Piotr Schmidt - tp
Kęstutis Vaiginis - ts, ss
David Dorużka - g
Paweł Tomaszewski - p
Harish Raghavan / Michał Barański - b
Jonathan Barber / Sebastian Kuchczyński - dr
"Komeda Unknown" (2022)
Wydawca: SJ Records
Autor tekstu: Jedrek Janicki
Jak mawia gangsterska mądrość, tematy niedomknięte należy zamykać. Wątpię by takim właśnie postanowieniem kierował się trębacz Piotr Schmidt tworząc płytę Komeda Unknown 1967, jednak w koncepcji samego tego nagrania śmiało dopatrzeć się można pewnej symboliki domykania koła historii - jakkolwiek górnolotnie i pretensjonalnie fraza ta miałaby zabrzmieć w piśmie. Na szczęście jednak, w dźwięku wypada o wiele godniej!
Jak wszyscy nawet nie tak doskonale zaznajomieni z historią polskiego jazzu wiedzą, w 1967 roku Krzysztof Komeda zaproszony został przez Joachima-Ernsta Berendta do wzięcia udziału w projekcie Jazz und Lyrik. Komeda, ryzykując ze względów politycznych naprawdę całkiem sporo, ochoczo jednak na propozycję Berendta przystał i stworzył dzieło Meine süße europäische Heimat (Moja Słodka europejska ojczyzna), będące zdumiewającą mieszanką jazzu i poezji najwybitniejszych polskich poetów. Nagranie to znakomicie zreinterpretował w 2018 sekstet Ptaszyna Wróblewskiego (płyta wyszła pod tytułem Moja słodka europejska ojczyzna w ramach serii Polish Jazz) oraz nieco mniej udanie w 2021 Sławek Jaskułke na płycie Europa 67/21.
Schmidt ze swoim zespołem nie odwołują się jednak bezpośrednio do nagrań, które znalazły się na winylu Meine süße europäische Heimat, lecz do zaginionych kompozycji Komedy z tamtej sesji nagraniowej, które na płycie nigdy się nie znalazły. Szczęśliwe zrządzenie losu chciało, że podczas szczegółowej kwerendy w Bibliotece Narodowej w Warszawie udało się odnaleźć rękopisy tych sześciu zaginionych kompozycji, które posłużyły Schmidtowi za podstawę realizacji płyty Komeda Unknown 1967 („uzupełnieniem” całości nagrania okazał się znany już wcześniej utwór After Catastrophe napisany do wiersza Campo di Fiori Czesława Miłosza).
Komeda Unknown 1967 nie jest wyłącznie wynikiem iście heglowskiej rozumnej konieczności dziejowej, lecz jako płyta sama w sobie (Kant przewraca się w głowie, Ding an sich przecież musi pozostawać nieuchwytne!) również broni się bardzo dobrze. Międzynarodowemu sekstetowi Schmidta udało się wypracować bardzo spójne i pełne brzmienie. Nie zaskakuje ono swoją wybuchowością, jednak świetnie współgra z refleksyjnymi i nieco melancholijnymi kompozycjami Komedy. Moją szczególną uwagę zwracają te nieco dynamiczniejsze fragmenty płyty, które doskonale wręcz podkreślane są przez pracę sekcji rytmicznej – posłuchajcie chociażby saksofonowej solówki Kestutisa Vaiginisa, wspartej przez podkład stworzony przez perkusistę Jonathana Barbera oraz kontrabasistę Harisha Raghavana w kompozycji When the Light of Imagination Goes Out. Co jednak moim zdaniem najważniejsze, zespołowi udało uciec się od pułapki zastawionej przez dorobek i legendę kroczącą ramię w ramię z samą muzyką Komedy. Duch Komedy sekstetu zdaje się nie obezwładniać! Brak rozbuchanej eksperymentalności i pewna oszczędność w traktowaniu materii muzycznej jest w tym wypadku świadectwem muzycznej dojrzałości sekstetu, a nie obaw o zszarganie dobrego imienia legendy. To kawał bardzo porządnie zagranego jazzu, który niesie w sobie również bardzo ciekawy koncertowy potencjał.
Jazz, pomimo swojego buntowniczego i crossoverowego charakteru, bardzo mocno osadzony bywa w tradycji i dorobku wcześniejszych mistrzów. Powrót do ich twórczości to nie tylko zadanie dla dziennikarzy i historyków muzyki, lecz także (a moim zdaniem, przede wszystkim!) samych muzyków. Świetnie więc, że jazzman dość znany jak na polskie standardy do lochów archiwów zajrzał i wyciągnął z nich perełkę – gwoli ścisłości do tych lochów zajrzał Prezes Stowarzyszenia Opieki Nad Spuścizną Krzysztofa Komedy Krzysztof Balkiewicz oraz muzykolog Justyna Raczkowska, a Schmidt ich rewelacyjne odkrycie doprowadził do formy muzycznej. Co więcej, sekstet Schmidta tę muzykę zrozumiał i w naprawdę udany sposób przedstawił ten typowo Komedowski wymiar tworzonej przez niego muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz