Irek Wojtczak - tenor & soprano saxophones
Kamil Piotrowicz - piano
Plastic Poetry
HOWARD 3
By Maciej Krawiec
Muzyka improwizujących duetów ma w sobie szczególny potencjał. Na gruncie takiego tête-à-tête uczestnicy mają zwykle szansę w większym stopniu odsłonić swe przemyślenia i emocje, aniżeli odbywa się to w przypadku większych grup. Nagrać album w duecie to przy tym wyzwanie – pytanie brzmi bowiem, jak działać, by przestrzenie zazwyczaj zajęte przez mnogość głosów wypełnić raptem dwoma.
Odpowiedzi bywają różne. Można na przykład, jak niedawno zrobili to Olo Walicki i Jacek Prościński na albumie "LLovage", technologicznie mnożyć głosy i fantazyjnie ubarwiać ich brzmienia. Inną metodę działania przyjęli Irek Wojtczak i Kamil Piotrowicz, którzy na płycie "Plastic Poetry" postawili na całkowicie akustyczną grę. Piotrowicz, który jest również – jako szef oficyny Howard Records – wydawcą albumu, w wywiadach na jego temat mówił między innymi o tytule płyty. "Plastic Poetry" ma odnosić się do zestawienia tego, co sztuczne, plastikowe, z uduchowieniem, poetyckością, tajemnicą. To intrygujący tytuł, który koresponduje z zabarwioną kiczem wizualną stroną albumu – na tym polu bez wątpienia odbywa się tarcie estetyk.
Jeśli jednak chodzi o jej dźwiękową zawartość, nie wydaje mi się, by była to jakaś "muzyka kontrastu" czy ścierania się osobowości. Dominuje tu przyjazne porozumienie, wsłuchanie, afirmacja pomysłów partnera, twórcze ich rozwijanie, a jeśli dochodzi do kwestionowania, to dzieje się to raczej w dyplomatyczny sposób. Faktycznie pośród kompozycji zawartych na albumie pojawiają się emocjonalne dyptyki – gdy muzycy kursują między stanowczością a rozmarzeniem, srogością a uspokojeniem – ale te różnice wynikają z jakiegoś rodzaju porządku w ich dialogu, a nie zamierzonego przez nich operowania oksymoronami.
Nie stronią przy tym od melodyjności czy ukłonów w stronę jazzowej tradycji (bebop, Komeda, Shorter), ale animują tę bądź inną konwencję żywym, ciekawym graniem. Piotrowicz bywa impresjonistyczny i poetycki, zdarza mu się śpiewać na fortepianie, choć tu i ówdzie przejawiają się jego skłonności do nerwowej dekompozycji, serializmu albo żartu – słychać u niego namysł, przekorę i świadomość stylu, które skojarzyć można z Piotrem Orzechowskim. Wojtczak również prezentuje wachlarz swoich zainteresowań: od delikatności i liryzmu po szorstki indywidualizm.
Sumę ich wysiłków określiłbym jako interesujące spotkanie otwartych na dialog, życzliwych sobie artystów. Mam jednak wrażenie, że ich muzyce przysłużyłyby się dłuższe, w większym stopniu improwizowane formy (na "Plastic Poetry" dominują utwory trwające niespełna cztery minuty), a także wyższa emocjonalna temperatura. Gdyby pojawiło się więcej tych kontrastów, o których mówił pianista, efekt pracy duetu byłby jeszcze ciekawszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz