Paweł Szamburski - clarinet
Michał Górczyński - contrabass clarinet
Tomasz Pokrzywiński - cello
with Choir "Grochów" (9)
Tomasz Pokrzywiński - cello
with Choir "Grochów" (9)
Nigunim
By Jędrzej Janicki
Jedno jest pewne - trio Bastarda jeńców nie bierze. Na debiutanckiej płycie tego zespołu (zatytułowanej "Promitat Eterno") znalazły się kompozycje średniowiecznego kompozytora Piotra z Grudziądza. Druga płyta Bastardy, "Ars Moriendi", poświęcona była tematyce śmierci w ujęciu średniowiecznych i wczesnorenesansowych pieśni. Tym razem Paweł Szamburski (klarnet), Tomasz Pokrzywiński (wiolonczela) i Michał Górczyński (klarnet kontrabasowy) postanowili zająć się tradycyjnymi pieśniami żydowskimi znanymi jako nigunim - rytmicznymi melodiami śpiewanymi bez słów. Sposób pojmowania world music dla muzyków Bastardy nie polega jednak na wyciąganiu z lochów historii mniej lub bardziej udanych melodyjek. To, co panowie tworzą, to prawdziwe misterium, w którym tradycyjne melodie i struktury w brawurowy sposób mieszają się z wrażliwością całej trójki artystów.
Otwierający płytę "Emes" to posępny utwór posiadający w sobie bardzo wiele z ilustracyjnego charakteru. "Mame", zwłaszcza w drugiej części, ma już o wiele bardziej melodyjny charakter, jednak w kompozycji tej nadal pobrzmiewają szaleńcze i złowieszcze nuty. Przepięknie wybrzmiewa z kolei "Achar", który w pewnym swoim fragmencie przełamany zostaje marszowym wręcz spiętrzeniem dźwięków, które wywołać może doprawdy dojmujące zaniepokojenie u odbiorcy.
Utwór "Modziter" wprowadza chwilę ukojenia i ciut inną atmosferę - to wyraźny flirt z muzyką klezmerską, nieco lżejszą, lecz nadal bardzo mocno osadzoną w tradycji. Bastarda najlepsze zostawiła sobie jednak na sam koniec. "Ledovid" to prawdziwa perełka. Sama pieśń jest z jednej strony podniosła, a z drugiej wyjątkowo rzewna. Ta pozorna sprzeczność swoją syntezę znajduje w przepięknym finale, który staje się ostatecznym dowodem na to, że właśnie wysłuchaliśmy czegoś niezwykłego.
Płyta "Nigunim" wywołuje bardzo specyficzną i niespotykaną reakcję estetyczną. Z jednej strony w sposób absolutnie szczery doceniamy piękno tych zapomnianych kompozycji, z drugiej - odczuwamy delikatny niepokój. "Nigunim" uwodzi nas i czaruje, lecz tworzy pewną barierę, której nie jesteśmy w stanie swobodnie przeskoczyć. Wszystko to jednak potęguje i tak niemałą siłę oddziaływania tego nagrania. Ciągle wydaje mi się, że jeszcze tak wiele pozostaje do odkrycia w tych niezwykłych utworach. Czasami mam wrażenie, że znam je od lat, a czasami brzmią dla mnie wręcz zupełnie obco. Tak czy inaczej, muzykom z Bastardy należą się najszczersze gratulacje - "Nigunim" to prawdziwie fascynujące dzieło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz