Kiedy miałem jakieś 10 lat, ojciec zabrał mnie do kina na film fantastycznonaukowy zatytułowany „Spotkanie na Kasjopei”. Oto fabuła: grupa radzieckich pionierów leci w kosmos , aby udzielić internacjonalistycznej pomocy kasjopejczykom. Kiedy docierają na miejsce, zamiast nich spotykają jednak tylko roboty przypominające nieco hippisów w spodniach z rozszerzanymi nogawkami i metalowym afro na głowach, które - jak się okazało - przejęły w międzyczasie władzę nad globem. Jak udało im się tego dokonać? Otóż wybudowały na planecie coś w rodzaju pułapek mamiących tubylców muzyką. Kto raz jej posłuchał, nie był w stanie jej się oprzeć i ginął przepojony złudnym poczuciem szczęścia. „Co to za muzyka?” – zadałem szeptem pytanie ojcu. „To jazz” - odpowiedział.
Skąd te wszystkie skojarzenia? Z powodu płyty amerykańskiego saksofonisty Keira Neuringera i polskiego basisty Rafała Mazura, zatytułowanej „Unison Lines”. Mam ją od początku grudnia zeszłego roku, ale zamiast przesłuchać i od razu napisać recenzję, wpadłem w Czarną Dziurę. Podzieliłem los mieszkańców Kasjopei, muzyka przejęła nade mną władzę, weszła ze mną w relację na tyle głęboką, że nie chciałem się nią z nikim dzielić. Kiedy największym wysiłkiem woli oderwałem się w końcu od niej (być może mam jednak w sobie coś z radzieckiego pioniera!), postanowiłem jakoś odnotować fakt istnienia tak niezwykłej płyty.
Kiedyś zadano Billowi Evansowi pytanie: co to jest jazz? Na co ten odparł, że szukając odpowiedzi nie trzeba pytać, „czym jest jazz” tylko „jak się go tworzy”. Z punktu widzenia „jak” muzyka grana przez Neuringera i Mazura to bez wątpienia jazz: świeża, kreatywna, stanowiąca wyzwanie dla słuchacza, a przede wszystkim ich własna. To free jazz ostry jak skalpel, równie jak on bezkompromisowy i wymagający, którym twórcy tej płyty, niczym para chirurgów-czarnoskiężników ze słynnej książki Jurgena Thorwalda, błądzą po ludzkim ciele w poszukiwaniu duszy. I odsłaniają w nas to, co najpiękniejsze: wewnętrzne światło, dzięki któremu każdy człowiek może nawiązać bezpośrednią więź z niematerialnym, duchowym, transcendentnym. Muzyka ta wpisuje się doskonale w tradycję wielkich mistycznych polskich płyt, takich jak kiedyś „Matka Joanna Od Aniołów” Tomasza Stańki, „Salve Regina” Piotra Barona czy niedawno „The Passion” Undivided czy „Hera” Wacława Zimpela.
Z poziomem muzycznym koresponduje rewelacyjny design artystyczny wydawnictwa autorstwa Piotra Jakubowicza z RedBoxDesign i mecenat Marka Winiarskiego z dumy polskiego jazzu jaką stało się wydawnictwo Not Two. Krótko mówiąc, obowiązkowa płyta w katalogu każdego wielbiciela free jazzu.
Autor: Maciej Nowotny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz