Dominik Strycharski – muzyka, flety proste, wokal, elektronika
Wojciech Jachna – trąbka
Zbigniew Kozera – kontrabas
Paweł Szpura – perkusja
Orkiestra Dęta Ursus pod dyrekcją Karola Węclewskiego
Recenzując autorską muzykę skupiamy się
głównie na muzyce samej w sobie oraz na tym, co artysta chciał nam przekazać. W
przypadku wydanej w kwietniu 2021 Symfonii Fabryki Ursus jest zgoła
inaczej. Głównie dlatego, że zarejestrowany materiał posłużył jako ścieżka
dźwiękowa do filmu o tym samym tytule z 2018 roku.
Za kompozycje odpowiada tu Dominik
Strycharski. Jego udziałem są również flety proste, wokal oraz elektronika.
Pozostali instrumentaliści to Barbara Drążkowska (fortepian preparowany),
Wojciech Jachna (trąbka), Zbigniew Kozera (kontrabas) oraz Paweł Szpura
(perkusja). W tworzeniu materiału brała także udział Orkiestra Dęta Ursus pod
dyrekcją Karola Węclewskiego. Muzykę zarejestrowano w sierpniu 2017 oraz marcu
2021.
Po pierwszym odsłuchu tej czerpiącej z jazzu,
elektroniku i ambientu płyty poczułem się lekko zaintrygowany i zagubiony
jednocześnie. Zadawałem sobie pytanie o czym jest ta muzyka poza tym, że
stanowi tło dla filmu? Czułem bowiem, że coś tu jest nie tak, że czegoś
brakuje. W notce dołączonej do płyty czytamy „Dokument stanowi filmowe
podsumowanie pięcioletniej pracy artystyczno-badawczej ze społecznością byłych
pracowników fabryki Ursus. Łączy sztukę wideo z choreografią i muzyką
eksperymentalną”.
Tym samym zdałem sobie sprawę, że bez
obejrzenia filmu nie jestem w stanie zrozumieć o czym tak naprawdę jest ta opowieść.
Nie mogę również rzeczowo jej zrecenzować. Na szczęście udało mi się wygrzebać
film w jednym z serwisów VOD. Już od pierwszych minut jego trwania wszystko
stało się aż nader oczywiste. Słuchając wyłącznie muzyki wiedziałem wprawdzie,
że autor miał coś na myśli, że to wszystko na czymś się opiera, ale do momentu
włączenia filmu nie miałem pojęcia na czym.
Nie chcę rujnować naszym czytelnikom
samodzielnego odkrywania Symfonii Fabryki Ursus, zatem nie zdradzę
żadnych konkretnych szczegółów. Powiem jedynie, że Dominik Strycharski występuje
tu nie w roli artysty, które chce nam coś przekazać, czy podzielić się swoimi
życiowymi doświadczeniami. Zadaniem kompozytora było przelanie na muzykę
historii byłych pracowników fabryki Ursus. Zaprezentowanie ich doświadczeń w
sposób, w który oni sami zapewne nie byliby w stanie nam zaprezentować.
Symbolicznym, wręcz genialnym posunięciem,
było zaangażowanie do projektu zakładowej Orkiestry Dętej Ursus, która pomimo
upadku fabryki funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Album niewątpliwie jest
koherentny. Kompozytor znalazł także bardzo interesującą drogę do zastosowania
efektów elektronicznych oraz wokalnych.
Koniecznie należy w tym miejscu zaznaczyć, że
odsłuch samej płyty właściwie mija się z celem. Powodem jest tu nierozłączne
powiązanie tej muzyki z filmem. Dopiero w połączeniu z obrazem jesteśmy w
stanie zrozumieć o czym jest ta opowieść.
Gorąco zachęcam naszych czytelników najpierw
do odsłuchu albumu, a później do obejrzenia filmu. Dokładnie w takiej
kolejności. Nawet jeśli nie jesteście fanami muzyki elektronicznej, czy
ambientu, to przeżycie czegoś głębszego
niż tylko słuchanie muzyki i oglądanie filmu jest właściwie gwarantowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz