"30th Birthday/30 Concerts/30 Cities" to siódmy autorski album Tomasza Dąbrowskiego, zwieńczenie serii koncertów solowych na trzydzieste urodziny artysty, które odbyły się w dwunastu różnych krajach, oraz trzech sesji nagraniowych. Muzyka została zainspirowana SUMIe - japońską monochromatyczną formą malarską, w której używa się jednego pociągnięcia pędzla. Celem techniki jest nie tyle reprodukcja wyglądu przedmiotu, ale uchwycenie jego ducha. Idea przeniesiona na język muzyki to opowieść snuta nieprzerwanie z wykorzystaniem jednego instrumentu. Trębacz niczym artysta SUMIe nie odrywający pędzla od płótna do momentu ukończenia zabiera słuchaczy do bardzo osobistego świata. Od teraźniejszych inspiracji muzycznych do zakamarków przyszłości.
Ukazaniu się płyty "30th Birthday/30 Concerts/30 Cities" towarzyszy premiera filmu dokumentalnego pod tym samym tytułem, którego autorami są Kristoffer Juel Poulsen i Tomasz Dąbrowski. Trzydzieści miejsc, dwanaście krajów, sześć miesięcy i dwadzieścia dziewięć dni. Tysiące kilometrów, dziesiątki samolotów, pociągów, busów, samochodów. Setki ludzi, starych i nowych znajomych. Nowe kraje i miasta. Odkryte brzmienia na trąbce i nowe tekstury. Trzy sesje nagraniowe zrealizowane w odrębnych od siebie akustycznie lokalizacjach na terenie Kopenhagi. Wydawnictwo zawiera dziesięć utworów, które w zamyśle autora mają tworzyć wspólną całość. Historię opowiedzianą w dziesięciu rozdziałach.
Kwiecień 2016 r. wyznacza nowy rozdział w historii Orkiestry AUKSO. Tyski zespół pod wodzą znakomitego skrzypka i dyrygenta Marka Mosia po niemal 20 latach działalności – już jako instytucja kultury – uruchamia pierwszy sezon koncertowy w nowo powstałym budynku Mediateki.
Orkiestra AUKSO uważana jest za jeden z najważniejszych europejskich zespołów specjalizujących się repertuarze najnowszym i od lat jest niekwestionowaną wizytówką Polski w świecie. W kwietniu br. pod opieką kuratorską Filipa Berkowicza inauguruje działalność znacząco wykraczającą poza dotychczasowe ramy.
Sezon 1. nowej instytucji kultury AUKSO Orkiestra Kameralna Miasta Tychy zakłada koncentrację na muzyce aktualnej różnych gatunków. W każdym miesiącu prezentowane będą koncerty w ramach 4 cykli koncertowych: AUKSO MODERN (muzyka współczesna eksplorująca dzieła klasyków i twórców młodszego pokolenia), NEXT WAVE (twórczość artystów, którzy zacierają granice pomiędzy gatunkami muzycznymi), POLISH SOUNDS (prezentacja najciekawszych polskich formacji tzw. ambitnej rozrywki) oraz AUKSO4KIDS (autorski cykl warsztatów dla dzieci poświęcony twórczości kompozytorów XX i XXI w.).
Działalność AUKSO jako instytucji będzie więc forum całorocznej szerokiej prezentacji muzyki współczesnej w kontekście innych zjawisk na rynku muzycznym, ze szczególnym uwzględnieniem rynku rodzimego.
AUKSO Orkiestra Kameralna Miasta Tychy
sezon koncertowy 1.1 | kwiecień-czerwiec 2016
MEDIATEKA | al. Marszałka Piłsudskiego 16, Tychy
www.aukso.pl | bilety: www.ticketpro.pl
Bilety na koncerty w ramach cykli AUKSO MODERN, NEXT WAVE i POLISH SOUNDS w promocyjnej cenie 20 zł (normalny) i 10 zł (ulgowy) dostępne w punktach sprzedaży Ticketpro na terenie całego kraju, w sklepie internetowym www.ticketpro.pl oraz na godzinę przed rozpoczęciem koncertu w Mediatece.
Bilety na warsztaty AUKSO4KIDS w promocyjnej cenie 10 zł (dziecko) dostępne wyłącznie w przedsprzedaży w punktach Ticketpro na terenie całego kraju oraz w sklepie internetowym www.ticketpro.pl. Liczba miejsc ograniczona. Rodzice: wstęp wolny.
This is a duo album by Polish saxophonist/composer Adam Pierończyk and Czech virtuoso bassist/composer Miroslav Vitous. Together they perform ten pieces, seven of which were composed by Pieronczyk, two were co-composed by Pierończyk and Vitous and one was composed by Vitous.
The
music is obviously only partly pre-composed and emphasizes the improvised
dialogue between these two players, which is the most vital element presented on
this album, which in turn definitely belongs to the "Art of the Duo" category.
The duo format, although obviously perilous in its nakedness and exposure, is
also ideal in many aspects; it enables a conversation, which solo format often
lacks, it enables the listener to concentrate on just two musicians, which is
easier to do than to follow a whole group of them, and finally it is intimate
enough to bring out the best in its participants.
Listeners
familiar with the recording legacy of Pierończyk won't be surprised by his
superb performances on this album. He has produced consistently excellent
output since the mid-1990s and is definitely one of Poland's top Jazz figures, which
considering how crowded that scene is, is already a great distinction. He
obviously prefers small formats and already was engaged in the duo format with
Polish pianist Leszek Możdżer and recorded a solo saxophone album. His music
always borders between contemporary modern Jazz and Free Form improvisation,
amalgamating the Jazz legacy and the need to expand its horizons.
Vitous
doesn't need any introductions, but surprisingly on this album he plays much
more openly and freely than usual, obviously inspired by the circumstances and
his partner. His statements, both when playing alongside Pierończyk and when soloing,
are all extraordinary beautiful, elegant and expressive. Although living in the
US
since the late 1960s, his aesthetics is still very European, full of
romanticism and Eastern European melancholy, and as such he fits the role of
Pierończyk's partner ideally.
There
are no weak moments on this album. From the starting notes and well after the
music is all over, the feeling of a cohesive, continuous spiritual experience
prevails. Although, as all improvised music, the music on this album is often
challenging and engaging, it is remarkably accessible and keeps the listener in
a relaxed state of mind, which is very rare in such circumstances.
This is definitely one of the
best albums released on the Polish market in 2015 and proudly matches any album
released anywhere else in the world. Polish Jazz enthusiasts will obviously
find it as an essential ingredient of their listening milieu.
This is a reissue (first time on CD) of the seminal album by legendary German clarinetist/composer Rolf Kuhn (born 1929), recorded with a quintet, which also included his younger brother pianist/composer Joachim Kuhn (born 1944), bassist Klaus Koch and two Polish Jazz legends: saxophonist Michał Urbaniak and drummer Czesław Bartkowski. The album presents six pieces: three original compositions by Rolf Kuhn, two original compositions by Joachim Kuhn and one arrangement of a folk tune.
Over the years this album
achieved a legendary status and became a highly sought after collector's item,
because of its political implications, as well as being one of the earliest
East European Jazz recordings and an important cornerstone of European Jazz in
general. The album was recorded three years after the Berlin Wall, which
divided the city until 1989, was constructed and served during that period not
only as a symbol of division of Germany into two separate States living in a
constant state of political tension, but in fact also as a symbol of the
imaginary Iron Curtain, which divided the European Continent into two opposing
political camps, engaged in the Cold War, which periodically threatened to
become "hot".
Rolf Kuhn left East Germany (or DDR as it was called at the
time) in 1950, shortly after Germany
was split into two separate states, and moved to West Germany. For several years he
lived and performed in the USA,
establishing his position as one of the top clarinet players in the world. Upon
his return to West Germany
he continued his prolific career. Meanwhile his younger brother Joachim Kuhn
lived in DDR and led his own trio, which was a pioneering Free Jazz outfit at
the time.
The fact that the meeting of
the Kuhn brothers captured on this album happened is one of those "against
all odds" situations that often happened in East
Europe. This was by all means a meeting of the Giants of East
European modern Jazz, with Urbaniak arriving from the legendary Krzysztof
Komeda quintet, Bartkowski from the no less legendary Zbigniew Namyslowski
quartet, Koch who played in the Joachim Kuhn trio and finally the two brothers,
who despite the age difference are true musical twins.
Together the quintet plays some
of the best modern European Jazz ever captured on record, with great melodies
expanded into lengthy solos played perfectly by all the musicians involved. Listeners
familiar with the Polish Jazz scene will find this music quite similar to the
Komeda and Namyslowski albums receded around that time, which present the same
formula and even sound very similar to this album. Rolf Kuhn plays some of the
best Jazz clarinet ever and no true Jazz connoisseur can honestly afford not to
have this album in his collection.
The rapport and incredible
telepathic communication between these musicians, as well as the incredibly
tight musical environment that pushed the players to their limits resulted in
one of the all time best Jazz albums recorded in East Europe,
which lost absolutely nothing of its beauty and incredible power in the five
decades that passed since. They don't make music like that
any more, which means this is an absolute must and an essential piece of music
history!
Side Note: As all the
East European countries under the Socialist regime, East Germany, or DDR as it was
known at the time, had only one state owned and controlled Music Company, which
released most of its productions on the Amiga label. Among the many Amiga
releases the legendary "orange J" series was dedicated to Jazz recordings,
many of which were licenses from the West, but others were original
productions, mostly of Jazz made in DDR. Some of these releases, like the one
described above, were absolute gems. Following the unification of Germany,
the Amiga albums disappeared from the face of the earth and only in 2012 a German label reissued
15 Amiga Jazz albums on CD. They are all worth checking out!
This is the second album released on For Tune Records by the Polish Jazz pianist/composer Sebastian Zawadzki, who in spite of his young age has already quite an impressive portfolio of achievements to his credit, which includes several albums and notable soundtracks of Polish movies. Zawadzki, who currently resides in Copenhagen, like numerous other young Polish Jazz musicians, who studied there and decided to settle in Denmark, recorded this album at the Danish Royal Academy of Music with an international team of musicians. It features his piano trio with Swedish bassist Johannes Vaht and Danish drummer Morten Lund and a string quartet comprising of musicians from different countries. The album presents twelve original compositions, all by Zawadzki, which encompass solo piano, trio, string quartet and septet (trio & strings) lineups.
The
music is beautifully melodic, romantic and lyrical, smoothly amalgamating Jazz
and Classical elements with taste and elegance. Although this kind of music
often borders on muzak or schmaltz, Zawadzki manages to avoid crossing the line
and keeps the music ambitious and accessible at the same time. The idea of
using different instrumental lineups saves this album from sounding somewhat
monotonous, which is always a danger. Of course some listeners might find it
too "pretty", but honestly serene, harmonious, well composed and
beautifully played music is always a blissful aesthetic experience.
It is
interesting to compare this album with his previous For Tune release
("Luminescence"), which was a solo piano outing recorded over two
years earlier. Zawadzki made quite a leap forward with his music, as evident on
this new album, and learned to avoid many of the tribulations present on the
earlier recording, which is commendable. This
album is of course a complete anomaly in the For Tune catalog, a proof of the
label's continuous search for new areas where good music thrives, which is
greatly appreciated.
Przypomniała mi się anegdota o Johnie Cage’u. Pewnego razu był na przyjęciu i w tle leciała muzyka. Nie zwracał na nią szczególnej uwagi, ale potem wsłuchał się bardziej i spytał gospodarza: „Oh, that’s quite interesting. Who wrote that?”. Zakłopotany gospodarz odpowiedział: „I can’t believe this! You did”. (Zażartował, a ja wybuchłem śmiechem. Ostatecznie wieczór dobiegł końca, a zabawną sytuację wspominam do dziś). Tak bywa z minimal music Cage’a (gdzie czynnik losowości prowadzi do nieprzewidywalnych rezultatów), ale też z amerykańskim minimalizmem – gdzie gęste powtórzenia są tworzywem obiektywnym. To znaczy, że repetycje MOGĄ BYĆ sugestywne, lecz NIE SĄ formą, która skutecznie komunikuje ego kompozytora. Dlatego nie może być mowy o wyraźnym, dystynktywnym głosie jednego artysty, kompozytora, w przypadku takich utworów, jak choćby „Music For 18 Musicans”. Minimalistyczny przewrót polegał głównie na wyzwoleniu z przymusu komplikacji, właściwego akademickiej klasyce, z jej pompatycznymi historiami i symfonicznym masywem. Polegał na powrocie do przejrzystości i prostoty – bo przecież w minimalizmie wszystko jest na wierzchu, jak pięknie pokazuje „Canon For Conlon Nancarrow” Jamesa Tenneya. Bierzemy pojedyncze nuty i stopniowo skracamy interwały – czynność powtarzamy, aż powstaje wartki nurt, a potem gładki noise.
O minimalizmie pisało już wielu i pisało lepiej, więc nie traćmy czasu. Pierwszy (!) solowy album Wacława Zimpla zasługuje na coś więcej, niż bycie przypisem do przeszłości. Skoro podobieństwa do Rileya zasadne są jedynie w przypadku dwóch utworów: otwierającego i zamykającego „Lines”. Organowe płaskowyże faktycznie mogłyby wyjść spod ręki Amerykanina, sam Zimpel w albumowej notce do określenia tych podobieństw używa słowa „parafraza”. Trzeba przyznać, że to idealne określenie. I tutaj rozpoczyna się magia. Zimpel z pomocą parafraz uklepał sobie solidny grunt pod własną ekspresję, w sposób skuteczny znosząc ten motoryczny obiektywizm. A wszystko za sprawą tytułowych linii.
No tak, linie. Prawdą jest, że „Lines” to album solowy, ale podobnie jak z temperaturą „faktyczną” i „odczuwaną”, słuchając albumu „wyczuwa się” obecność dwóch Wacławów Zimplów. Pierwszy jest konstruktorem podłoża, czyli muzykiem używającym stylistyki minimalizmu. Dla tej postaci najistotniejsze są linie ściśle splecione, uzyskujące konkretny wymiar i twardość. Mówimy o muzyku, który ułożył wszystkie partie organów Hammonda, Fender Rhodesa i dodał ozdobniki instrumentem o nazwie khaen (w utworze tytułowym). Oraz sprawił, że wszystko trzyma się kupy. Drugi Zimpel to znajomy klarnecista, preferujący linie rozplecione, wolne, przelatujące ponad naszymi głowami. To autor prawie ambientowego „Breathing Etude”, małych polifonii w „Five Clarinets” i płaczliwych zadęć w drugiej połowie „Alupa-Pappa”. Nasza para sobowtórów spotyka się w centralnym punkcie albumu, czyli w „Deo Gratias”, reinterpretacji renesansowego kanonu, za sprawą swojej konstrukcji jednocześnie splecionego i lotnego.
Na polifonię w muzyce Zimpla zanosiło się już od dłuższego czasu. Na przykład pomysł realizowany w „Five Clarinets” – pięć przeplatających się klarnetowych linii melodycznych – jest rozwinięciem outra z „Luljety Leshanaku (part II)”, z albumu „Kot (czy też kotka?)” Ola Walickiego. A był to rok 2014, gdy Wacław Zimpel grał u boku Walickiego na klarnetach i harmonium, popisując się chwytającymi za serce solówkami. Na „Lines” ekspresja budowana jest zgoła inaczej. Z pomocą skomponowanych pasaży, nie improwizacji, co uwydatnia głęboki ład i harmonię muzyki, która jest wpierw pomyślana, a dopiero później zagrana. I gdy dźwięki w ostatnim „Tak, Picture” zanikają w sposób, który mógłby być preludium do pierwszego „Alupa-Pappa”, co sugeruje nie tylko konstrukcję klamrową, ale i efekt nieskończonej pętli, staje się jasne, że „Lines” to album kompletny, co w moim rozumieniu oznacza: wolny od zmarnowanych sekund. Świetna passa Wacława Zimpla trwa w najlepsze.
This is the seventh album by Polish pianist/composer Sławek Jaskułke, which finds him returning to the classic piano trio format, following a series of solo piano recordings. The trio includes also bassist Max Mucha and drummer Krzysztof Dziedzic; the latter was a member of Jaskułke's trio a decade earlier. The album presents eight original compositions, all by Jaskułke. The music was excellently recorded and the album is packaged in a very unique design, being both very original and very impractical.
Jaskulke
is undoubtedly one the top Polish pianists since the onset of the millennium,
but his recording legacy is in retrospect sadly less impressive that what it
might have been. His solo piano recordings have taken him into New Age and
other atmospheric music idioms, placing him away from the Jazz mainstream,
where he feels most comfortably. This album, therefore, is definitely a move in
the right direction.
The
compositions on this album present a reinvigorated, energetic Jaskułke, being
mostly up-tempo if not neck-breaking fast. This fresh approach is most welcome,
but it might have been a bit more constrained and relaxed. Nevertheless the
music is absorbing and certainly impressive. In my opinion it would have been
more enjoyable if more ballad material was included, but that is of course a
matter of taste.
The
strongest point of this album is the performance by the rhythm section, which
is truly spectacular. Mucha keeps his bass lines shoulder to shoulder with the
racing piano, with a feel and technical brilliance rarely experienced. Dziedzic
produces a strong barrage on the drum set, which sounds very powerful, but
brilliantly manages not to overpower the two other trio members. His drumming
is a text book example of powerful "wall of sound" Jazz drumming par
excellence.
It's great to see Jaskulke back
on track, which of course gives us hope for more great recordings to follow.
This album is definitely worth checking out, especially for those Polish Jazz
followers, who gave up on Jaskułke. It was definitely worth waiting for.
This is the second album by Polish Jazz vocalist Elma, but in fact it could be viewed as the second part of Elma's debut album, as it presents material recorded at the same recording session as the material released on the debut. A conscious decision was made at the time to collect the "song oriented" material on the debut and the improvised material on this second album.
The album was recorded by a
quartet, which features Elma with Finnish trumpeter Verneri Pohjola and Polish
pianist Dominik Wania and bassist Maciej Garbowski and was recorded at the
Studio Tokarnia and engineered by Jan Smoczyński. The music on this album
comprises of twelve improvised pieces; a prologue and then an eleven-part
suite. Except for the first part of the suite which is credited to Elma and
Pohjola, the rest of the music is credited to all four participants.
Although the Improvised Music
is enjoying a spectacular Renaissance in the last few years, it is almost
always completely instrumental and does not involve the human voice. The
glorious days of the vocal Improvised Music are sadly completely gone and
pioneering vocalists like Jeanne Lee, Lauren Newton, Urszula Dudziak, Jay
Clayton, Bobby McFerrin and others are either forgotten or changed their field
of interest. Therefore Elma can be considered as the torch bearer of this
fantastic tradition into the 21st Century.
Elma treats her voice as an
instrument, which has always been the basic rule of great vocalists. Since the
human voice is limited only by the vocalist's imagination, it is the most
versatile and virtually unlimited instrument, a fact which becomes plainly evident
to anybody listening to this music. With the incredibly compassionate
accompaniment Elma receives from her three partners, the resulting music is one
of the most unique musical creations recorded in the last few years.
The importance of this music is
twofold; firstly it is breathtakingly beautiful, emotionally intense and
aesthetically stunning and secondly it is intellectually courageous and
fascinating. Elma is not regressing to the 1970s to create more of the same
vocal Improvised Music created then, but takes the tradition right up to date,
moving forward and updating the concept, adapting it to contemporary Jazz
language, sound and vision. Her vocalese and other tricks of the trade, most of
which she invented herself or expanded from earlier examples, is a completely
new language in itself, which enables her to go where nobody went before; an
extremely rare quality these days.
The contributions of the three
instrumentalists present here is simply outstanding. They all manage to
contribute to the music without overshadowing the focus of the vocals and their
empathy and ability to communicate with Elma almost telepathically is simply phenomenal.
This is indisputably one of the
most important albums released on the Polish Jazz scene in the last decade and
as far as vocal Jazz is concerned, also on a world scale. There is no other
vocal Improvised Music of this intensity and innovative authority anywhere else
at the moment, which makes this album simply a one of its kind. To say the
truth, this album should be studied by every vocalist in the world, Jazz and
otherwise, just to make them aware of what the human voice (and mind) is
capable of. This might of course make some of them stop singing, which would be
of great benefit of course. Absolutely essential item in
every serious record collection!
This is the debut album as a leader by Polish keyboardist/composer Łukasz Pawlik, recorded with saxophonist Dawid Główczewski, bassist Paweł Pańta and drummer Cezary Konrad. The polish team is joined by American guitarist Mike Stern on one track and trumpeter Michael "Patches" Stewart on three tracks. The album presents eight original compositions, all by Pawlik.
The music is a slick, melodic
Jazz-Funk/Groove/Smooth Jazz, similar to countless other albums of this sort.
It is very well performed by all participants, who are true pros, and makes
your feet tap, but once it's over there is nothing left. The compositions are
all pretty good, but again, hardly remarkable or memorable.
Why on earth would a talented
Polish young musician play music, which others (yes Americans) have been
playing ad nauseam since the 1970s, not moving an inch forward in the last
almost 50 years. Admittedly the Polish team is in every respect as good as
their American counterparts, so what? Although this kind of music has its
followers, which of course is fine, this is only very marginally, if at all,
Jazz and should not be labeled as such.
Overall this is a good Funk/Groove album, very well played, which lovers of the genre should enjoy in full,
but definitely not something a Jazz connoisseur would listen to. And yes,
Stern's solo is as good as one might expect.
Krakowskie trio Payoff promuje swoje najnowsze wydawnictwo płytowe „Gorzkie Żale” podczas trasy koncertowej po Polsce. Podczas koncertów będzie można usłyszeć zespół w składzie: Dawid K. Wieczorek (gitara elektryczna), Bartłomiej Wielgosz (saksofon), Michał Dzioboń (perkusja) w autorskiej interpretacji tematów zaczerpniętych z tradycyjnego, XVIII-wiecznego nabożeństwa wielkopostnego. Album „Gorzkie Żale” ukazał się nakładem krakowskiego wydawnictwa Audio Cave w marcu 2016 roku.
Płyta wpisuje się w nurt mistycznego podejścia do muzyki, tak charakterystycznego chociażby dla Johna Coltrane’a. „W muzyce Payoff w przepiękny i fascynujący sposób splatają się ze sobą dwie tradycje, dając słuchaczom zupełnie nowe doświadczenie bogate w gry znaczeń, inspiracji i odniesień” – napisał w notce do płyty Rafał Zbrzeski.
TRASA:
26.02 – Kraków, Klub Re
12.03 – Lublin, Zielony Talerzyk
13.03 – Bieruń, Regionalne Centrum Kulturalno „Remiza”
This is the sixth album as a leader by veteran Polish Jazz saxophonist/composer Adam Wendt, recorded in an acoustic setting with his trio which features accordionist Paweł Zagańczyk and bassist Jarosław Stokowski. Three guest musicians are heard on a few tracks: vocalist Laura Cubi Villena, saxophonist Tomasz Wendt and euphonium player Grzegorz Nagórski. The album presents twelve tracks, ten of which are originals by Wendt (two of which are repeated in vocal and instrumental versions) and two come from the Jazz-World repertoire, composed one each by Richard Galliano and Astor Piazzolla. Villena wrote the lyrics for the three songs she performs on the album.
The music is a Jazz-World Fusion/Smooth Jazz effort, presenting a set of nice melodic compositions by the
leader, all of which have a South American feel about them, mostly associated
with the Tango. Wendt has a beautiful saxophone tone but his improvisations are
limited within the melodic "safe" zone. It's great to hear the
accordion, which is such beautiful and yet so neglected instrument in the Jazz
idiom. The bass plays clean and precise backing notes and keeps the trio well
together.
Overall this is a pleasant
album, which offers no innovation or exploration whatsoever, staying well within
the mainstream formula at all times but on the other hand it is very well
executed and is very accessible for listeners who are well outside of the
strict Jazz milieu.
"30th Birthday/30 Concerts/30 Cities" to siódmy autorski album Tomasza Dąbrowskiego, zwieńczenie serii koncertów solowych na trzydzieste urodziny artysty, które odbyły się w dwunastu różnych krajach, oraz trzech sesji nagraniowych. Muzyka została zainspirowana SUMIe - japońską monochromatyczną formą malarską, w której używa się jednego pociągnięcia pędzla. Celem techniki jest nie tyle reprodukcja wyglądu przedmiotu, ale uchwycenie jego ducha. Idea przeniesiona na język muzyki to opowieść snuta nieprzerwanie z wykorzystaniem jednego instrumentu. Trębacz niczym artysta SUMIe nie odrywający pędzla od płótna do momentu ukończenia zabiera słuchaczy do bardzo osobistego świata. Od teraźniejszych inspiracji muzycznych do zakamarków przyszłości.
Jak mówi sam artysta: Przychodzą momenty w życiu, kiedy wszystko zmienia się bezpowrotnie. Dla mnie trzydzieste urodziny to jeden z takich właśnie momentów, kiedy pierwszy raz w moim życiu zdaję sobie sprawę z upływu czasu. Myśląc o minionej dekadzie widzę, że czas upływa coraz szybciej i jest go coraz mniej. Zamiast myśleć o tym co było, staram się patrzeć w przyszłość, szukać nowych środków wyrazu, kolejnych nieotwartych drzwi. Koncerty solo to niewątpliwie najbardziej wymagająca dla mnie forma, "one man show", w którym jestem sam na scenie, nie mam się za kim schować… Tylko trąbka i tłumiki, wspomagane moją wyobraźnią, wątpliwościami i inspiracjami. Muzyką, z którą dorastałem i którą tworzyłem do tej pory."
Ukazaniu się płyty "30th Birthday/30 Concerts/30 Cities" towarzyszy premiera filmu dokumentalnego pod tym samym tytułem, którego autorami są Kristoffer Juel Poulsen i Tomasz Dąbrowski. Trzydzieści miejsc, dwanaście krajów, sześć miesięcy i dwadzieścia dziewięć dni. Tysiące kilometrów, dziesiątki samolotów, pociągów, busów, samochodów. Setki ludzi, starych i nowych znajomych. Nowe kraje i miasta. Odkryte brzmienia na trąbce i nowe tekstury. Trzy sesje nagraniowe zrealizowane w odrębnych od siebie akustycznie lokalizacjach na terenie Kopenhagi. Wydawnictwo zawiera dziesięć utworów, które w zamyśle autora mają tworzyć wspólną całość. Historię opowiedzianą w dziesięciu rozdziałach.
Amerykańsko-polskie trio Alchimia obwieściło swe istnienie albumem "Lucile" wydanym w barwach krakowskiego Instant Classic w 2014 roku. Sesja nagraniowa, której wynikiem była debiutancka płyta, okazała się jednak na tyle udana, że materiału z niej wystarczyło również na kolejne wydawnictwo "Aurora". Drugi album, z równie zniewalającym efektem, kontynuuje drogę mistycznych poszukiwań zespołu .
Polskim ogniwem tria jest basista Robert Iwanik, współtworzący w Chicago ponad dekadę temu postrockową formację Rope, nagrywającą dla zacnej wytwórni Family Vineyard. Wielce prawdopodobne, że podczas długiej emigracyjnej odysei, a także rezydencji w jednej z kolebek amerykańskiej muzyki - Chicago - Iwanik na wskroś nasiąkł tak rdzennymi dla Stanów gatunkami jak blues, jazz, czy folk. Z muzyki Alchimii wynika, że wraz z historyczną i techniczną eksploracją korzennych estetyk, zespół szczególną uwagę poświęcił poszukiwaniu duchowego absolutu leżącego u samego rdzenia amerykańskiej muzyki. Stąd w obliczu formacji takie ukierunkowanie na mistycyzm i nabożność w celebrowaniu każdego dźwięku.
Mimo tętniącego klangującym basem dynamicznego otwarcia, "Aurora" jest zbudowana na dość powolnych tempach. W toku narracji dominuje oszczędne podejście do kolejnych kompozycji, w trakcie których muzycy skupieni na budowaniu atmosfery, ograniczają swoją artykulację do sugestywnych zewów czy onirycznej melodyki. Jeśli zaś chodzi o różnorodność w warstwie instrumentalnej, to jest ona dość bogato reprezentowana. Ciekawe ucho uchwyci tu zarówno transowe bębny rodem z prymitywnej muzyki indiańskiej, a także głos fletu, który mimo że w artykulacji jazzowej, brzmieniem bezpośrednio nawiązuje do dźwiękowego anturażu pierwotnych kultur ameryki północnej. Dalej mamy bluesową gitarę i ustną harmonijkę, których pierwsze dźwięki przenoszą wyobraźnię słuchacza w preriowy krajobraz zza wielkiej wody. Cała płyta wydaje składać się z muzycznych pejzaży, opisujących pustynne bezdroża i bezkresne przestrzenie południowych Stanów. Wśród nich niespodziewanie, jeśli chodzi o kontekst nagrania, acz całkiem naturalnie jeśli chodzi o narrację, pojawiają się orientalne, bliskowschodnie wątki przemycane dyskretnie przez saksofon Dawuda Mateena.
Lektura "Aurory" oferuje słuchaczom intelektualną satysfakcję i duchowe uniesienie, kontemplację wyciszonej formy i zamkniętych w niej tęsknot. W tym ujmującym subtelnością nagraniu spomiędzy bluesowych westchnięć i alt countrowej melancholii usłyszeć można zarówno eteryczne burdony rodem z drone music, jak i gitarowe deformacje, skrzące przesterami. Wszystkie ze sobą zbalansowane w prawdziwie alchemicznym scaleniu.
Szymon Mika - guitar
Max Mucha - double bass
Ziv Ravitz - drums
Unseen
Hevhetia 2016
31 marca nakładem słowackiej wytwórni Hevhetia ukaże się album Szymon Mika Trio feat. Max Mucha & Ziv Ravitz "Unseen". Na początek kwietnia (2-7) planowane są także koncerty promujące album. Trio zagra w oryginalnym składzie z albumu.
Płyta „Unseen” nagrana została w listopadzie 2015 roku i jest autorskim albumem laureata Pierwszej Nagrody na Międzynarodowym Jazzowym Konkursie Gitarowym im. Jarka Śmietany (2015), laureata Grand Prix na festiwalu Jazz Nad Odrą (2012) oraz zdobywcy tytułu Indywidualność Jazzowa Roku. Na albumie słuchacze znajdą pięć oryginalnych kompozycji autorstwa lidera oraz trzy znane słuchaczom utwory w nowych aranżacjach. Mika do udziału w nagraniu zaprosił znanego i cenionego kontrabasistę młodego pokolenia – Maxa Muchę oraz międzynarodową gwiazdę perkusji Ziva Ravitza, znanego ze współpracy z takimi muzykami jak Shai Maestro czy Lee Konitz.
Po czterech albumach nagranych z czołówką polskich muzyków jazzowych oraz płycie „Popyt” kwartetu Szymon Mika/Mateusz Pałka to pierwsze w pełni autorskie wydawnictwo jednego z najbardziej utalentowanych gitarzystów jazzowych młodego pokolenia.
This is a live recording by the Resonance Ensemble, an international gathering of Free Jazz / Improvised Music players led by American saxophonist / clarinetist / composer Ken Vandermark, which in this case comprises of eleven musicians, including two top Polish improvisers: saxophonist / clarinetist Mikolaj Trzaska and clarinetist Waclaw Zimpel. The music, all composed by Vandermark, is en extended two-part suite, each of the parts being split into eight and six sub-parts respectively. The music was recorded at the Manggha Culture Center in Krakow, Poland.
In his liner notes Vandermark
describes this music as a summary of his career and a reflection of the many
musical influences he has absorbed over time, which according to him can be
heard in the specific sub-parts of the suite. He dedicates this album to the
great Polish contemporary Classical composer Witold Lutoslawski.
Personally I find this music
rather cold and unrelated to any specific musical associations, which is a
typical American contemporary Free Jazz, which just is there to be there, i.e.
has sense only during a live performance but repeated listening of the recorded
music has almost zero chance to happen, as the music simply does not make a
statement. I must be suffering from a very serious Vandermark overdose, but
honestly there is not much revealing music here, which propagates the Free Jazz
/ Improvised Music (more or less composed), to a new dimension or uncharted
territory. Even the usage of the electronic "lloopp" is not
interesting enough to save the day. The large ensemble parts present here
should be compared to the stuff that British and European composers /
bandleaders like Mike Westbrook, Trevor Watts and others already perfected in
the 1960s and 1970s.
There are of course brilliant
individual statements as these musicians are all well seasoned improvisers and
first class composers themselves, but their efforts with their own ensembles
are much more impressive IMHO. Overall this album will be
definitely of interest to the many Vandermark aficionados and other Free Jazz /
Improvised Music fans, but considering how many recordings of similar musical
language are being released in the last decade, it will simple blend into the
background pretty soon.
GULF OF BERLIN/OLAF RUPP – koncert w ramach In Between Festivals w OPT Wrocław. Czwartek – 17 marca 2016 OPT, godz. 20:00, bilety: 10/15/20 PLN
Gitarzysta Olaf Rupp potrafi przekształcić swój instrument w prawdziwy generator dźwięków. Muzykę improwizowaną gra od dwunastego roku życia, a gitarę trzyma w pozycji pionowej. Do tej nietypowej pozycji zainspirował go strunowy instrument szarpany zwany pipą, albo chińską lutnią. Rupp ma za sobą dziesiątki koncertów na całym świecie. Występował między innymi z Lol’em Coxhill’em, Michael’em Wertmüllerem, Peterem Brötzmannem, Johnem Zornem, Joe Williamson’em, Paulem Lovensem, Tristanem Honsingerem, Butchem Morrisem czy Tonym Buckiem.
Czołowi przedstawiciele niemieckiej sceny muzyki improwizowanej mówią własnym, wyraźnym i rozpoznawalnym głosem. Ullmann, Gschlößl, Fink i Leipnitz – wprowadzają słuchacza w świat muzycznego dialogu, ukazując intuicyjny i niewerbalny sposób komunikacji. W free jazzowym wyrazie berlińskiego składu znajdziemy odniesienia do klasyki gatunku, jak i do zupełnie świeżych trendów.
In Between Festivals
Uwaga, to nie jest kolejny festiwal. To ciągłość zdarzeń pomiędzy festiwalami. Od teraz przez cały rok będziemy sprowadzać spektakle tańca współczesnego i muzyków jazzowych z Berlina do Wrocławia. Artyści spotkają się w połowie drogi, by zaangażować się w dyskurs i wymianę. W jakim miejscu jest dziś współczesny taniec? Jak brzmi współczesny jazz i muzyka improwizowana? Sztuka rodzi się z potrzeby i jest tworzona dla odbiorców. Ale w jaki sposób oni tworzą z nią jedność? Te pytania zadawać będziemy artystom, kuratorom i publiczności z Berlina i Wrocławia. Widzimy się raz w miesiącu pomiędzy weekendami.
In Between Festivals jest częścią współpracy "Wrocław-Berlin", którą zainicjowała Fundacja Zukunft Berlin i Wrocław 2016 – Europejska Stolica Kultury. Partnerzy projektu to Kulturstiftung des Bundes, Hewlett Packard, Kulturprojekte Berlin, Luneta, Mediapool i Mica Moca. Finansowany jest przez Komisję Europejską oraz Stiftung Deutsche Klassenlotterie w Berlinie.
This is an album by the Polish/American quintet co-led by Polish saxophonist Borys Janczarski and American drummer Stephen McCraven, with Polish pianist Joanna Gajda, bassist Adam Kowalewski and American trumpeter Rasul Siddik. Together they perform eight tunes, seven of which are originals (three by Janczarski, two by Gajda and one each by McCraven and Siddik) and one is a standard by Woody Shaw.
The
music is standard mainstream Jazz, with nice compositions and eloquent
execution, but sadly not remarkable in any way. Except for the singular
Siddik's tune, which has an interesting World Music motif, the rest of the
material is well within the Bebop or even Swing tradition, which has been already
exploited to death decades ago. The musicians are all professionals, but one
can find hardly anything out of ordinary by any of them on this album. Siddik's
presence in these proceedings seems completely accidental, considering his past
musical path.
Of
course many Jazz enthusiasts still like this kind of music, especially in America, where it still rules, but honestly it
contributes nothing to the development of Jazz nowadays and recording such
music, especially in Poland,
as good as it might be, does not make much sense. Overall
it is a pleasant, well played mainstream album, which surely will please many
mainstream listeners, but is definitely not something I'd play again after
enjoying it once.
This is the third album by Polish vocalist/songwriter Ida Zalewska, recorded with a quartet comprising of pianist Kuba Płużek, who also arranged all the songs, guitarist Szymon Mika, bassist Jakub Dworak and drummer Damian Niewiński, all of them representatives of the young generation of the Polish Jazz scene. The album presents ten original songs, six of which were co-composed by Płużek and Zalewska, three are by trumpeter Jerzy Małek and one is by pianist Bogdan Hołownia. Zalewska wrote the lyrics to seven of the songs and Joanna Majorkiewicz to the remaining three; five of songs have Polish lyrics and the other five have English lyrics.
Although the album is somewhat
jazzed up, mostly by the presence of the Jazz musicians, Zalewska is body and
soul oozing the Blues, with her deep, sensual voice and vocal mannerisms all originating
in the Blues idiom. There is none of the typical Polish lyrical melancholy and
Slavic mysticism here (well almost); it is all one or another form of the Blues.
Płużek, as the composer, arranger and main accompanist took the bull by its
horns and produced a diverse but consisted body of music, which is built around
Zalewska's capabilities.
The instrumental work on this
album is relatively modest, and except for Płużek, who carries most of the weight
on his shoulders, the rest of the quartet is rather subdued. Mika plays a few
very nice solos, but on a Blues album one would expect a much more dominant
guitar presence. The rhythm section has little more to do than to keep time,
which they do pretty straightforwardly. Płużek contributes some nice solo parts
and serves the role of the accompanist amicably.
Overall, although not really my
cup of gumbo, this album is definitely something fans of Soul drenched American
Blues will enjoy a lot. The biggest problem this album presents to me is with the
lyrics: the English lyrics are fine but Zalewska's pronunciation is a bit off,
the Polish lyrics sound really unnatural in this environment and don't fit the
music very well. I guess Blues was not meant to be sung in Polish. Anyway these
are minor points and I guess this music can do very well live, much better than
in a sterile studio environment.
Maciej Fortuna - trumpet
Mack Goldsbury - tenor & soprano saxophones
Erik Unsworth - double bass
Frank Parker - drums
Zośka
FM 020
By Mateusz Magierowski
Déjà vu to wrażenie wywołujące zazwyczaj uczucie konfuzji, a nierzadko wręcz irytacji. Od tej reguły istnieją jednak wyjątki: bywa, że mając poczucie ponownego przeżywania tej samej czy bardzo podobnej sytuacji odczuwamy zadowolenie. Tego rodzaju uczucia wyzwoliła we mnie płyta międzynarodowego kwartetu Macieja Fortuny "Zośka". Krążek poznańskiego trębacza przywołał w mojej pamięci ukontentowanie inną płytą inspirowaną polską muzyką ludową, nagraną przez polskiego lidera w towarzystwie jazzmanów zza oceanu. Mowa o krążku "Folk Five" amerykańskiego kwintetu Irka Wojtczaka, który na polskim rynku wydawniczym pojawił się niemal dokładnie rok przed premierą "Zośki". Choć wybory dotyczące ludowych inspiracji obu liderów żadną miarą się nie pokrywają, a jednocześnie każdy z nich przetwarza je na swój własny język, odsłuch obu tych płyt wyzwala we mnie to samo wrażenie doświadczania bardzo udanego mariażu polskiej, śpiewnej melodyki z rasowo jazzowym feelingiem i rytmiką.
Piszę o wyborach dotyczących ludowych inspiracji dokonywanych przez Macieja Fortunę, ale gwoli ścisłości dodać należy, że w tej materii pomogli mu jego amerykańscy współpracownicy, a mianowicie Mark Goldsbury (saksofony), Erik Unsworth (kontrabas) oraz Frank Parker (perkusja). Każdy z muzyków zaangażowanych w nagranie płyty miał za zadanie wybrać po jednym utworze z materiałów zgromadzonych przez bodaj największego badacza polskiej kultury ludowej, Oskara Kolberga. Wybrane melodie stały się kanwą zespołowej improwizacji, a program płyty dopełniły utrzymane w ludowym klimacie kompozycje lidera.
Tak nakłonienie Amerykanów do wzięcia udziału w wyborze repertuaru i głębszego zanurzenia się w świat polskiej muzyki ludowej, jak i doświadczenia wcześniejszej współpracy zaprocentowały spójną, ale żadną miarą nie monotonną stylistycznie propozycją. W interpretacji zespołu Fortuny ludowe melodie nie tracą nic ze swojej liryczności, zyskując na żywiołowości i autentyczności. Ich aranżacyjne przetworzenie oraz umieszczenie w bopowym anturażu, budowanym zwłaszcza przez intensywną pracę sekcji Unsworth-Parker owocuje nagraniem, które choć jest stylistycznie nieodległe od jazzowego mainstreamu, nie daje się łatwo ująć w karby wszelkich recenzenckich i muzykologicznych klasyfikacji.
Płyta polsko-amerykańskiego kwartetu poznańskiego trębacza to niewątpliwie kolejna z licznych w ostatnich latach udanych prób zmierzenia się ze spuścizną polskiej muzyki ludowej, podejmowanych przez twórców polskiej sceny jazz-improv. Tego rodzaju przemyślanym i autorskim próbom wypada tylko przyklasnąć, bowiem - parafrazując klasyka - Polacy nie gęsi i nie tylko własną muzyczną tradycję mają, ale też, czego dowodzi "Zośka", potrafią o niej własnym językiem opowiadać.
Trio namaszczone przez Johna Zorna zagra na rozgrzewkę przed Katowice Jazz Art Festival. Na swój debiutancki album kazali czekać aż osiem lat. Wydana w styczniu 2015 roku płyta „Hypercolor” za oceanem zebrała doskonałe recenzje nie tylko w branżowych mediach. Ich muzyka nie daje się łatwo sklasyfikować. Nic dziwnego – zespół tworzy bowiem trójka wirtuozów, z których każdy wnosi własne inspiracje i muzyczne doświadczenia. Gitarzysta Eyal Maoz inspiracje czerpie z tradycji izraelskiej, basista James Ilgenfritz, mimo, że kształcił się w muzyce tradycyjnej i jazzowej, sam nazywa siebie entuzjastą hałaśliwego rocka. Trzeci z muzyków – perkusista Lukas Ligeti, z jednej strony pozostaje pod wpływem muzyki swojego ojca – Gyorgy’a Ligeti (uznanego za jednego z czołowych kompozytorów muzyki współczesnej), z drugiej zaś - inspirują go polifoniczne, afrykańskie rytmy. Portal Pop Matters tak pisze o muzyce Hypercolor: „Czy to jazz? Rock? Frank Zappa w krzywym zwierciadle? Nie ważne jak to nazwiemy, to niezaprzeczalnie odważna i radosna jazda”. Zespół występował m.in. na New York City Winter Jazzfest, włoskim Vicenza Jazz Festival, czy festwalu The Stone w Nowym Yorku.
Bilety w cenie 30 zł (normalny) i 20 zł (ulgowy - dla posiadaczy katowickiej karty Aktywni Seniorzy 60+) do kupienia na portalach ticketportal, ticketpro oraz przed koncertem. Zapraszamy serdecznie !!!
This album presents a collection of radio recordings by the Polish Jazz ensemble called Fly Ensemble, led by guitarist Wiesław Wilczkiewicz, who was a member in the legendary Alex Band. The ensemble also included several other ex-Alex Band members like keyboardist Marek Walarowski and saxophonist Jerzy Mucha, and featured guest artists like violinists Krzesimir Dębski and Zbigniew Wodecki. The album presents ten instrumental pieces, five of which were composed by Wilczkiewicz, two by Walarowski, and one each by Mucha, Wodecki and American pianist Randy Weston.
The music is a superb blend of
Jazz/Groove/Funk, with excellent melodies and interesting arrangements,
altogether perfectly executed. Although definitely on the easy side of the
genre, it is fascinating and intelligent, and still sounds great over three
decades later. The musicians involved in these recordings are all top
professionals and manage to make the best of it. Although some people might
consider this Smooth Jazz, it stands miles above what passes as Smooth Jazz
these days and is infinitely more sophisticated.
I had a great time listening to
this music, in spite of its easy-going approach and perhaps even because of it.
With music getting more and more convoluted over time, the simply stated but
elegant phrases on this album are a truly relaxing and entertaining. Thanks to
GAD Records for bringing this music back to circulation, as it fully deserves
it.
This is the fifth installment of the archival series released by GAD Records, which presents the work of Polish Jazz vibraphonist/composer/bandleader Jerzy Milian. This chapter is dedicated to Milian's ballet music, and presents four of his works, three of which were choreographed for the stage by the pioneering Polish choreographer Conrad Drzewiecki. One piece was recorded by the Poznan Opera Orchestra, which featured saxophonist Zdzislaw Nowak, and the other three by the excellent East German Rundfunk Tanzorchester Berlin conducted by Gunter Gollasch, which featured the legendary saxophonist Ernst-Ludwig Petrowsky and trumpeter Joachim Graswurm. The composition entitled "Tema Con Variazioni", which was released on Milian's album "Muzyka Baletowa I Filmowa" appears here in its full version for the first time.
The
music is completely visionary, as usual in Milian's case, floating somewhere
between Third Stream, Duke Ellington's Jazz suites and contemporary Classical
Music. Considering the fact he was only in his thirties, when this music was
composed, he already had a tremendous experience and vision, which only very
few of his contemporaries shared.
The
recording with the Poznan Opera Orchestra is a bit stiff (except for the
excellent saxophone parts), as these were classically trained musicians and
Milian's intricacies must have been straining for them, but the three Berlin
recordings are all spectacular and awe inspiring, especially in retrospect.
Nobody today dares to write and perform such complex and farsighted music and
perhaps we should be grateful to the Socialist Era, which enabled projects that
in today's economic reality would be completely impossible to realize.
This is
unquestionably one of the strongest albums in this series, which of course has
a tremendous historic value, but first and foremost presents some incredible
music, which absolutely has to be preserved for posterity. For Polish Jazz
connoisseurs this is an essential piece of the puzzle and a must in every
serious record collection. Brilliant stuff!