Kamil Szuszkiewicz - trumpet, electronics
Bugle Call And Response
Wounded Knife C30
By Bartosz Nowicki
Kamil Szuszkiewicz to trębacz, improwizator związany z warszawską sceną free, współtworzący wespół z Hubertem Zemlerem, Wojtkiem Traczykiem i Wojtkiem Soburą jazzowy skład Kapacitron. Współpracuje często z muzykami zgromadzonymi wokół Lado ABC. Na koncie wydawniczym ma między innymi rejestrację wspólnego występu z Marcinem Zabrockim na scenie warszawskiej Eufemii wydaną w limitowanym nakładzie w 2012 roku, a także wspólny materiał z macierzystym bandem, oraz sygnowaną własnym imieniem i nazwiskiem płytę "Prolegomena" nagraną w 2010 w Powiększeniu z Wojciechem Traczykiem, Marcinem Ułanowskim, Kubą Cichockim, Tomaszem Dudą i Marcinem Gańko. Tym razem, zupełnie solo nagrał materiał wydany na kasecie dla stołecznej oficyny Wounded Knife.
W przypadku "Bugle Call And Response" tytułowy hejnał został oderwany od swej
pierwotnej funkcji. W wykonaniu Szuszkiewicza nie jest to nawet forma dynamicznego komunikatu
sygnalizującego jakieś wydarzenie, czy bijąca po uszach żwawa ekspresja, nawołująca
do określonej reakcji. To hipnotyczna mantra, obleczona marzeniem sennym. Rozpływające
się w melancholii requiem.
Ascetyczna kompozycja jest w zasadzie jedynie przenikliwą melodią meandrującą w próżni,
bez żadnych ozdobników, efektów, montażowych nakładek czy studyjnych obróbek.
Dźwięk trąbki został zamknięty i stłumiony w małym, wygłuszonym pomieszczeniu, na co wskazuje absolutny brak pogłosu. To duszne wnętrze, w którym powstało
nagranie, swoją akustyką przytłacza słuchacza, dodając zasępionym nutom ciężaru.
Na podstawie pozostawionych w materiale poszlak zgaduję, że solo zostało
zarejestrowane gdzieś w pomieszczeniu na zapleczu klubu, domu kultury, może
filharmonii. Wskazują na to złapane na „setkę” odgłosy kroków, szmery rozmów
zza ścian, ale nade wszystko mikroskopijne fragmenty, w których uważny słuchacz
wyłapie dźwięk strojących skrzypiec i jeszcze jednego bliżej niezidentyfikowanego
instrumentu.
Szuszkiewiczowi udało się
wyimprowizować tak mocny i zintensyfikowany klaustrofobiczną akustyką temat, że
wywołuje on u odbiorcy stan zadumy, a nawet fizycznego odrętwienia. Trębacz
zaklina i mami słuchaczy tak prostymi środkami (a raczej ich brakiem), że wydaje
się to tyleż zachwycające, co nieprawdopodobne. Nawet towarzysząca melodii cisza staje się tłem zupełnie odrealnionym. Tak jakby ślad trąbki został wycięty z
zespołowego nagrania i pozostawiony samemu sobie; ogołocony z tła i muzycznego
kontekstu. Wrażenie to zwiększa jeszcze rwący się w finale kompozycji motyw.
Drugą stronę kasety wypełnia ta
sama melodia „hejnału”, która poddana została elektronicznej modulacji.
Szlachetne brzmienie trąbki, poszatkowane krótkim i płaskim echem, zaczyna
mutować w groteskowy bulgot, wzmagając jeszcze bardziej efekt odrealnienia. Kamil Szuszkiewicz w swoim
eksperymencie celebruje dźwięk sam w sobie. Do bólu prozaiczny.
Tak zwykły i tak przeciętny, że aż pasjonuje, wywołując niedowierzanie i
ekscytację. W jego wykonaniu minimalizm staje się perwersją, a prostota i
ograniczenie dźwiękowym ekstremum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz