Jan Ptaszyn Wróblewski — saksofon tenorowy
Wojciech Niedziela — fortepian
Marcin Jahr — perkusja
Jacek Niedziela-Meira — kontrabas
Andrzej Święs — kontrabas
Maciej Garbowski — kontrabas
On The Road vol. 2 (2023)
Wydawnictwo: For Tune
Tekst: Szymon Stępnik
“Gdyby nie było wojny, zostałby zapewne dziedzicem fortuny rodzinnej i żył jak milioner. Mógł też zostać mecenasem z doskonałą praktyką u ojca. Równie dobrze mogło go wcale nie być, gdyby samochód ojca w ostatniej chwili nie uciekł sprzed jadącego do „Danzig” pociągu, a kilka lat potem brama kamienicy nie wytrzymała jako jedyna część budynku uderzenia bomby rzuconej ze sztukasa (...) Według praw danych mu przez władzę ludową powinien zostać kierowcą kombajnu lub traktora po ukończeniu wydziału mechanizacji rolnictwa – jedynego, na który pozwolono mu iść. W domu było jednak radio, a w nim audycje rozgłośni Monachium i kipiący z głośników jazz. Ptaszyn został więc artystą. Wbrew woli rodziny.”
Właśnie tak Jan Ptaszyn Wróblewski przedstawia siebie w notce biograficznej na stronie internetowej. Kim jest, wie chyba każdy miłośnik jazzu w Polsce. Znakomity muzyk, redaktor radiowy, promotor jazzu, a także ikona kultury. Cieszę się, że przypadł mi zaszczyt napisania kilku zdań o najnowszym wydawnictwie jego kwartetu “On the Road vol. 2”. Już wcześniej na łamach bloga Polish-Jazz Paweł Ziemba napisał znakomity tekst o pierwszej części niniejszego wydawnictwa, do którego lektury serdecznie zachęcam pod linkiem http://polish-jazz.blogspot.com/2023/03/jan-ptaszyn-wroblewski-quartet-on-road.
Mój redakcyjny kolega w piękny sposób opisał fenomen artysty oraz jego wielkość, opowiadając przy tym w ciekawy sposób o poszczególnych utworach. Gdybym miał napisać klasyczną recenzję tego wydawnictwa, musiałbym właściwie powtórzyć wrażenia Pawła, co nie miałoby przecież większego sensu. Nie śmiem też dokonywać analizy poszczególnych nagrań — nie czuję się na siłach i wstyd robić mi to w kontekście tak wielkiej osobistości . Zamiast tego postanowiłem napisać o tym, kim jest dla mnie Mistrz Ptaszyn i jakie emocje przyświecały mi podczas słuchania niniejszego krążka.
Na początek jednak kilka słów o wydawnictwie. On the Road Vol. 2 zawiera pięć kompozycji w wersji live, wyselekcjonowanych przez samego lidera: “Trzydzieści osiem” Jana Ptaszyna Wróblewskiego (nagrana w 2008 roku w Ostromecku na festiwalu Drums Fusion), “Doxy” Sonny’ego Rollinsa (nagrana w 2009 roku w Miejskim Domu Kultury w Słupcy), “Autumn Nocturne” Josefa Myrowa (nagrana w 2020 roku na Podlasie Jazz Festival w Białej Podlaskiej) oraz “Billie’s Bounce” Charliego Parkera i “We’ll Be Together Again” Carla T. Fischera (nagrane w 2003 roku w Klubie “Perspektywy” w Ostrowcu Świętokrzyskim). Wszystkie nagrania brzmią bardzo dobrze i gdyby nie oklaski publiczności, z łatwością można byłoby je pomylić z nagraniami studyjnymi.
Pisząc ten tekst, doszedłem do wniosku, że gdyby nie Jan Ptaszyn Wróblewski, prawdopodobnie byłbym zupełnie inną osobą, niż jestem obecnie.
Jak pewnie większość miłośników jazzu, nie zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Odsuwając na bok wszelkie jałowe dyskusje na temat tego czym w ogóle jazz jest, wychowałem się na rocku z lat 70-siątych. Na moich głośnikach gościli głównie Queen, Led Zeppelin i The Doors. Z rzadka słuchałem czegoś innego, tym bardziej że w czasach sprzed ery Internetu muzyka była trudno dostępna. Aby kupić jakiś album, musiałem jechać ok. 60 km do większego miasta, co wiązało się dla mnie z dużym poświęceniem i wydatkiem. Skupiałem się więc na tym co dobrze znam, a wiedzę o nowościach czerpałem z magazynów branżowych. Wtem, gdzieś w okolicach końcówki gimnazjum usłyszałem w radio charakterystyczne: “To są Trzy Kwadranse Jazzu, mówi Jan Ptaszyn Wróblewski”. Od razu zakochałem się w głosie prowadzącego, w jego pasji i poczuciu humoru. Charakterystyczne komentarze oraz zapowiedzi sprawiały, że niezrozumiała dla mnie muzyka jazzowa nabierała w końcu sensu. To, co wydawało się niegdyś chaosem, stawało się piękną całością. Postanowiłem słuchać audycji regularnie, a jazz stał się dla mnie przestrzenią komfortu.
To właśnie Ptaszyn opowiedział mi o tym, kim jest Miles Davis. To właśnie on wyjaśnił mi fenomen Ahmada Jamala oraz dzięki niemu poszedłem na swój pierwszy koncert w życiu (był to koncert “Atom String Quartet” w Częstochowie — przed tym, zanim panowie stali się sławni). Ten głos towarzyszył mi w najtrudniejszych chwilach spędzonych na nauce, kiedy to ze współlokatorem w akademiku siadaliśmy w każdy poniedziałek o godzinie 23:00 w kuchni i przy odpowiednim napoju wyskokowym słuchaliśmy propozycji Mistrza.
Niewiele miałem okazji, aby docenić Jana Ptaszyna Wróblewskiego w kontekście granej przez niego muzyki. Zmieniło się to w roku 2017, kiedy z redakcyjnym kolegą Jędrzejem Janickim wybraliśmy się do Poznania, gdzie grał koncert w auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Po występie udało wybrać nam się na backstage i zrobić wspólne zdjęcie. Podziękowaliśmy, pogratulowaliśmy, a Jan uśmiechnął się tylko, mówiąc:
Przyjechaliście aż z Łodzi? Trzeba było poczekać, aż sam tam pojadę :)
“Trzech Kwadransów Jazzu” słucham do dziś. To, że prowadzący nie zmienił się w żadnym calu, dodaje mi spokoju ducha oraz wzbudza podziw. Niesamowita pasja i radość z prezentowanej słuchaczom muzyki wciąż pozwala przetrwać mi wiele ciężkich dni.
Niejako przepraszając za powyższą prywatę, chciałbym wyjaśnić, że, właśnie takie obrazy widzę w głowie podczas słuchania krążka “On the Road vol. 2”. Nie skupiam się w pierwszej kolejności na muzyce, lecz właśnie na wspomnieniach, sentymencie i podziwie. Nie oznacza to oczywiście, że samym dźwiękom czegoś brakuje. Wręcz przeciwnie! Ktoś może powiedzieć, że Ptaszyn zbyt bardzo tkwi w przeszłości i zbyt mocno trzyma się schematów. Cóż, może i rzeczywiście tak jest, ale cóż z tego? W każdym z utworów wybrzmiewa zarówno klasa, jak i doświadczenie muzyków. Co więcej, każda sekunda z tych nagrań przyprawiona jest pasją, wielką radością z gry. Mistrz już nic nie musi udowadniać — mógłby wycofać się z działalności publicznej, a przecież i tak uznawany byłby za kogoś wielkiego. Jan Ptaszyn Wróblewski wciąż jednak nie mówi ostatniego słowa. Koncertuje nieustannie, a jego audycja ostała się w radiowej Trójce. Cieszę się, że jest ktoś taki, jak on. Ktoś, kto łączy pokolenia i zaraża jazzem kolejnych słuchaczy.
Lider kończy krążek słowami: “Dziękuję Państwu”. To my dziękujemy. Dziękujemy Mistrzu, że wciąż pięknie grasz i z nami jesteś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz