Mateusz Rybicki - clarinet, bass clarinet, kalimba
Zbigniew Kozera - double bass, kalimba
Xu
MULTIKULTI MPI 036
By Piotr Wojdat
Kolejne wydawnictwo z cyklu "Improvised Music Series", który zapoczątkowała i z dużą konsekwencją kontynuuje poznańska oficyna Multikulti Project, na pierwszy rzut oka powinno zwiastować muzykę o silnym ładunku emocjonalnym i huraganowej ekspresji. Instrumentalne szarże, porywcze solówki, eksperymenty z brzmieniem i technikami gry - to wszystko mogłoby się i znaleźć na albumie duetu Rybicki/Kozera.
Przywołani przeze mnie artyści, choć nie są wciąż bardzo rozpoznawalni na naszej scenie muzycznej, mają wystarczające umiejętności na to, by grać ostry jak brzytwa awangardowy jazz. Udowodnili to m.in. w ramach pięciodniowej rezydencji Petera Brötzmanna w Pardon, To Tu, która miała miejsce w 2016 roku. Na "Xu" pokazują jednak, że improwizacja może mieć zupełnie inne oblicze: dużo bardziej stonowane, kameralne, ale i wciąż odznaczające się poszukującym charakterem.
Klarnecista Mateusz Rybicki i kontrabasista Zbigniew Kozera współpracują ze sobą już od dłuższego czasu. Są wyróżniającymi się postaciami wrocławskiej sceny muzyki jazzowej i eksperymentalnej, a na swoim koncie mają występy u boku Piotra Damasiewicza, Wacława Zimpla, Macieja Obary, czy Mikołaja Trzaski. Razem z basistą Jakubem Cywińskim oraz perkusistą Wojciechem Romanowskim tworzyli kwartet Owl Mountains. Na "Xu" słuchamy jak radzą sobie w duecie na klarnety i kontrabas oraz afrykański instrument kalimba, którego popularyzację w tej części świata zawdzięczamy kongijskiej formacji Konono Nº 1.
Jak już wspomniałem we wstępie, na płycie Rybickiego i Kozery nie uświadczymy szybkich zmian tempa oraz ciągłego napinania free jazzowych muskułów. Dominuje tu raczej klarowna narracja, niespieszne nawiązywanie dialogów i intymna, choć daleka od pretensjonalności atmosfera. Klarnecista snuje nieoczywiste melodie, przywołuje na myśl prawie namacalne filmowe skojarzenia, a kontrabas i egzotycznie brzmiąca kalimba spełniają na wydawnictwie funkcję sekcji rytmicznej.
"Xu" to album, któremu warto poświęcić nieco więcej czasu, żeby docenić jego zawartość i dać mu w pełni wybrzmieć. Nie jest to muzyka od razu chwytająca za gardło i wywołująca nagłe emocje. Jej siłą jest spokój, swobodne budowanie napięcia i klimatu oraz wyczucie w prowadzeniu narracji. Rybicki i Kozera doskonale odnaleźli się w repertuarze kameralnym, a ich muzyka, choć surowa i minimalistyczna, może silnie oddziaływać na wyobraźnię i sprawdza się w obecnych warunkach pogodowych, które widzimy za oknem.
Great album!
OdpowiedzUsuń