Skład zespołu - patrz recenzja
Suma Wszystkich Znaków (2022)
Suma Wszystkich Znaków (2022)
Wydawca: Suma Znaków
Autor tekstu: Piotr B.
Album roku? Za wcześnie... Album wiosny? Nie wiem. Po prostu nie wiem. W moim przekonaniu największe zaskoczenie roku, być może jedna z najdziwniejszych płyt, jedno z najdziwniejszych spotkań w świecie polskiego jazzu. I wielkie, wielkie zaskoczenie w kilku aspektach.
Po pierwsze: enigmatyczna okładka bez śladu informacji, jedynie na grzbiecie pudełka przeczytamy "Suma Wszystkich Znaków" nie wiedząc do końca, czy to tytuł płyty, czy nazwa wykonawcy... Po drugie: w sumie aż 19 muzyków, do tego kilka osób kompletnie z innej bajki - o czym za chwilę. Skład wybitnie międzypokoleniowy. Instrumentarium bardzo różnorodne i często nietypowe. Po trzecie: każdy z artystów gra tutaj na zupełnie innym instrumencie niż ten, z którym jest jednoznacznie kojarzony! Po czwarte: album jest wynikiem prawie rocznej pracy - kilku sesji studyjnych, w różnych miejscach kraju, ale także spotkań wirtualnych, dzięki którym część muzyków po prostu dograła swoje do już istniejącego materiału. Na prawdę nie wiem, jak to zdołano utrzymać w tajemnicy. Po piąte: wszystko poskładane do kupy i utopione w chropawej, lo-fi produkcji Jarogniewa Milewskiego. Po szóste: Drogi Słuchaczu - koniecznie MUSISZ DOKŁADNIE przestudiować książeczkę dodaną do CD, żeby zrozumieć o co tu w ogóle chodzi...
Napisałem "książeczka"? Toż to tomisko grubsze nawet od tego, które E.A.B.Si dodali do albumu "Slavic Spirits"! To jest w zasadzie album fotograficzny. Do każdego utworu przyporządkowane jest kilkanaście zdjęć, dzięki którym możemy rozpoznać kto w danym kawałku gra i na jakim instrumencie. Nie jest to proste. Warunkiem jest oczywiście znajomość twarzy polskiego środowiska jazzowego. Ale wnikliwa analiza opłaci się.
Nie będę spoilerował i zdradzał za wiele, jednak warto na zachętę wspomnieć o kilku niesamowitych performansach. Doprawdy, nie spodziewałem się że Emil Miszk tak wymiata na perkusji (posłuchajcie "Nie Bo Nie"!). Warto posłuchać, co wyprawiają: jeden z braci Olesiów (a zgadnijcie który!) oraz Bernard Maseli na ....skrzypcach. Warto też sprawdzić, na czym gra w kilku utworach nestor naszej sceny Andrzej Jagodziński. Jeśli chodzi o gości - gdzieś tam kiedyś obiło mi się o uszy, że Robert Więckiewicz okazyjnie dmucha w sax tenor, zatem nie było tu zaskoczenia. Ale za to Dariusz Szpakowski obsługujący drumlę - to już jest wielkie zaskoczenie ("Pluszowe Koncjonały").
Na uwagę zasługuje także pojawienie się wśród muzyków Tomasza Szachowskiego - chyba po 45 latch przerwy. Myślę, że Pana Redaktora, znanego z przywiązania do tradycji, baaardzo dużo musiało kosztować "wyznanie", jakiego dokonał w utworze "Cincinatus"... A kiedy już obejrzymy na fotografiach, na czym Pan Tomasz w "Cincinatusie" zagrał... no cóż, chapeau bas.
No i Alicja Majewska. Otwierający album utwór "Czarna Barka". Szok. Absolut. Już po pierwszych sekundach przecieramy oczy i uszy ze zdumienia - to jest ta sama Pani Alicja z Partity? Ta sama PAni Alicja od "Być Kobietą" albo "Odkryjemy Miłość Nieznaną"??? Ludzie!. Najpierw z lewego kanału gitarowy riff posępny, sabbathowski niemalże (Dominik Bukowski!!!), potem w prawym stopa słoniowa i tremolo werblowe jak grzmot. I od razu głos Pani Alicji... a w zasadzie ryk!!! Jezu - jak Ona daje! Cóż za metamorfoza!!! 3 minuty i 20 sekund istnego szaleństwa. Więcej nie napiszę. Trzeba posłuchać!
No właśnie. Ta płyta stanowi jakby przegląd, rekapitulację wszystkiego, co się dzieje we współczesnej muzyce improwizowanej, od rejonów niesłychanie zwiewnych, eterycznych, po ciężkie , zgrzytliwe obrzeża sonorystyki.
No dobrze - ale co jest "treścią" tego albumu? Oczywiście odpowiedź znajdziemy w omawianej wyżej albumowej książeczce.
Otóż przy każdym tytule odnajdziemy zdjęcie przedstawiające nieco pomięty, sfatygowany kawałek papieru, na którym ktoś odręcznie nabazgrał kilkanaście zdań. Dzięki temu, po odcyfrowaniu tekstu dowiadujemy się, jakie jest przesłanie poszczególnych utworów. A tu mamy prawdziwą psychodramę. Mamy manifesty przeciwko zawłaszczaniu, upupianiu i prostytuowaniu muzyki. Dostaje się rządzącym ("Osiem Kotów"), mamy zapis frustracji obecną postepidemijną kondycją rynku koncertowego ("Nie bo nie"). Bywa też nieco celnych złośliwości skierowanych do luminarzy publicystyki jazzowej ( "Polifoczka", "Czarna Barka"). Z drugiej strony, dla przeciwwagi znajdziemy nieco liryzmu np. w "Safonce" a nawet coś dadaistycznie głupkowatego, jak "Pluszowe Koncjonały". Zatem jak w życiu, jest miejsce na kontestację, ale i czas na troche oddechu.
Oglądając te kilkadziesiąt zdjęć w książeczce dochodzę do wniosku, że pomimo wszystko artyści dobrze się bawili. Poza tym wprawne oko odkryje nieco smaczków, niespodzianek. Ja na przykład nie przypuszczałem dotąd, że nasz znakomity trębacz Wojciech Jachna posiada na bicepsach takie tatuaże! Zwłaszcza ten z Reksiem - po prostu mnie osłabił :)
Reasumując, wielkie gratulacje dla oficyny SUMA ZNAKÓW za odważną decyzję wydawniczą i pomoc w sfinalizowaniu tego przedsięwzięcia. Wielki szacunek dla wszystkich uczestników tego wydarzenia, za chęć podjęcia ryzyka, za otwartość na nowe, i za... hm, poczucie humoru :) Nie sądzę, żebyśmy się doczekali koncertów - to już jest zbyt trudne logistycznie. Ale może, kiedy się czasy zmienią - kolejna płyta? Ja jestem za!
Nice Writting Skill Love to Read Your Blog!
OdpowiedzUsuńIf You are a Jazz User Diffinately you will Need This > >> Jazz Balance Share Code
Czy ta pyta już się ukazała?? Gdzie ją można zamówić??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przemek
Wideo trochę budżetowe, ale muza przednia, chcę więcej.
OdpowiedzUsuń