Daniel Nosewicz
Daniel Nosewicz - kompozycje, orkiestracje, gitara
Szymon Łukowski - tenorowy, saksofon sopranowy, flet altowy
Michał Ciesielski - fortepian
Konrad Żołnierek - kontrabas
Sławek Koryzno - perkusja
Jerzy Małek - trąbka, flugelhorn
Budapest Scoring Orchestra
conductor: Daniel Nosewicz
The Shining (2021)
Tekst: Maciej Nowotny
Jazz zawsze był związany i to mocno z muzyką klasyczną, w szczególności symfoniczną. Śledzenie ich różnych związków samo w sobie byłoby rzeczą fascynującą. Temat na pewno na książkę, a nie krótki tekst, ale tu wystarczy powiedzieć, że ta dwa elementy - jazz i muzyka klasyczna - mogą jak dwie chemiczne substancje wchodzić w różnego typu reakcje, przekształcać się nawzajem, tworząc coś nowego, udowadniając tym samym, że cały czas są żywe i potrafią się aktualizować. To nagranie spokojnie można zaliczyć do tej właśnie kategorii, przy czym jego charakterystyka jest taka, że jazz i muzyka klasyczna istnieją tu obok siebie, zachowując swoją odrębną tożsamość. Z jednej bowiem strony mamy Budapest Scoring Orchestra, a z drugiej kwintet jazzowy w składzie: Daniel Nosewicz grający na gitarze, Szymon Łukowski na saksofonie i flecie, Michał Cisielski na fortepianie, Konrad Żołnierek na kontrabasie, Sławek Koryzno na perskusji i - gościnnie - Jerzy Małek na trąbce.
Ale głównymi aktorami - poza muzykami grającymi bez wyjątku na fantastycznym poziomie - są kompozycje i orkiestracje Daniela Nosewicza. Ich poziom jest po prostu kosmiczny! Aż głupio jest pisać, że ta płyta jest jego debiutem. Ponieważ w tej trudnej sztuce aranżacji, uwzględniającej specyfikę brzmienia orkiestry symfonicznej i jazzowego kombo, Nosewicz reprezentuje poziom po prostu mistrzowski, nie do uwierzenia wręcz jak na tak młodego człowieka, w sumie nieznanego szerokiej publiczności, a nawet niektórym tzw. "znawcom" (jak np. piszącemu te słowa).
Ok, wszystko dobrze, ale jak brzmi sama muzyka? Najłatwiej mi określić ją jako ścieżkę dżwiękową do nieistniejącego filmu. Przy czym byłby to film nakręcony z iście hollywoodzkim rozmachem. Byłoby w nim wszystko: radość życia, odkrywania nowych lądów, ludzi, dzika zabawa, miłość, ale i nostalgia, smutek, wzruszenie, nawet patos. Byłby to film niesłychanie atrakcyjny wizualnie, ale mądry, humanistyczny, trzymający w napięciu, a jednocześnie taki który zastanawia, nie pozostawia obojętnym, sprawia że po wyjściu z kina wracamy do pewnych wątków, nie przestajemy stawiać sobie pytań. Słuchając tej muzyki nie trzeba wielkiej wyobraźni by to wszystko ujrzeć, muzyka jest tak komunikatywna i sugestywna, że obrazy same stają przed oczami.
A zatem na polskiej scenie mamy nowy wielki talent orkiestracyjny i aranżatorski. My słuchacze wiele możemy jeszcze dobrego od Nosewicza oczekiwać. Zdecydowanie tym albumem udało mu się zabłysnąć, co też być może było jego intencją, tak przynajmniej sugeruje jedno z możliwych odczytań tytułu tej płyty. Ale jest to debiut tej jakości, że samo ciśnie się na usta pytanie: co dalej? Co nas czeka po tym oszałamiającym pokazie kompozytorskiej i orkiestracyjnej biegłości? Co Nosewicz będzie chciał zakomunikować, powiedzieć nam od siebie, co bedzie czymś jego własnym i jednOcześnie będzie ważne dla nas? Życzę mu z całego serca, żeby tę własną ideę, przekaz znalazł, ale co to będzie to się dopiero okaże i doswiadczenie uczy, że jest to kto wie czy nie najtrudniejsza do odkrycia część rzeczywistości jaką jest bycie artystą. Powodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz