Celebrating The Journey (2022)Wydawca:
ForTune Tekst:
Paweł ZiembaZanim przedstawię swoją opinię na temat najnowszej, wyczekiwanej od dawna płyty Wojcecha Myrczek „Celebrating the Journey” pozwólcie, że podzielę się z Wami pewną refleksją.
Nie wiem jak Wy, ale ja mogę z całą pewnością powiedzieć, że moje zainteresowanie muzyką jazzową w dużej mierze zostało zapoczątkowane słuchaniem wielu amerykańskich standardów, wykonywanych wówczas przez wokalistów, dziś ikony tego gatunku muzyki jak: Frank Sinatra, Cole Porter, Bing Crosby, Tony Bennet, Johnny Hartman, Mark Murphy, i wielu innych.
Gdybym miał zamknąć oczy i wyobrazić sobie, jak powinien brzmieć klasyczny męski wokalista jazzowy, w mojej głowie zapewne pojawiłoby się jedno z przywołanych nazwisk.
Z drugiej strony myślę, że wszyscy zgodzimy się ze stwierdzeniem, że te jazzowe evergreeny towarzyszyły nam w przeszłości w wielu momentach i nierzadko nie miały wiele wspólnego z muzyką jazzową.
Kto nie zna “Moon River”, “Fly Me To The Moon” bądź “A Child is Born”. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać tytuły, które myślę wielu z nas bez problemu odgadłoby po kilku sekundach słuchania.
Nie jest łatwo mierzyć się z powszechnie znanymi utworami, które większość zna i co gorsze - kojarzy z konkretnymi wykonawcami. Uwolnić się od tego schematu nie jest również proste, dlatego, z pewnymi obawami, ale i dużym zainteresowaniem zasiadłem do przesłuchania najnowszej płyty polskiego wokalisty jazzowego Wojciecha Myrczka – „Celebrating the Journey”.
Płyta ukazała się osiem lat po przyjętym entuzjastycznie – „Love Revisited” i mimo faktu, że Myrczek nie szuka związku między tymi płytami, z pewnością jedno jest faktem – zaprezentowane na krążku utwory wynikają z muzycznej fascynacji i pewności poruszania się w dobrze znanej sobie muzycznej stylistyce.
„Celebrating the Journey” jest płytą, z której wybrzmiewa wiele radości i humoru. Łączy w sobie elegancję, czystość brzmienia, swing i umiejętność śpiewania scatem z ciepłem i lirycznym wokalem, z którego Wojciech Myrczek jest znany.
Połączenie gładkiej, ciepłej wokalistki z klasycznym trio w historii jazzu jest częstym i naturalnym „małżeństwem”, ale komplementarność jest ważnym składnikiem każdego udanego związku.
Myrczek nie ma głosu, który przytłacza jakikolwiek numer, wyczuwa się obfite poczucie współpracy między wokalistą a towarzyszącymi mu muzykami. Większość utworów na płycie trwa ponad pięć minut. Fakt ten pozwala na większą swobodę artystycznej wypowiedzi i prezentację możliwości improwizacyjnych wszystkich muzyków, nadając płycie zdecydowanie ciekawszy jazzowy charakter.
Wojciech Myrczek wychował się w rodzinie muzyków, ukończył Akademię Muzyczną w Katowicach w klasie śpiewu jazzowego. Inspirowany wieloma amerykańskimi wokalistami, rozwinął niezwykłe umiejętności w improwizacji scatowej. W swojej muzyce w sposób bardzo sprawny łączy instrumentalne możliwości głosu z tradycją crooningu. Szerokie zainteresowania muzyczne i umiejętności spowodowały, że Myrczek współpracował z wieloma uznanymi muzykami jak: Tomasz Stańko, Henryk Miśkiewicz, Jan „Ptaszyn” Wróblewski, Michael „Patches” Stewart. Występował również na wielu międzynarodowych festiwalach jazzowych jak: Montreux Jazz Festival, The Hague Jazz, Brisbone Vocal Jazz festiwal.
„Celebraiting the Journey” to album, do nagrania którego Myrczek zaprosił trzech znakomitych instrumentalistów: Bogusław Kaczmar - fortepian, Michał Kapczuk - kontrabas i Szymon Madej - perkusja, Panowie zabierają nas w muzyczną podróż bawiąc się konwencjami i tworząc niepowtarzalny klimat. Bogusław Kaczmar wspaniale uzupełnia liryczny wokal Myrczka, swoimi delikatnymi fortepianowymi improwizacjami. Michał Kapczuk i Szymon Madej stanowią silny i solidny grunt rytmiczny dla zabawy głosem i improwizacji wokalnych lidera. Bez wątpienia cała sekcja rytmiczna zasługuje na uwagę i znakomicie wpisuje się w klimat płyty.
Ponadczasowa kolekcja 9 utworów, od tych powszechnie znanych standardów po jedyny polskojęzyczny utwór przypomina nam, że dreszczyk emocji związany z odkrywaniem na nowo znanych nam tematów wciąż inspiruje nas wszystkich.
Płytę otwiera ciekawie i dość odważnie zaśpiewany „We’ll Be Together Again” brzmieniowo przypominający trochę efekt starej płyty i choć tempa są różne, wszystkie osiągają timing lidera: niespieszne tempo nadawane przez jego spokojną, artykułowaną frazę.
Wśród zaproponowanych utworów na uwagę zasługuje również:„Blue Monk” jedna z ulubionych kompozycji Monk’a . Melodia jest niezwykle liryczna i popularna wśród wokalistów. Myrczek wykonuje ten utwór w duecie z kontrabasem, wykazuje się tu dużym szacunkiem do każdej wyśpiewanej nuty bez względu czy melodię ubiera w słowa czy też bawi się głosem korzystając z posiadanych umiejętności. „Stolen Moments” skomponowany przez Oliver Nelson’a, i „A Child Is Born” zdecydowanie i ciekawie zaaranżowane utwory ze sporą dawką improwizacji wokalnej lidera, który bezkompromisowo podchodzi do głosu używając go jak instrumentu. Wszystkie utwory zaprezentowane na płycie przez muzyków nie ulega wątpliwości są bliskie sercu artystów, a cała płyta stanowi przekrój muzycznych fascynacji lidera.