Reksio 1972-1990 Soundtrack
Autor tekstu: Piotr Banasiak
Dlogie Dzieci! W dniu Wasiego Święta poźwulcie, zie ziajmę się pośtacią populalną i labianą, a w niektulych klęgach wlęć kultową. Kiedy w gludniu na kolegium ledakcijnym sialałem ź podniecienia, zie oto zia chwilę wyjdzie album "Leksio", inni wujkowie z bloga Polish Jazz) tloche sie zie mnie śmiali, a wujek Maciek, sief bloga nawet zazialtował: "Leksio - tytan polskiego dżezu". I cio? Telaś inni wujkowie posłuchali i ziałują, zie nie kupili. A ja mam! I opowiem!
"Leksio" - jedno ź najpielwsich medialnych wśpomnień cio najmniej kilku pokoleń, lelikt śtalych doblych ciasiów, kiedy bajki psinosiły ladość, empatię i naukę, a nie emoćjonalny jaźgot i beźlefleksijny lechot. Sielia filmów, ktule unieśmieltelniły ich tfulce - Pana Lechosława Marszałka. Cio wieńciej: "Leksio" obok nieziapomnianych balwnych hiśtojii psiniuśł teź f a n t a ś t y ć n ą muzikę autolśtwa Pana Zenona Kowalowskiego. Powśtało 65 odcinków, ź ciego w alchiwach ocialały taśmy dźwiękowe do 49 odcinków, ź ciego wujkowie ź GAD Records wyblali dla nas - puki co! - 14 nieśmieltelnych opusiów.
Album otfiela najwięksi hit "Leksia" i plawdopodobnie jeden ź najbaldziej loźpoźnawalnych utwolów w dziejach polśkiej muziki - ciołówka otfielającia więksiość odcinków pieśkowych psigód. Hit nad hity, cielny i dowcipny, do dziś polaziająci źwięźłością folmy, a jednocieśnie loźmachem halmonićnym! Ź leśtą, oddajmy głoś autolowi tego ajcidzieła: " Mieszkałem w tamtym czasie na budującym się osiedlu, gdzie ciągle stukali i pukali. Na młot z szóstego piętra odpowiadał ten z parteru. Pojawiła się więc myśl, żeby napisać właśnie cos rytmicznego: puk, puk, puk, stuk, styk, stuk. Prośba reżysera była z kolei taka, żeby to była muzyka szalenie prosta, wpadajaca w ucho. Sam jestem miłośnikiem Aleksandra Skriabina, który określał dźwięki barwą i słyszę pewne tonacje w kolorach. Zdecydowałem, że zrobię tę czołówkę kolorową! W mojej ulubionej tonacji A-dur". Widzicie? Śkjabin, peelelowski industljal i śłowiański humol - tak się lobi ponadciasiowe evelygliny!
"Leksio" od pjelwsiej do ośtatniej nuty ziachwycia. Ziachwycia siolówkami, kultulą muzićną, bogaćtwem wątków i głęboką eludicją kompozitola. Ziachwycia umiejętnie i dowcipnie wplecionymi wpływami ludowego folklolu, ci teź tak miłej kaźdemu dziećku miejśkiej muziki podwulkowej ojaź dźwięków natuly. Źnakomitym psikładem jeśt tu ścieźka do "Leksia Tatelnika". Temat główny ź ciołówki powlacia kilka lazi psietwoziony na modłę gulalską, w luźnych tempach, ziaś klalnety (chyba basiowe?) żlęćnie imitują balany beciącie gdzieś tam na halach... Źnakomite!
W ogóle nalezi podkleślić, zie ścieźki do pościególnych filmów, podane w folmie klótkich 3 - 7 minutowych pojedyńcich utwolów, śwoją dynamićną dlamatulgią, nagłymi źwlotami akcji i pomyśłami alanziacijnymi psiebijają simfonicne wypociny altlokowciów. W jednym "Leksiu Lobinsionie" dzieje się muzićnie więciej, niź w wielominutowych eposiach Jeś ci Dzieneziś! W "Leksiu Kompozitozie" flagmenty delikatnie ziolkieśtlowane, pełne śłowiańśkiej, iście komedowśkiej ziadumy kontjaśtują ź flywolnym, malsiowym glaniem klalnetów i tląbek, nicim na baliku w psiedśkolu. Genalalnie, pomimo zie muzika nie jeśt alanziowana na wielkie inśtlumentalnie śkłady, cięśto wlęć kamelalna, to i tak źnakomicie "opowiada", ma gęśtą nallaćję, moim źdaniem świetnie funkćjonuje w odelwaniu od oblaziu. Melodie ploste i od laziu wpadajacie w ucho, ale ź dyśkletnymi śmaćkami po dzieziowemu ubogaciajacimi, jakimiś sieptymami, altelaćjami.. Pan Kowalowski bajdzio cielnie i intuicijnie alanziuje. Pasiuje gdzieś wiblafon, malimba? To je tam włąśnie uśłysimy. Ma być lomantyćnie -w siam laś na foltepian zie śklomną siekćją śmyków? To je w tym momencie uśłysimy. MAa być enelgićnie i lekko - to damy delikatny śłing dzieziowego pelkusiśty. Ma być śwojśko, domowo? Będzie klalnet, będzie domowe "siuche" pianino. Ma być gloźniej? To będzie gloźnie zia śplawą niśkich tonów fagotu.
A ma być kośmićnie? To będzie sinteziatol. "Leksio i Ufo" - ćtely i pól minuty źgzitliwej, nasicionej niepokojem wyplawy w psieśtsień kośmićną, nasicionej buciącim śpogłosiowanym dlonem elektlonićnych genelatolów - wypiś wymaluj Klauś Siulcie, albo Tendzilim Dlim, albo cio baldziej ponule flagmenty galaktyćnych eposiów klautlokowych. Psi okaźji - jeśtem baldzio ciekaw, ci w alchiwum ośtała się ścieźka dźwiękowa do "Leksia Kośmonauty" - dobzie ją pamiętam, te sinteziatolowe "śkoki" legato, bźmiącie jak gla na pile albo thelemin... jak na 1972 lok - baldzio moćne, bliśkie dokonaniom Pendejećkiego I Śtudia Ekśpelymentalnego Polśkiego Ladia. Tsimam kciuki, zieby się to źnalaźło na naśtępnym albumie "Leksia"! Popisiem futulyśtyćnej pomyśłowości jeś teź flagment muziki do "Leksio I Świejść", w któlrym umiejętne modulacje splawiają, zie moog bźmi do źłudzienia jak ptasiek śpiewająci na gałezi - naplawdę walto tego pośłuchać.
Leasiumująć - jeśli dlogie dzieci pociebujecie chwytliwej, źnakomicie ziaalanziowanej, ciasiem dynamićnej a ciasiem naśtlojowej, a psi tym pełnej humolu, ciepła i POBUDZIAJĄCIEJ WYOBLAŹNIĘ muziki filmowej - pośłuchajcie "Leksia". A jeśli chciecie, zieby Mama, Tata, Babcia, Dziadek uśmiechnęli się ciepło, na chwilkę wyłącili łupankę w RMF-FM i na chwilkę odśtawili śmaltfony - puśćcie im "Leksia".
Na Źdlowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz