Mam tu swój dom (2021)
By Maciej Nowotny
Trudno sobie wyobrazić polską kulturę XX wieku bez filmu, a ten film bez muzyki, która w dużej mierze stanowiła o jego wyjątkowości. Wreszcie tej muzyki bez... jazzu. Tak, jazz w dużej mierze stworzył ten fenomen jakim jest polskie kino, a szczególnie tzw. szkoła polska, ale oczywiście nie tylko. W tym kontekście nazwisko Krzysztofa Komedy jest oczywiście pierwszym, które przychodzi do głowy, ale przecież nie tylko ono. Prawdziwym gigantem był niedawno zmarły Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz, który napisał muzykę do niezliczonych filmów i seriali w tym tak znanych jak "Wojna domowa", "Stawka większa niż życie" czy "Czterdziestolatek". Ale wspomnieć należy też Andrzeja Kurylewicza, autora muzyki do kultowych "Polskich dróg" czy "Lalki" i wielu innych muzyków, którzy czy jako kompozytorzy czy jako instrumentaliści współtworzyli unikalny charakter polskiego kina od strony dźwiękowej. Zresztą ta historia trwa dalej, a muzycy jazzowi ciągle wzbogacają polskie filmy o czym niech świadczy choćby przykład Mikołaja Trzaski i jego współpracy z jednym najważniejszych polskich współczesnych reżyserów filmowych Wojciechem Smarzowskim.
Wracając do tego konkretnego wydawnictwa, to przypomina ono muzykę skomponowaną przez Krzysztofa Komedę do dwóch filmów nakręconych w latach 60-tych tj. "Mam to swój dom" i "Ubranie prawie nowe". Oczywiście kiedy myślimy Komeda, lata 60-te i film to przypomina nam się od razu mający premierę w 1961 roku "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego i kto wie czy nie najlepsza ścieżka dźwiękowa w historii polskiego i światowego kina. Tu nie jest aż tak dobrze. Słuchając tego przychodzi do głowy gorzka refleksja, że aby stworzyć coś genialnego trzeba szczęśliwego zbiegu okoliczności, spotkania odpowiednich ludzi, splotu sprzyjających okoliczności. Tak było w przypadku "Noża w wodzie", a w jak jest w przypadku muzyki do dwóch wspomnianych wyżej filmów?
Nie są to na pewno tak charyzmatyczne kompozycje jak mające już status legendarnych "Ballad for Bernt" czy "Crazy Girl", ale pod pewnymi względami są równie ciekawe. Przede wszystkim uświadamiają nam jak poważnie Krzysztof Komeda podchodził do muzyki filmowej, o czym zresztą przeczytać możemy chociażby w jego świetnej biografii pióra Marka Hendrykowskiego. Zauważa on też, że kojarzenie Komedy z muzyką filmową stanowi pewien paradoks ponieważ przeciętny słuchacz - jak na przykład ja - zna Komedę z zaledwie kilku czy kilkunastu kompozycji wykorzystanych w takich filmach jak "Nóż w wodzie" czy "Rosemary's Baby", a napiasł on dużo więcej takiej muzyki. Muzyki szerszej publiczności nieznanej, a której komponowanie pozwoliło mu ukształtować ten jedyny w swoim rodzaju styl, który tak kochamy w jego jazzie.
Zatem warto sięgać po tę mniej znaną muzykę filmową Krzysztofa Komedy, bo po pierwsze lepiej ona pozwala zrozumieć jak doszło do ukształtowania się jego niepowtarzalnego języka muzycznego, a po drugie dlatego, że płyty te zawierąją bardzo starannie dopracowaną, dojrzałą i ciągle brzmiąca atrakcyjnie muzykę, która świetnie broni się przy odsłuchu nawet jeśli zupełnie nie mamy ochoty sięgąć po filmy, do których została stworzona. Jeszcze jeden powód by poszukać tej płyty, szczególnie w formacie CD (choć dostępna jest też np. na Tidal'u), to niezwykle wysoki poziom edytorski (świetne linear notes!), który zapewnia specjalizujące się w wydawaniu nagrań archiwalnych wydawnictwo GAD Records. Brawo dla Michała Wilczyńskiego, którego pasja i praca pozwala nam się cieszyć licznymi perełkami tego typu. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz