Tomasz Dąbrowski - trumpet, mutes
Hiroshi Minami - piano
Hiroki Chiba - double bass, electronics
Hiroshi Tsuboi - drums
Ninjazz
FOR TUNE 0135
By Maciej Krawiec
FOR TUNE 0135
By Maciej Krawiec
Tomasz Dąbrowski zdążył przyzwyczaić już swoją widownię do tego, że regularnie można obcować z dźwiękami jego trąbki na coraz to nowszych płytach. W tym roku między innymi na takich wydawnictwach, jak "Basement Music" w duecie z Jackiem Mazurkiewiczem, "The Jig Is Up" w ramach kwartetu FUSK czy wydanym właśnie na winylu albumie "Ninjazz". Z przyzwyczajeniem mogłaby wiązać się przewidywalność, a to w jazzie zjawisko najgorsze z możliwych. W tym jednak wypadku przewidywalność dotyczy... dobrej jakościowo, różnorodnej muzyki improwizowanej, czego Dąbrowski jest gwarantem.
Jego najnowsza płyta to kolejny owoc współpracy z artystami japońskimi, z którymi w 2015 roku wydał krążek pod tytułem "Strings". Tamta sesja była pierwszym spotkaniem Polaka w składzie z pianistą Hiroshim Minamim, kontrabasistą Hirokim Chibą i perkusistą Hiroshim Tsuboi. "Nagrywaliśmy w środku nocy w tokijskim klubie. (…) Pragnienie grania świetnej muzyki wzięło górę i wszyscy to czuliśmy, niezależnie od tego, że nie mogliśmy o tym porozmawiać" – wspomina Dąbrowski. Nie wiem, jak od tamtego wydarzenia ewoluowała komunikacja werbalna trębacza z Japończykami, ale ich muzyczne porozumienie prezentuje się teraz bardzo dobrze, na co wpływ najpewniej miały również wspólne trasy koncertowe.
"Ninjazz" oferuje dziewięć utworów, które – pośród surowej, niemal wyłącznie akustycznej gry kwartetu (wyjątkiem jest okazjonalne użycie elektroniki przez kontrabasistę) – stanowią eksplorację rozmaitych myśli w sprawach kompozycji, emocji czy brzmień. Dąbrowski zręcznie równoważy te zainteresowania: bez epatowania żadną z konwencji, operuje melodiami bez upiększeń i freejazzową gęstwiną dźwięków, ale również chętnie sięga po zabiegi sonorystyczne czy liryzm o nieoczywistej urodzie. Udaje mu się mądrze łączyć różne energie w zespole, zestawiać odmienny typ pracy muzyków, ciekawie zmieniać dynamikę utworów.
Mimo tego interesującego bogactwa środków, na "Ninjazz" – czego z postawą wojowników ninja na pewno nie skojarzymy – dominuje swoista intymność tworzenia. Najbardziej osobiste partie należą do lidera, ale również pianista opowiada o sobie niemało. Akcja kompozycji najczęściej toczy się niespiesznie, kwartet ma czas, by przewidziane przez Dąbrowskiego melodie, rytmy i sfery przemierzać. To album ciekawy, wielobarwny, trudny do zaszufladkowania. No, chyba że na szufladce znajdzie się po prostu napis: "Tomasz Dąbrowski".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz