Wacław Zimpel - clarinets, harmonium
Stefan Wesołowski - harmonium
Olo Walicki - double bass, harmonium, voice
Allegra Kabuki - voice
Serhij Żadan - voice
Kuba Staruszkiewicz - drums
Kot (czy też kotka?)
By Michał Pudło
Dziwnym zbiegiem okoliczności nigdy nie zdołałem zaprzyjaźnić się z muzyką Olgierda Walickiego. Odkąd sięgam pamięcią, kontrabasista sytuował się na obrzeżach moich poszukiwań. Niebieski Lotnik? W porządku, być może Walicki tworzył od 1989 roku Niebieskiego Lotnika, ale na jedynym wydanym przez grupę albumie (ujmujące „Love Surprise”) na basie zastąpił go Wojtek Mazolewski. Szwagierkolaska? Chciałbym to przemilczeć. Nagrania z Łoskotem? Kilka kapitalnych płyt (zwłaszcza koncertówka z bydgoskiego klubu Mózg), ale w świetle reflektorów przeważnie stał Mikołaj Trzaska. Współpraca z Namysłowskim? Ponownie, reflektory. Upływający czas okazał się dla Walickiego przychylny – z instrumentalisty przeistoczył się w pełnoprawnego kompozytora i jego kariera potoczyła się w interesującym kierunku. Aktualnie ma na koncie muzykę na potrzeby teatru, ścieżkę dźwiękową do filmu i słuchowisko radiowe. Interdyscyplinarną dyskografię zasila właśnie projekt z pogranicza muzyki improwizowanej i poezji: „Kot (czy też kotka?)”.
Połączenie muzyki i poezji? Nie brzmi zachęcająco, zwłaszcza gdy typowe albumy z gatunku „poezji śpiewanej” sprowadzają się najczęściej do niepotrzebnego epatowania ckliwym patosem i muzycznej sztampy najniższych lotów. Próbując wpasować się w tak określoną konwencję Walicki popełniłby życiowy błąd. Ale hej!, kto podejrzewałby muzyka wywodzącego się ze środowiska yassowego o takie pomyłki? „Kot (czy też kotka?)” świetnie broni się przed tego typu zarzutami, ponieważ jest to album w całości przemyślany – „by tak rzec”: koncept-album, 37-minutowa suita w 9 częściach na trzy harmonia, klarnety, kontrabas, perkusję i wokal (Gaba Kulka, ukrywająca się pod pseudonimem Allegra Kabuki, czyta i śpiewa poezję w kilku językach).
Pomysł Walickiego na prezentację poetów nominowanych do nagrody „Europejski Poeta Wolności 2012” może się podobać. Harmonium, obecne bezustannie w tle, wytwarza specyficzną aurę. Jednostajny szum instrumentu nadaje poezji wymiar metafizyczny, można odnieść wrażenie, że wszystkie zegary świata wstrzymały swe mechanizmy, by wsłuchać się w rytm i brzmienie słów. „To Beckettowski zabieg”, podpowiada wyobraźnia. Sporo też minimalizmu wkrada się w momentach nie-poetyckich. Olo Walicki potrafi nie tylko rozwijać cierpliwie obiecującą frazę, ale i generować iście spektralne przydźwięki, podczas gdy Wacław Zimpel, poza iskrzącymi solówkami, umiejętnie schodzi na drugi plan, by poimitować wydechem szum wiatru. Te właśnie eksperymenty i różnorodność zabiegów recytatorskich decydują o wyjątkowości albumu, który – i tu pojawia się moja dobra rada – najlepiej słuchać po pierwsze „od deski do deski”, po drugie ze znajomością sensu poezji (polskie tłumaczenia znajdziemy we wkładce do płyty).
Thanks you for good music...
OdpowiedzUsuń