Marcin Janek Extradition Quitnet
Marcin Janek – soprano & tenor saxophones, flute
Piotr Szlempo – trumpet / flugerhorn
Dominik Kisiel – piano
Paweł Urowski – bass
Maksymilian Kreft – drums
Wojciech Staroniewicz – tenor saxophone (special guest in track Nr 2)
Movin' On
Wydawca: AllegroRecords (2021)
Szczerze mówiąc lider zespołu Marcin Janek jakoś nie zaistniał - do tej pory - w mojej jazzowej świadomości. Wiedziałem, że funkcjonuje na scenie trójmiejskiej, na przykład w ramach etniczno-jajcarskiego Afreakan Project Wojtka Staroniewicza, GPN Septetu założonego przez Piotra Nadolskiego czy współpracując przy nagraniu płyt np. Cezarego Paciorka i Patrycji Ziniewicz. Czego nie wiedziałem to fakt, że grał też z Kamilem Bednarkiem i Behemotem. Czyli nie jest to postać anonimowa, co więcej obcowanie tak z jazzem jak i muzyką popularną, pozytywny - co jest rzadkie - wpływ wywarło na materiał na jego debiutanckiej płycie, o której właśnie piszę.
Na czym polega ten pozytywny wpływ? Na szukaniu języka przystępnego, który byłby zrozumiały dla publiczności. W polskim jazzie nastąpiło poważne przełamanie i to w kilku kierunkach. Mamy z jednej strony kwitnącą niwę muzyki improwizowanej, nieraz zwanej awangardową, co jest etykietką tak nie przystającą, że aż śmieszną. Ten rodzaj muzyki kochamy na naszym blogu, ale byłoby smutne gdyby był jedynym jaki przetrwa śmierć jazzu (która nigdy - wierzymy w to - nie nastąpi). Jest jazz głównego nurtu, który ma się średnio, przypominając czasami zardzewiałą konserwę, chociaż i w nim widać symptomy otwarcia na zmieniającą się rzeczywistość. Świadczy o tym np. najnowszy album "Comet Sings" weterana polskiej sceny Artura Dutkiewicza i jego trio. Mamy wreszcie jazz rozrywkowy, najbardziej kochany przez publiczność, lecz obłożony anatemą przez wielu krytyków, którzy na takie nazwiska jak Leszek Możdżer czy Wojtek Mazolewski, dostają wysypki. Który jednak jest szanowany przez piszącego te słowa ciągle śniącego o tym, że kiedyś z tego nurtu powstanie nowa polska muzyka popularna (właściwie już tak kiedyś było), która zastąpi potworka pod postacią disco polo i tym podobnych.
Wróćmy teraz do płyty "Movin' On" kwintetu Marcina Janka. Stoi ona gdzieś na rozdrożu tych trzech nurtów. W najlepszych momentach jak w "Ayat" i "Movin" jest obietnicą równie porywającej muzyki jak najlepsze kawałki np. kwintetu Wojtka Mazolewskiego. W "One day", "New Solution", "Digger" czy "Asia" wracamy do starego dobrego jazzu, który zagrany jest bardzo rzetelnie, ale nic ponadto. Ciężko się będzie tym przebić nie tylko na scenie światowej, ale i polskiej, po prostu jest bardzo dużo zespołów grających podobnie, i tak jak ten zespół, na świetnym poziomie. W ostatnim utworze "Mujrimun" mamy najwięcej improwizacji i to z powrotem zaczyna porywać: charyzmatyczna solówka Piotra Szlempo na trąbce, ekstatyczny rytm Maksymiliana Krefta na perkusji, birdowska w stylu improwizacja lidera na saksofonie tenorowym, szalejący na fortepianie jak McCoy Tyner Dominik Kisiel, niezawodny Paweł Urowski na basie, sprawili że ten utwór zabrzmiał jak wyśmienita obietnica na przyszłość.
To naprawdę warty odnotowania debiut: nie ma w nim nic szkolnego, z płyty emanuje pewność siebie, duża kreatywność szczególnie w obszarze wpadających łatwo w ucho, ale nie banalnych kompozycji. Mam tylko nadzieję, że nie jest to ostatnie słowo Marcina Janka, że będzie pamiętał, że jazz to przede wszystkim muzyka, która musi zaskakiwać. Że nie wyląduje na mieliźnie z jazzem, który już wszyscy dawno słyszeliśmy. Wierzę, że nie i dlatego niecierpliwie czekam na jego kolejne projekty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz