Witold Oleszak – softly prepared piano / objects / balloon
Mono No Aware (2021)
Tekst: Szymon Stępnik
Muzyka awangardowa i eksperymentalna to dla muzyków jazzowych bardzo grząski grunt. Trudno znaleźć złoty środek oraz nie popaść w kicz lub infantylność. Można tworzyć zupełnie dziwne, niespotykane i piękne motywy, które wywracają teorię muzyki o 180 stopni, ale równie dobrze stworzyć dzieło bardzo niskich lotów. Nawet najlepszym udaje się to z różnym skutkiem. Gdzie więc plasuje się album "mono no aware" Pauliny Owczarek i Witolda Oleszaka, znanego zresztą ze swojego specyficznego, własnego stylu nazywanego "Muzyką Prefabrykowaną"?
Po nieco słabszym "you never know" nagranym z Peterem Orinsem nie miałem wygórowanych oczekiwań. Album ten nie miał w sobie nic, co sprawiałoby jakąkolwiek przyjemność z jego słuchania. Na sczęście z "mono no aware" jest zupełnie inaczej. Urzeka on dialogiem pomiędzy saksofonem Pauliny Owczarek, a preparowanym fortepianem oraz innymi dziwnymi, niespotkanymi przeze mnie wcześniej dźwiękami, które udało się wydobyć dzięki pomysłowości Witolda Oleszaka. Artystka również nie pozostaje dłużna awangardowemu brzmieniu i również korzysta z wielu rozszerzonych technik saksofonowych. Nie ma w tej płycie żadnego syntezatora, co jeszcze bardziej podkreśla kreatywność tychże muzyków. Paulina odzywa się ze swoim instrumentem często, ale też w odpowiednich momentach. Kiedy kompozycje ogarnia czasem jakiś chaos, graną przez siebie melodią nadaje nowy porządek i tym samym strukturyzuje utwory. Skomplikowane, trudne do ogarnięcia partie stają się wtedy łatwe, bardzo przyjemne do słuchania. Mówiąc wprost - jest wyśmienicie.
W trakcie obcowania z tą pozycją miałem wrażenie, że Witold Oleszak przygotowuje pewne awangardowe płótno, mające wiele różnych, onirycznych wręcz kształtów, a Paulina Owczarek maluje na nim piękne pejzaże. Jej melodie spajają ekseprymentalną formę, co czyni ją atrakcyjną do przeżywania. To niesamowite, jak wszystko to, co zupełnie nie spodobało mi się w płycie "you never know" tej samej artystki, wykonała na "mono no aware" zupełnie na odwrót.
Być może Leszek Możdżer jest mistrzem preparacji fortepianu, ale ma swojego godnego konkurenta w postaci Pana Oleszaka. Nie wiem, czy w jakiejkolwiek sekundzie tego nagrania pojawiło się tradycyjne wykorzystanie tego instrumentu. Nie brakuje za to szarpania, uderzania strun i grania na tym samym niemal jak na perkusji lub gitarze. Wszystko to jednak zrobione z kunsztem, brakiem przesady lub pretensjonalności. Muzyk wiedział, kiedy przestać, kiedy postawić granicę i zrobić przestrzeń dla saksofonu. Po prostu chapeux bas!
Zaskakuje tylko fakt, że żaden z utworów na tej płycie nie ma swojej nazwy. Rozumiem, że wymyślenie tytułów do utworów jazzowych nie należy do najłatwiejszych zadań i często jako przypadkowe, nie mają zbyt wiele wspólnego z danym utworem. Niemniej jednak bardzo byłbym ciekaw jakie emocje, jaki obraz lub myśl przyświecały poszczególnym kompozycjom. Nazwanie ich po prostu "Track 1", "Track 2" to w moim mniemaniu wyraz braku kreatywności.
Paulina Owczarek we współpracy z Witoldem Oleszakiem stworzyła bardzo ciekawe nagranie. To płyta trudna w odbiorze, ale daje dużo satysfakcji. Zachwyca kreatywnością saksofonistki, ale też przede metodą "Muzyki Prefabrykowanej" spod ręki Witolda. To prawda, że nie kupiłem tu wielu pomysłów, ale spodoboała mi się muzyczna chemia, która nawiązała się pomiędzy artystami. To bardzo fajne, że motodą prób i błędów próbuje się tutaj uzyskać jakąś nieuchwytną doskonałość.
Jestem ciekaw dalszych poczynań tej dwójki muzyków. Wszak ich kreatywność jest nieokrzesana...
Trudna muzyka, ale ciekawie opisana recenzja. Znam osobiście Paulinę z czasów w Zduńskiej Woli :)
OdpowiedzUsuń