Artur Tuznik – piano, compositions
Flavia Huarachi – flute
Simon Olderskog Albertsen – drums, percussion
Simon Olderskog Albertsen – drums, percussion
The Space Above (2021)
Tekst: Maciej Nowotny
W jakich my dziwnych czasach żyjemy! W Nowej Gwinei albo Ekwadorze autobus wypadnie z drogi, a chwilę później dzięki mediom wie o tym cała planeta. Żyjemy w coraz ciaśniejszej globalnej wiosce, a z drugiej strony zalewani jesteśmy morzem, ba, oceanem informacji do niczego nam nieprzydatnych. A tych istotnych nieraz ciężko się doszukać! Ta sytuacja dotyczy także muzyki, bez której piszący te słowa nie może się obyć. Wszakże coraz trudniej śledzić mu pojawiające się nowości. Nie tylko dlatego, że jest ich dużo, ale dlatego, że media osłabły, coraz rzadziej pełnią fukcję selekcyjną i oceniającą, pomagając w wyborze. Coraz częściej same walczą o przetrwanie, a nagłówki służą im raczej do nabijanie clicków niż do tego, żeby informować o tym co najcenniejsze.
I w ten sposób zdarza się często, że wiadomości o dobrej muzyce do nas nie dochodzą, a te o chłamie - ale wsparte pieniędzmi - wciskają się nam choć ich nie chcemy. Taką właśnie "cichą" płytą, wydaną bez zgiełku, nie wspartą niczym, o której cicho sza, a szkoda, jest ten właśnie krążek. A jest w nim wszystko to, co najlepsze wziąć się da z tej naszej globalnej wioski czyli trójka młodych, utalentowanych artystów z różnych stron nie tylko Europy i nawet świata, którzy komunikują się dzięki muzyce, jakby byli z jednego kraju, z jednego miasta, z jednego domu. Na flecie gra pochodząca z Boliwii Flavia Huarachi, na perkusji Duńczyk Simon Olderskog Albertsen, a na fortepianie nasz Artur Tuźnik. Artura śledzimy na naszym blogu od ponad dekady i od początku wróżyliśmy mu interesującą karierę. Łatwo znajdziecie na blogu teksty opisujące kolejne projekty, w których brał udział, bez wyjątku inspirujące, a do tego odważne, poszukujące swojej drogi. Tak, Artur wraz z Tomkiem Licakiem, Tomaszem Dąbrowskim, Maciejem Kądzielą, Markiem Kądzielą i innymi stanowią śmietankę muzyków z tzw. "duńskiego zaciągu" (studiujących i absolwentów Akdaemi Muzycznej w tym kraju), którzy tyle w ostatniej dekadzie dobrego wnieśli do naszej muzyki improwizowanej i jazzu.
A wracając do tej płyty to jest ona mniej jazzowa, a bardziej klasyczna, a może nawet po prostu akustyczna. Taka etykietka jest dość popularna na zachodzie i ma wielu wielbicieli, ale u nas jakby mniej. U nas taka muzyka kojarzy się bardziej z Klasyką przez duże K, filharmonią i tak dalej, a mniej z czymś nowym, świeżym jak jazz. Ale na świecie jest inaczej i element rozrywkowy, żywy, nowatorski w obrębie tego języka jest bardzo żywotny i ma dużą klientelę wśród słuchaczy. Dla nich ta płyta może być prawdziwym odkryciem, a jej odsłuch dać dużo satysfakcji. Program zaczyna się od bachowskich "Wariacji Golbergowskich", tak na przetarcie, świetnie zagranych, a potem słuchamy 3-częściowej suity "The Spring", która czaruje delikatnością, wrażliwością, możemy się cieszyć dźwiękami poszczególnych instrumentów i czujemy się jakbyśmy spacerowali w pełnym odprężeniu na rozkwitającej wiosennymi kwiatami łące. Wszakże tytułowa suita "The Space Above" to już zupełnie inna para kaloszy. Dochodzi dw niej do głosu jazzowy pazur, ale taki spod znaku muzyki improwizowanej i artyści pokazują tu to co mają najlepszego: wybitne umiejętności muzyczne, kreatywność w obszarze melodii jak i rytmu, umiejętność słuchania się nawzajem, wreszcie stworzenia muzyki poruszającej emocje, duchowej.
Naprawdę ciekawy debiut trio, które od czysto muzycznej strony powinno mieć przed soba świetlaną przyszłość. Czy jednak uda im się wybić spośród ogólnego hałasu? Mam nadzieję, że ten tekst chociaż minimalnie w tym pomoże...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz