Olaf Węgier - tenor, alto & soprano saxophones, percussion
Paweł Stachowiak - bass, moog
Marcin Rak - drums, percussion, electronics
Kwiatostan
ASTIGMATIC AR014LP
By Jędrzej Janicki
Niektórzy wychodzą sobie raz na jakiś czas na łączkę i w zupełnie naiwny sposób dostrzegają tam jakieś przyjemne kwiatki i krzaczki. Widoki te absolutnie nie skłaniają mnie jednak do jakiejkolwiek refleksji, nie stanowią dla mnie też przesadnego źródła inspiracji. Zgoła odmiennie przedstawia się sytuacja w tym temacie u panów z zespołu Błoto. Ci, skoro tylko wychyną na zielone, od razu słyszą muzykę. Nic więc dziwnego, że swoją najnowszą płytę zatytułowali "Kwiatostan".
Płytę współtworzy jedenaście kompozycji - tytuły wszystkich to nazwy mniej lub bardziej popularnych roślin (z tego, co się orientuję, raczej tych bardziej typowych). Kwartet po raz kolejny podkreśla tym swoje przywiązanie do kwestii związanych ze sferą przyrody, wszak ich debiutancki album zatytułowany został "Erozje". Wspomniane anegdotki, choć raczej sympatyczne, stanowią wyłącznie didaskalia do znakomitej muzyki, która na "Kwiatostanie" się znalazła.
Błoto rozwija język stworzony przez siebie na poprzedniej płycie, dodając do niego jednak pewne świeże elementy. Ważną inspiracją zespołu pozostają hip-hopowe beaty przefiltrowane przez artystyczną świadomość nowoczesnych muzyków jazzowych. Niektóre fragmenty przypominają mi dokonania takich projektów jak Alliance Ethnik (zwłaszcza z płyty "Simple Et Funky") czy Nightmares On Wax. W przeciwieństwie jednak do tych inspiracji, muzyka Błota pozbawiona jest typowego dla hip-hopu sztucznego "wychillowania", które na dłuższą metę potrafi być naprawdę nużące. Tutaj beaty też płyną, lecz nieco bardziej chropowato, są podostrzone i nieco kanciaste, a przez to tak wyjątkowo intrygujące.
Choć "Kwiatostan" nie ma w sobie klimatu staroci, to utwór "Rzepień" nieco przypomina tu muzykę Lalo Schifrina do filmu "Bullitt". Świetnie prezentuje się kompozycja "Mlecz" łącząca w sobie urok dj-skich setów z apokaliptyczną wizją świata zespołu The Comet Is Coming. Ponure "Kaczeńce" przełamane zostają pędzącą partią perkusji, której groove doskonale dopełnia również utrzymany w stylistyce lat osiemdziesiątych kawałek "Jaśmin". Po co jednak komu ta wyliczanka poszczególnych utworów, skoro każdy z nich stanowi wartość samą w sobie skrzącą się świeżością i kreatywnością.
Nazwisk poszczególnych muzyków nie wspominam nie przez brak elegancji, lecz ze względu na to, że na płycie "Kwiatostan" mamy do czynienia nie z efektownymi indywidualnościami, lecz z fantastycznie funkcjonującym zespołem. Błoto jest jak skomplikowany organizm, dla którego zaistnienia niezbędne są wszystkie poszczególne elementy. To znakomity album, doskonale uchwytujący ducha naszych muzycznych czasów, lecz pozbawiony jakiejkolwiek zbędnej efektowności czy wymuszonej oryginalności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz