Skład:
Michał Kaczorek – perkusja
Maciej Szczepański – gitara basowa
Michał Załęski – fortepian, rhodes, prophet, nord stage, lap steel, głos
Rafał Błaszczak – gitara
Maciej Zwierzchowski – saksofon
Producent: Rafał Błaszczak i Sebastian Witkowski
Unsubscribe (2022)
Wydawca: Audiocave.pl
Tekst: Szymon Stępnik
Tekst: Szymon Stępnik
Bardzo lubię zespół Niechęć. Brawurowo wtargnęli na polską scenę muzyczną albumem “Śmierć w miękkim futerku”, gdzie grając swoistą wariację na temat muzyki fusion, zdobyli serca krytyków. Drugi album również odniósł spory artystyczny sukces, gdzie co prawda słychać było echa pierwszej płyty, ale klimat stał się nieco mroczniejszy i bardziej poważny. Z drugiej strony, wciąż obecna była tam spora dawka humoru (fenomenalny pomysł, by nazwać otwierający utwór “Końcem”). Niestety, na nowy materiał warszawskiej grupy kazano czekać nam aż 6 lat. Jak więc wypadły ich najnowsze propozycje znajdujące się w krążku pod tytułem “Unsubscribe”?
Już sama okładka budzi lęk. Widzimy na niej przerażająco wyglądającą głowę niedźwiedzia (?), która w połączeniu z czernią i bielą w bardzo wysokim kontraście dodatkowo potęguje uczucie przerażenia. Naprowadza to słuchacza w stronę depresyjnego odbioru granej muzyki. Nie ma już tej swobody, dowcipu, a dominuje smutek oraz jakieś egzystencjalne wibracje. Zresztą już sam tytuł, “Unsubscribe” przywodzi na myśl łatwe wyrzucanie ze swojego życia osób, które przestały nam odpowiadać. Wystarczy jedno nieprzemyślane kliknięcie lub gest, by pozostawić za sobą część swojego życia. Ów niepokój towarzyszy nam już do końca trwania krążka.
Co ciekawe, jest to niepokój osiągnięty w sposób specyficzny, zupełnie niesłyszalny na pierwszy rzut ucha. Gitary schodzą na dalszy plan, a na pierwszy subtelne efekty klawiszowe i długie budowanie napięcia, przez co muzyka ociera się niemal o ambient. Powiedzieć, że dominują tu długie molowe akordy, byłoby zbyt wielkim uproszczeniem. Harmonie są bogate, dźwięki mocno rozbudowane, a progresja przykuwa coraz to nowszymi melodiami. Długo rozmyślałem, w jaki sposób muzycy osiągnęli aż tak przygnębiający klimat, dzięki wyżej wymienionym ograniczonym środkom, ale żadna sensowna odpowiedź (a przynajmniej taka, której nie wstydziłbym się napisać na łamach portalu) nie przychodzi mi do głowy.
Każdy z utworów (albo niemal każdy) oparty jest o metrum 4/4, co paradoksalnie wcale nie infantylizuje ich odbioru. Zdają się być przemyślane i dojrzale zaprojektowane. W “Niechęci” nie ma instrumentu, który dominowałby nad innymi, a każdy doskonale zna swoje miejsce w szeregu. Być może to właśnie dlatego, każda kolejna ścieżka jest zupełnie inna, a zaintrygowany słuchacz z niecierpliwością czeka kolejne sekundy na rozwój wydarzeń. O dziwo ze świecą szukać tu genialnych solówek gitarowych, saksofonowych, czy klawiszowych — warszawscy instrumentaliści stawiają na inną kartę, którą jest praca zespołowa, świeżość, spójność oraz intrygujące melodie. Jeżeli jednak miałbym wyróżnić któregoś z muzyków, byłby to chyba Rafał Błaszczak, ale to przede wszystkim ze względu na barwę, którą był w stanie wydobyć ze swojego kawałka drewna, wzbogaconego o magnetyczne pickupy.
Co ciekawe, utwór promujący album, czyli “Praga” jest chyba najsłabszą kompozycją w stosunku do innych. Dla przykładu, już lepszą pozycją zdają się być choćby “Chmury”, oparte na złowieszczym motywie fortepianowym (niemal nie jednostajnym przez całość trwania w stylu kultowego “Take Five”), która przebijana jest wkręcającym w mózg motywem saksofonowym. Później dochodzi jeszcze najeżona dziwnymi efektami gitara, co hiperbolizuje szalone zło, wprost epatujące z tejże kompozycji. Spore wrażenie robi też nosząca nazwę zespołu “Niechęć”, może jest najmniej wyrazista melodycznie, ale za to najdłuższa i najbardziej progresywna.
Niektórzy recenzenci mieli sporo uwag do utworu kończącego, czyli “Epilogu”. Fakt, jest inny od pozostałych i przypomina początkowo raczej muzykę, która grana jest w szkolnych dyskotekach. Później odlatuje jednakże w dziwne rejony, gdzie w końcu mamy jakiś godny uwagi solowy popis Michała Kaczorka dającego upust swoim niewyżytym umiejętnościom perkusyjnym. Mając na uwadze, jak szalony i różnorodny jest to album, nie widzę w tym zabiegu żadnych wad. To przecież doskonałe, odlotowe zakończenie skądinąd dziwnej przygody z tymże albumem.
Podsumowując, “Unsubscribe” jest płytą, która robi ogromne wrażenie. Nie jest jednak dla wszystkich, ze względu na wszechobecne panujące depresyjne klimaty. Zaskakuje za to środkami formalnymi, których używa do osiągnięcia tego efektu. Pomimo dość prostych rytmów i melodii, potrafi zaskoczyć, a sam sposób rozplanowania utworów ociera się niemal o perfekcję. Być może zasadnym było oczekiwać czegoś więcej po tak długiej przerwie, ale to już tylko chyba czepianie się z recenzenckiego obowiązku. Niechęć powraca bowiem w wielkim stylu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz