Maciej Fortuna - trumpet
Krzysztof Dys - piano
Maciejewski Variations
DUX 1151
By Mateusz Magierowski
Ostatnimi czasy jazzmani znad Wisły zwykli coraz częściej w swojej twórczości nawiązywać do bogatego dorobku polskich kompozytorów muzyki poważnej. Szczególnie budujące są przynajmniej trzy aspekty tego zjawiska. Po pierwsze, podstawowym punktem odniesienia przestaje być odczytany już chyba przez polskich jazzmanów na każdy możliwy sposób Fryderyk Chopin, a bodźcem w procesie twórczym stają się dlań chociażby dokonania Witolda Lutosławskiego czy Krzysztofa Pendereckiego. Po drugie, ich utwory nie zostają odczytane literalnie, ale pełnią jedynie rolę zapalnika i katalizatora w procesie własnej działalności improwizatorskiej. Po trzecie - grupę muzyków zainspirowanych bardziej współczesnym dorobkiem polskiej muzyki klasycznej tworzą przede wszystkim jazzmani wciąż mniej lub bardziej młodzi – od Piotra Orzechowskiego i jego realizowanych solo ("Penderecki: Experiment") lub w kwartecie High Definition ("Bukoliki" Lutosławskiego) przedsięwzięciach poczynając, na Macieju Garbowskim i jego projektach z RGG Trio (album "Szymanowski") czy Lutosławski Collective kończąc.
Do tej grupy zaliczyć również należy Macieja Fortunę i Krzysztofa Dysa, którzy przed rokiem zachwycili świetnym krążkiem "Tropy", bowiem w końcówce bieżącego roku na sklepowe półki trafiła wydana nakładem DUX Recording Producers płyta "Maciejewski Variations". Podczas gdy na "Tropach" pretekstem do improwizowanego dialogu były przygotowane uprzednio przez pianistę i trębacza tematy, na ich najnowszym albumie analogiczną funkcję pełnią struktury kompozycji Romana Maciejewskiego - twórcy docenianego przez Szymanowskiego i Rubinsteina, ale jednocześnie pozostającego w cieniu innych współczesnych polskich kompozytorów - Pendereckiego, Lutosławskiego i Góreckiego.
Materiał zapisany na krążku "Maciejewski Variations" został zarejestrowany 18 i 19 sierpnia bieżącego roku w kościele pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w Trzęsaczu - tym samym, w którym nagrywano również wspomniane "Tropy". Na tym nie kończą się analogie pomiędzy dwiema ostatnimi płytami duetu, spośród których najistotniejszą jest jakość wykonywanej muzyki. W wariacjach Dysa i Fortuny na temat twórczości Maciejewskiego kameralistyczna, nastrojowa oszczędność splata się z ujętym w koncepcyjne karby żywiołem improwizowania. Efektem tego mariażu staje się charakterystyczna dla muzyki duetu brzmieniowa specyfika, kreująca aurę przesyconą zarówno melancholijną kontemplacyjnością, jak i mroczną dramaturgią, przywodzącą na myśl inny świetny, nagrany w sakralnej przestrzeni duetowy krążek - "Gottland" Tomasza Stańki i Nilsa Landgrena. Analogia ta nie była zapewne żadną miarą intencją Fortuny i Dysa, którzy starają się zaznaczyć swój kolektywny głos na polskiej scenie improwizowanej, co zasłużenie udaje im się w coraz większym stopniu. To bez wątpienia od początku do końca ich własny głos, bo nawet jeśli - jak ma to miejsce w przypadku "Maciejewski Variations" - sięgają w poszukiwaniu inspiracji do dorobku innych twórców, nie traktują ich odtwórczo i czołobitnie, czego dowodem prócz samej muzyki jest również sama okładka albumu. Można się spierać, czy improwizacji jest na "Maciejewski Variations" więcej, czy też mniej niż na "Tropach" - dla mnie najistotniejszy jest fakt, że Fortuna i Dys konsekwentnie podążając obraną drogą stworzyli kolejną frapującą muzyczną propozycję, wartą nie tyle wielokrotnego odsłuchu, co niejednokrotnego się w nią wsłuchania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz