W grudniu pojawiło się na facebooku wydarzenie, gdzie Michał Przerwa-Tetmajer zapraszał na premierę cyfrowej wersji swojej płyty. Przy okazji - każdy, kto w określonym czasie zakupi ją w internetowym sklepie Nuplays, będzie brał udział w losowaniu. Wygrana, to domowy recital artysty. I tak się zdarzyło, że to właśnie ja wygrałam to losowanie.
Koncert odbył się 24 stycznia w Ostrołęce, w mieszkaniu mojego partnera Daniela. Było to świetne, wręcz rewelacyjne spotkanie z muzykiem. Michał Przerwa -Tetmajer to bardzo miły, cichy, bardzo wyważony człowiek, świetnie się z nim dyskutuje. Rozmawialiśmy na tematy przeróżne: niestety, nie był to wywiad, więc nie spisałam wszystkiego, poza tym – była to właśnie luźna rozmowa, gdzie również my nieco o sobie opowiedzieliśmy. Po koncercie wiele wątków poruszyli też zaproszeni przeze mnie goście. Co zapamiętałam? Że z uczeniem się muzyki jest jak z nauką języków obcych – najpierw uczysz się liter, słówek, potem całych fraz, potem zaczynasz rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Ciekawa była też rozmowa o snach, teatrze ulicznym, tremie, kotach. Aż dziw bierze, że wszystko razem trwało najwyżej trzy godziny.
Kulminacyjnym punktem programu był recital. Posadziliśmy muzyka na stołku, powiesiliśmy za jego plecami czarne tło fotograficzne, zapaliliśmy lampki i kilka świeczek. Zrobiło się ciemno, nastrojowo. Goście usiedli, gdzie się dało - przeważnie na podłodze, niektórzy sączyli wino. I popłynęły dźwięki gitary. To była prawdziwa jazzowa uczta. Michał zagrał kilka kompozycji z "Doktora Filozofii", kolejno: "Znak firmowy porywacza", "Astronautka", "Lewaroryzacja", "Kioski zabytkowe" oraz "Kosmos mnie zawsze niepokoił". Przetykał je premierowymi utworami, skomponowanymi, jak się nie mylę, jako solo na gitarze: "Grupa badawcza" (tytuł nie do końca mu się podobał, być może jeszcze go zmieni), "Jakie to ma znaczenie" (to też jest tytuł roboczy, utworu Tomka Sołtysa - wideo duetu z tą kompozycją pojawi się 17 lutego na YouTube). Usłyszeliśmy również "Taka jest budowa kości" i "Jak zostać uczonym". Na koniec (na bis) nawet zaśpiewał "Popołudniowy czas", własną kompozycję sprzed kilkunastu lat, ze słowami Grzegorza Gawlika.
Fot. Daniel Ejsmont |
Goście, których zaprosiłam na recital nie są fanami jazzu, a już zwłaszcza tego świeżego, polskiego. A jednak muzyka Michała ich totalnie oczarowała. Moja córka podczas zdjęcia grupowego dotknęła instrumentu palcem wskazującym i powiedziała: "ściągam jej całą magię, żeby Michał ją znowu napełnił". Tak, bo ten wieczór był magiczny. Nie jestem krytykiem jazzowym, słucham po prostu jazzu od jakiegoś czasu. Z każdą nową płytą, koncertem czuję się bogatsza. Po tym wydarzeniu mogę mówić, że jestem milionerką. A co!
Autorka: Sylwia Larkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz