Michał Górczyński - clarinet, tenor saxophone, keyboard, plastic flute, toy guitar, voice
Kazuhisa Uchihashi - guitar, daxophone
Maya R - vocal
Dagna Sadkowska - violin
Mikołaj Pałosz - cello
Utsuroi
FOR TUNE 0055
By Michał Pudło
Dwa pierwsze zadęcia klarnetu i dwa zwiewne ptaki ulatują już z trzepotem skrzydeł – tak rozpoczyna się „Utsuroi”, czyli owoc współpracy warszawskiego tria Malerai (multiinstrumentalista Michał Górczyński, skrzypaczka Dagna Sadkowska i wiolonczelista Mikołaj Pałosz) z japońskim improwizatorem Kazuhisą Uchihashim i wokalistką Mayą R. Album nie jest do końca samoistną całością, gdyż stanowi drugą część cyklu „muzyka do języków”, rozpoczętego zeszłorocznym „Preparing To Dance-New Yiddish Songs” (Malerai, Goldstein, Masecki). Trio Malerai, w szczególności zaś Michał Górczyński, próbują z pomocą muzyki charakteryzować język, poprzez język kulturę, a poprzez kulturę, domyślamy się, zbiorowo rozumianą duszę wybranych kultur.
Wspomniałem poetycko o ptakach na wstępie, ale przecież na taki początek zupełnie nie przygotowuje nas oszczędna okładka. Co prawda wytwórnia ForTune przyzwyczaiła już do ozdabiania albumów melancholijnymi i stylowymi fragmentami czarno-białych fotografii, w tym momencie jednak wybór brutalistycznego zygzaku architektury wydaje się daleko posuniętą przewrotnością. Dlaczego? Ponieważ muzyka na „Utsuroi” jest barwna i wielowymiarowa.
Istotą rzeczy pozostają kompozycje Michała Górczyńskiego. Niekiedy beztroskie, innym razem dosadne, pomyślane na klasyczne trio i rozmaite urządzenia, jednocześnie otwarte na improwizacje Uschihashiego (grającego na gitarze elektrycznej i daksofonie – fascynującym instrumencie przypominającym siodełko roweru) i śpiewany tekst. Progresywność sprawia, że z największym trudem przychodzą porównania. Jak ująć album, w ramach którego w utworze „Atarashii Umini Mukate” słyszymy muzykę z filmów studia Ghibli, w kolejnych mamy nagrania terenowe, saksofon a’la Brötzmann, następnie w „Shiawase” dalekie echa impresyjnej muzyki Pera Nørgårda? Styl Górczyńskiego nie jest ani trywialny (jak muzyka filmowa, czyli użytkowa muzyka klasyczna), ani nadmiernie skomplikowany. Najbardziej jednak uderza negliż emocjonalny – „Utsuroi” w najgłębszym sensie może być eklektyczną muzyką ilustrującą dowolne stany ducha. Oszałamia słuchacza w mgnieniu oka, z drugiej strony może też przytłoczyć rozmachem. Potrafię sobie wyobrazić zastrzeżenia, problem z chaosem, odurzenie mnogością wolt i suspensów. W porządku, ale narzekanie na rozmach przypomina dąsy bibliofila w antykwariacie pełnym białych kruków.
W przypadku tak bogatego aranżacyjnie, różnorodnego brzmieniowo albumu na niewiele zdaje się analiza detali. Nie należy rozkładać „Utsuroi” na czynniki pierwsze, tak jak nie wyciąga się nitek z tureckiego dywanu po to, by poznać tajemnicę misternie uszytego wzoru. Mamy do czynienia z monetą, która upada na kant pomiędzy orłem akademii a reszką intuicji. Każdy nawet wymagający dźwięk daksofonu, smyczków czy przesterowanej gitary elektrycznej został przez Górczyńskiego odpowiednio i z pietyzmem umiejscowiony w widełkach stylu. Dlatego też eklektyzm – bo właśnie o eklektyzmie należy mówić w momencie, gdy album dosłownie bombarduje nas tematami, pomysłami i nagłymi zwrotami akcji – zdaje się układać w spójną całość. To nie lada osiągnięcie, biorąc pod uwagę ambitny koncept (zgłębianie fenomenu lingua japonica). Swoją drogą „cykl językowy” Malerai będzie miał swoją kontynuację – polecam zatem przeprogramować radary na odbiór wieści z obozu twórców „Utsuroi”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz