Jacek Siemieniuk - instrumenty klawiszowe
Wojciech Andrzejuk - bębny
Live (2022)
Autor tekstu: Maciej Nowotny
Żyjemy w czasach, w których mało kto muzykuje, ot tak, prywatnie dla siebie. Jest to rezultatem niespotykanej we wcześniejszych epokach dostępności muzyki i łatwości jej odtworzenia w każdych warunkach. Bardzo wiele przez to tracimy. Esencją muzyki jest bowiem wspólne cieszenie się graniem i doświadczanie dzięki muzyce bycia tu i teraz, w tym samym momencie. Nie zawsze ten pierwotny "flow" obecny jest w nagraniach gwiazd, nie mówiąć już o tzw. "celebrytach muzycznych", których produkty "muzycznopodobne" niemiłosiernie są wspomagane techniką, oprogramowaniem, o marketingu nie wspominając.
Ta płyta to powiew autentyzmu "domowego" grania przyjaciół. Nie jest to płyta oszałamiająca nowatorstwem koncepcji, czasami drażni niepotrzebnymi wirtuozerskimi popisami, nie powala wyrafinowaniem kompozycji. Ale ma szczerość, czuć w niej radość ze spotkania przyjaciół, z grania razem muzyki, która na tej płycie obraca się w dobrze znanym paradygmacie muzyki fusion. Niekiedy w tym bardzo swojskim, niemalże rodzinnym muzykowaniu uda się znaleźć perełkę nastroju, harmonii, kombinację dźwięków, które brzmią zaskakująco świeżo jak np. w piosenkach zatytułowanych "Martin" czy "Fargo" i nagle okazuje się, że przez chwilę, może nawet bardzo krótką chwilę, jazzowe Himalaje dostępne są nie tylko dla tych w rodaju Milesa i Stańki, ale także dla muzyków grających na tej płycie, dla każdego z nas.
Podsumowując, dostępna, przyjemna do słuchania, nawet łatwa, muzyka popularna, byłbym szcześliwy gdyby tego typu zespoły zastąpiły potworki w rodzaju "disco polo" na naszej scenie. Z wielką odbyłoby się to korzyścią dla kultury tego społeczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz