tym samym tytule „No Dance Game” (numery od 1 do 3). Są one dowodem nadal żywej, niczym nie ograniczonej freejazzowej natury Nahornego. Utwory przypominają ecm-owski styl lat 70-tych i demonstrują umiejętności i otwartość wszystkich członków kwartetu na prowadzenie zbiorowej improwizacji.
Pozycją całkowicie premierową na płycie jest kompozycja „Prime Time”, w której Piotr Schmidt w swojej nastrojowej grze na trąbce prowadzi dialog z fortepianem Nahornego. Znakomita gra sekcji rytmicznej spina całość, tworząc tło dla poszczególnych solistów. W utworze tym możemy posłuchać pięknego sola w wykonaniu Mariusza Bogdanowicza na kontrabasie.
Wielkość tej płyty to wielkość Nahornego – kompozytora, pianisty, saksofonisty, muzyka kompletnego; Dojrzałego i świadomego swoich możliwości; Przez wielu krytyków nazywanego Chopinem jazzu. „Freedom Book/Echoes of Heyday” pomimo faktu, że zawiera wcześniej znane kompozycje, jest albumem ciekawym, śmiałym, pełnym ciekawych, zadziornych momentów a jednocześnie charakterystycznej dla pianisty delikatności. To również doskonały przykład projektu łączącego muzyczne pokolenia. Piotr Schmidt z wyczuciem i szacunkiem podszedł do kompozycji Nahornego, wnosząc świeżość, kreatywność oraz nieoczywistość muzyki. Brakuje na naszym rynku takich projektów, a efekty mogą być znakomite. Wielkie brawa i gratulacje dla muzyków!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz