Maciej Fortuna - trumpet
Mack Goldsbury - tenor & soprano saxophones
Erik Unsworth - double bass
Frank Parker - drums
Zośka
FM 020
By Mateusz Magierowski
Déjà vu to wrażenie wywołujące zazwyczaj uczucie konfuzji, a nierzadko wręcz irytacji. Od tej reguły istnieją jednak wyjątki: bywa, że mając poczucie ponownego przeżywania tej samej czy bardzo podobnej sytuacji odczuwamy zadowolenie. Tego rodzaju uczucia wyzwoliła we mnie płyta międzynarodowego kwartetu Macieja Fortuny "Zośka". Krążek poznańskiego trębacza przywołał w mojej pamięci ukontentowanie inną płytą inspirowaną polską muzyką ludową, nagraną przez polskiego lidera w towarzystwie jazzmanów zza oceanu. Mowa o krążku "Folk Five" amerykańskiego kwintetu Irka Wojtczaka, który na polskim rynku wydawniczym pojawił się niemal dokładnie rok przed premierą "Zośki". Choć wybory dotyczące ludowych inspiracji obu liderów żadną miarą się nie pokrywają, a jednocześnie każdy z nich przetwarza je na swój własny język, odsłuch obu tych płyt wyzwala we mnie to samo wrażenie doświadczania bardzo udanego mariażu polskiej, śpiewnej melodyki z rasowo jazzowym feelingiem i rytmiką.
Piszę o wyborach dotyczących ludowych inspiracji dokonywanych przez Macieja Fortunę, ale gwoli ścisłości dodać należy, że w tej materii pomogli mu jego amerykańscy współpracownicy, a mianowicie Mark Goldsbury (saksofony), Erik Unsworth (kontrabas) oraz Frank Parker (perkusja). Każdy z muzyków zaangażowanych w nagranie płyty miał za zadanie wybrać po jednym utworze z materiałów zgromadzonych przez bodaj największego badacza polskiej kultury ludowej, Oskara Kolberga. Wybrane melodie stały się kanwą zespołowej improwizacji, a program płyty dopełniły utrzymane w ludowym klimacie kompozycje lidera.
Tak nakłonienie Amerykanów do wzięcia udziału w wyborze repertuaru i głębszego zanurzenia się w świat polskiej muzyki ludowej, jak i doświadczenia wcześniejszej współpracy zaprocentowały spójną, ale żadną miarą nie monotonną stylistycznie propozycją. W interpretacji zespołu Fortuny ludowe melodie nie tracą nic ze swojej liryczności, zyskując na żywiołowości i autentyczności. Ich aranżacyjne przetworzenie oraz umieszczenie w bopowym anturażu, budowanym zwłaszcza przez intensywną pracę sekcji Unsworth-Parker owocuje nagraniem, które choć jest stylistycznie nieodległe od jazzowego mainstreamu, nie daje się łatwo ująć w karby wszelkich recenzenckich i muzykologicznych klasyfikacji.
Płyta polsko-amerykańskiego kwartetu poznańskiego trębacza to niewątpliwie kolejna z licznych w ostatnich latach udanych prób zmierzenia się ze spuścizną polskiej muzyki ludowej, podejmowanych przez twórców polskiej sceny jazz-improv. Tego rodzaju przemyślanym i autorskim próbom wypada tylko przyklasnąć, bowiem - parafrazując klasyka - Polacy nie gęsi i nie tylko własną muzyczną tradycję mają, ale też, czego dowodzi "Zośka", potrafią o niej własnym językiem opowiadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz