„Daily Things” (2023)
Tomasz Wendt – saksofon
Szymon Mika - gitara
Max Mucha – kontrabas
Michał Miśkiewicz – perkusja
Wydawnictwo: SJRecords
Tekst: Paweł Ziemba
Co sprawia, że muzyk komponuje taką a nie inną muzykę? Jaką „historię” chce nam przekazać? Na ile ta jedyna i wyjątkowa możliwość eksperymentowania z dźwiękiem jest wynikiem natchnienia i odczuwanych emocji? Ilość pytań jakie przychodzą do głowy jest ogromna.
Inspiracja jest zjawiskiem, bez którego trudno wyobrazić sobie istnienie literatury, muzyki, czy architektury. Nawet postęp technologiczny uwarunkowany jest kreatywnością. To właśnie inspiracja sprawiła, że możemy oglądać obrazy Claude Moneta, podziwiać instalacje Magdaleny Abakanowicz, spędzać godziny zaczytując się w książkach Tolkiena, czy też radować się możliwością zrobienia wspaniałego zdjęcia naszym smartphone’m.
Antonio Vivaldi, zainspirowany zmiennością i różnorodnością pór roku, skomponował „Four Seasons”, przekładając na język muzyki pełną paletę barw, nastrojów oraz dźwięków charakterystycznych dla różnych sezonów. Podobnie Astor Piazzolla komponując „The Four Seasons of Buenos Aires”. Wprawdzie różni się ona kolejnością zestawionych utworów od propozycji Vivaldiego, ale źródło twórczej weny jest to samo.
W 2015 roku amerykański saksofonista Ben Wendel zainspirowany pomysłem zrealizowanym przez Czajkowskiego, opublikował na YouTube 12 teledysków, przedstawiających kolejno dwanaście kameralnych duetów. W każdym z nich zaprezentował muzycznie jeden miesiąc. Po sukcesie tej kampanii w 2018 roku Wendel nagrał krążek „The Seasons”.
Odbieramy otaczający ich nas świat wszystkimi zmysłami. To one są impulsem do kreowania i tworzenia. Czasami natchnienie czy też zapał twórczy może mieć swoje źródło w zwykłej codzienności i nie ma znaczenia, czy jest ona szara czy też pełna kolorów. Drobiazg, detal, pozornie nieistotny szczegół możne być inspiracją do stworzenia dzieła.
„Daily Things” to czwarty autorski krążek Tomasza Wendta. Album łączy w sobie elementy post-bopu z nowoczesnymi brzmieniowymi pomysłami modern jazzu. Płyta jest dowodem na to, że Wendt jako kompozytor i instrumentalista odnalazł w grze „Świętego Grala” i zrozumiał, że muzyka bez emocji pozostaje nic nie znaczącym zapisem nutowym.
Album składa się z 13 utworów. Siedem z nich artysta przypisał konkretnym dniom tygodnia, a pozostałe sześć to muzyczne epizody zainspirowane codziennymi sytuacjami jak też rytmem pospolitego dnia. Rutyna i systematyczna powtarzalność zostały czasami zburzone jakimś drobnym zdarzeniem, małą rzeczą, które potrafią przedefiniować nasz sposób myślenia tudzież postrzegania rzeczywistości. Dzięki takim sytuacjom zaczynamy dostrzegać sens trudnych doświadczeń co więcej - cieszyć się drobnymi rzeczami.
„Daily Things” to ciekawa, wielobarwna muzyczna podróż przez wszystkie dni tygodnia, demonstrująca możliwości kompozycyjne lidera, a także umiejętności instrumentalne członków zespołu. Wszystkie utwory brzmią świeżo, naturalnie i różnią się swoim nastrojem i rytmem. Charakteryzuje je swoboda i kreatywność wyszukanych melodii a także ciekawe improwizacje lidera na saksofonie. Perfekcjonizm w grze Szymona Miki (mimo że dla niektórych może być drażliwy) jest wyrazem doskonałych technicznych umiejętności artysty jak też jego bogatej wyobraźni. Bez wątpienia Tomasz Wendt, Szymon Mika, Max Mucha i Michał Miśkiewicz potrafią wprowadzić słuchacza w muzyczną medytację, stawiając przede wszystkim na emocje i autentyczność, a niekoniecznie eksperymentowanie z dźwiękiem. Fakt ten bynajmniej nie powoduje, aby krążek tracił na atrakcyjności i nowoczesności brzmienia.
Muzyka „Daily Things” jest plastyczna i ciekawa pod względem harmonicznym. Znajdujemy w niej wiele niuansów upiększających intymny przekaz bądź wzmacniających napięcie. Szymon Mika znakomicie wpisał się w klimat płyty, przeplatając dźwięki gitary z liniami saksofonu. Formy muzyczne nakładają się na siebie budując pełne emocji obrazy.
Brzmienie saksofonu Wendta i gitary Miki są rdzeniem interakcji całego kwartetu.
"Monday" - pierwszy utwór na płycie, choć trochę leniwy po niedzieli, nie jest pozbawiony energii. Ta liryczna opowieść, ubarwiona szorstkim brzmieniem saksofonu Wendta i gitarą Miki, zachowała swój kontemplacyjny klimat. Na uwagę zasługuje znakomita praca sekcji rytmicznej w tle.
Moim faworytem jest „Lost Fireman”. To melodyjna kompozycja wpadająca wyraźnie w klimat nagrań z połowy lat 70-tych, Keith’a Jarrett ‘a i Jana Garbarka. Brak fortepianu (co jest bardzo dobrym wyborem w tym przypadku) sprawia, że gitara bierze na siebie główny ciężar budowy całego układu harmonicznego. Mika bardzo precyzyjnie wypełnia muzyczną przestrzeń, budując tło dla dynamicznej, pełnej emocji gry lidera. Ciekawe brzmienie Wendta jest równie ekscytujące jak mistrzowski dobór dźwięków Miki na gitarze.
„Boys” to utwór z nieregularnym metrum. Delikatność sopranu Wendta, wsparta dźwiękami gitary ma urzekające kołysanie - jak gałąź ciężka od owoców, popychana siłą szybkich uderzeń Miśkiewicza na perkusji.
Pojawiająca się po „Friday” kompozycja „Blue” to utwór stawiający na agresywne niuanse, o wymagającej strukturze harmonicznej, jak również nakładających się na siebie akordów (granych przez Mikę).
Z tej ściany dźwięków wyłania się, napędzone elektronicznymi efektami, solo gitary. Całość wybucha gorącą, ale zgrabnie wyodrębnioną fuzją. Obaj instrumentaliści, wsparci sekcją rytmiczną, płoną intensywnie, a następnie powoli zanikają, utrzymując powstałe napięcie, które może, ale wcale nie musi ustąpić. To jeden z ciekawszych utworów na płycie. Jego usytuowanie nie jest przypadkowe, lecz dokładnie przemyślane.
Tak jak każdy tydzień kończy niedziela wprowadzająca nas powoli w nastrój nadchodzącego poniedziałku, tak tę wyjątkową sesję zamyka krótki, pozostający w kontemplacyjnym nastroju utwór „Sunday” - z falującym brzmieniem saksofonu oraz spokojną grą gitary.
„Daily Things” jest próbą wprowadzenia słuchacza w świat, w którym wyrażone emocje nadają dźwiękom inny sens. Tomasz Wendt stara się opowiedzieć historie związane z codziennością i wynikającymi z niej emocjami. Dobrze jest posłuchać albumu w całości i traktować go jako całość. Ta osobliwa muzyczna podróż, odważnie wprowadza słuchaczy w kanon współczesnego jazzu. Artysta oferuje ciekawe, zróżnicowane brzmienie, wsparte zupełnie innym podejściem w realizacji muzycznych pomysłów. Cały kwartet doskonale odnajduje się w zaproponowanej koncepcji. Mika (na gitarze) wnosi wiele delikatności i zróżnicowania, podczas gdy Max Mucha (na kontrabasie) zapewnia solidny fundament rytmiczny. Całości dopełnia Miśkiewicz (na perkusji). Jego dynamiczna, jak też pełna zaskakujących zmian gra buduje napięcie i bazę dla swobodnych improwizacji pozostałych członków zespołu.
„Daily Things” zaskakuje swoim brzmieniem i pomysłowością. Jest to bardzo współczesny, osadzony w stylistyce post-bopowej z elementami nowoczesnego jazzu album. Gratulacje za bardzo dobrą realizację nagrań!
Każdy, kto szuka czegoś nowego, świeżego i ciekawego w brzmieniu muzyki - powinien sięgnąć po ten krążek.