Mateusz Rybicki - clarinet, voice, wind instruments, kalimba
Zbigniew Kozera - double bass, preparations, wind nstruments, kalimba
Samuel Hall - drums, percussion, preparations, wind instruments
In The Land Of Green Dust
MULTIKULTI MPI 046
By Andrzej Nowak
Najwyższa pora wybrać się na… spacer do lasu! Pomocni w realizacji tego przedsięwzięcia będą: Mateusz Rybicki (klarnet, głos instrumenty dmuchane i kalimba), Samuel Hall - perkusja, instrumenty perkusyjne, preparacje, instrumenty dmuchane) oraz Zbigniew Kozera (kontrabas, preparacje, instrumenty dmuchane i kalimba). Muzycy funkcjonują pod nazwą Sundogs, a nagranie powstało w Lesie Osobowickim we Wrocławiu. Dwie, jak to w lesie, wyjątkowo swobodne improwizacje, łącznie 32 minuty i kilka sekund.
Być może "In The Land Of Green Dust" to bardziej nagranie field recording albo coś na kształt słuchowiska radiowego. Być może muzycy i ich instrumenty znaleźli się w Lesie Osobowickim zupełnie przypadkowo, a za całość rejestracji dźwiękowej odpowiada tu jedynie matka natura. Być może warto przywołać w pamięci nagranie Mikołaja Trzaski i braci Oleś, którzy na początku ubiegłej dekady postanowili muzykować na ulicy, dla całkiem przypadkowych przechodniów. Jakkolwiek by tego nie nazwać, przed nami … być może rodzaj improwizowanego performansu.
Szum lasu, garść mikroskopijnych fonii, bezwzględnie do odsłuchu słuchawkowego. Tajemna podróż w poszukiwaniu zagubionych dźwięków. Lekki klarnet, mikro grzmoty kontrabasu, small drum kit ledwie dotykany małym palcem. Sztuka zaniechania, minimalizmu, czyniona w przestrachu przed naruszaniem równowagi fonicznej zastanego ekosystemu. Pierwszy ze snu zimowego zdaje się budzić niedźwiedzi bas, sójka-klarnet delikatnie podśpiewuje, małe dzwonki pobrzmiewają, a ptaki, te prawdziwe, snują mikro melodie. Wokół także sporo dodatkowych, niezidentyfikowanych fonii wprost z żywego lasu. Kontrabas ma tu chyba najwięcej do powiedzenia, wydaje się wyznaczać kierunek improwizacji.
Druga partycja nagrania wnosi do tej zabawy odrobinę więcej życia - klarnet nawołuje do gromadzenia się wokół ogniska, perkusjonalia przelewają życiodajną wodę, a kontrabas stoi w miejscu i pohukuje. Spektakl etno free improv on minimal trwa w najlepsze. Don Cherry i jego "Multikulti"? Air Henry’ego Threadgilla? Muzycy zmieniają instrumenty jak rękawiczki, od dawna nie wiemy już, kto odpowiada za dany dźwięk, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Odrobina dynamiki rodzi się z grzmotów kontrabasu i śpiewu dwóch dęciaków, które niespodziewanie nabrały ochoty na swobodny taniec. Repetycje, skoki w górę i bystre opadanie. Na moment flow narracji przejmują ptaki, muzycy milkną i czekają na rozwój wypadków dźwiękowych. Potem wracają, by wydobyć ostatnie oddechy ze swoich instrumentów.
Tekst pierwotnie opublikowany na blogu Trybuna Muzyki Spontanicznej.
Tekst pierwotnie opublikowany na blogu Trybuna Muzyki Spontanicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz