Święta tradycja, własny głos (2021)
Autor recenzji: Maciej Nowotny
Piotra poznałem na którejś imprezie w RadioJAZZ.FM, z którym od lat jestem związany i gdzie prowadzę swoje audycje. Młody, sympatyczny, uśmiechnięty, pełen pasji, otoczony niewidzialną aurą miłości do jazzu. Bardzo mnie tym zauroczył, zwłaszcza że już wcześniej miałem okazję czytać jego teksty, które ukazywały się chyba na jazarium.pl, na którym w tamtym okresie i ja miałem okazję publikować. Jego teksty od pierwszej litery przykuły moją uwagę, były niezwykle plastyczne, barwne, znamionowały talent. Jeden z nich zawędrował zresztą do książki. A zaczynał się tak:
"(...) Środek grudnia, ale dach drogiego sportowego samochodu nie jest opuszczony. Śnieg pada do środka, na eleganckie obicia siedzeń i starannie ułożoną fryzurę kierowcy. Chet Baker siedzi w swoim wozie w najlepszej marynarce i słucha nagrań Zoota Simsa. Ma dwadzieścia dwa lata. Kilka dekad później samolot lecący z Ameryki do Holandii wiózł trumnę z ciałem zupełnie innego Cheta Bakera...". Ciąg dalszy odnajdziecie w książce. Ja tylko powiem, że moja reakcja na ten tekst była taka: wow.
W czasie tego spotkania w radio dowiedziałem się, że owszem pisze książkę, ale nie o jazzie, tylko o... piłce nożnej, konkretnie o Legii Warszawa. Pomyślałem - szkoda - nie jestem kibicem piłkarskim, odniosłem wrażenie że chodziło o kwestie materialne, ale Piotr chyba naprawdę kocha też piłkę. Tak czy owak byłem oczywiście zdania, że jazz powinien mieć priorytet, a taki talent zasługuje na lepszy temat. Nasze drogi się rozeszły, miałem kilka lat odwyku od jazzu spowodowanego życiowymi serpentynami, ale wypatrywałem jego tekstów na różnych portalach i "innych czasopismach". Aż tu nagle -jakiś czas temu - gruchnęła po Warszawie wieść, że napisał książkę, będącą bezpośrednim rozwinięciem publikowanych wcześniej tekstów. Te teksty poświęcone były głównie jazzowi amerykańskiemu.
W zeszłym tygodniu w końcu książkę tę udało mi się dostać w swoje ręce, przeczytałem i... nie zawiodłem się. Wręcz przeciwnie, przekroczyła ona moje oczekiwania. To co stanowi o jej wartości to nie tylko staranna kwerenda autora, który przeczytał mnóstwo źródeł na temat złotej ery jazzu, ale i fakt, że wielu z tych wielkich udało mu się spotkać osobiście bądź chociaż z nimi porozmawiać. Wiem z doświadczenia jak wiele to zmienia w odbiorze danej osoby. Sam pamiętam kiedyś jak zobaczyłem profesora Leszka Kołakowskiego w hallu Hotelu Europejskiego, gdzie wynajmowałem biuro. Elegancko ubrany w garnitur, trencz i czarne, licowane buty czekał na kogoś, gdy podbiegł do niego ratlerek i na te wypastowane buty nasikał. Profesor spojrzał z ciekawością na pieska, potem na buty, po czym z powrotem niezwruszony pogrążył się w zamyśleniu. Kusi mnie, żeby napisać że w tym momencie więcej się o nim dowiedziełem niż z tylu lektur jego wspaniałych książek.
Wracając do Piotra, w książce pokazuje nie tylko olbrzymi talent narracyjny, ale i umiejętność tworzenia syntetycznych sylwetek osób, znamionującą pisarza o przenikliwym spojrzeniu na psychologię ludzi i filozoficznej miłości do nich. Niemalże każdy biogram - bo książka jest serią życiorysów muzyków - to jednocześnie przypowieść o conditio humana. Bez wielkiej przesady źródła takiego pisarstwa leżą gdzieś hen w Żywotach Sławnych Mężów Plutarcha, Żywotach Najsławniejszych Malarzy i Architektów Vasariego czy takiej perełce polskiej literatury jak Andrzeja Dobosza Generał w Bibliotece. Odwołania można by mnożyć, grunt że chociaż autor młody, to książka napisana wybitnie smakowicie i będzie fascynującą podróżą po najlepszym okresie w jazzie dla każdego kulturalnego człowieka. Gorąco polecam!
Nice post thank you Stanisha
OdpowiedzUsuń