Piotr WojtasikPiotr Wojtasik – trumpet
Magdalena Zawartko – vocal
Julia Ziembińska – harp
Marcin Kaletka - tenor saxophone
Michał Tokaj – piano
Michał Barański - double bass
Kazimierz Jonkisz – drums
Chór Synagogi pod Białym Bocianem we Wrocławiu
Stanisław Rybarczyk – conductor
Piotr Wojtasik to artysta, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Dorobek artystyczny i wkład dla polskiej sceny muzycznej, nie tylko jazzowej, jest niekwestionowany. Jednak od kilku lat odnosiłem wrażenie, jakby jeden z najwybitniejszych polskich trębaczy jazzowych był nieco odtwórczy, w pewnym sensie odcinał kupony od dotychczasowej kariery.
Nie zrozumcie mnie źle. Albumy „To Whom It May
Concern” z 2018 roku czy „Tribute To Akwarium” z 2017 to pod kątem muzycznym
świetne płyty. Każdy miłośnik jazzu je doceni. W końcu czego innego się
spodziewać po takim artyście jak Piotr Wojtasik. Niemniej jednak, kogoś, kto w
muzyce poszukuje czegoś nowego, elementu odświeżającego, wyżej wspomniane płyty
nie były w stanie usatysfakcjonować.
W związku z powyższym do albumu „Voices”
podszedłem początkowo z pewną rezerwą. Wystarczyły jednak pierwsze dźwięki, bym
ugrzązł w tej muzycznej opowieści na dobre.
W nagraniach, które miały miejsce w lutym
2020, brał udział kwintet Piotra Wojtasika (Piotr Wojtasik na trąbce, Marcin
Kaletka na saksofonie, Michał Tokaj na fortepianie, Michał Barański na
kontrabasie i Kazimierz Jonkisz za perkusją) poszerzony o Magdalenę Zawartko na
wokalu i Julię Ziembińską na harfie. Całość dopełnia Chór
Synagogi pod Białym Bocianem pod dyrekcją Stanisława Rybarczyka.
Już samo zestawienie wykorzystanych brzmień
jest na tyle intrygujące, że nie można koło tej muzyki przejść obojętnie. Jedną
z bardziej intrygujących warstw muzycznych jest głos Magdaleny Zawartko.
Wokalistka bardzo sprawnie porusza się między różnorodnymi technikami –
począwszy od techniki klasycznej, a na śpiewie etnicznym skończywszy. Generalnie,
całe wykonawstwo stoi na wysokim poziomie, ale to właśnie wokal wyróżnia się
najbardziej. Osobiście mam słabość do wykorzystywania w muzyce głosu ludzkiego
właśnie tak w przypadku albumu „Voices”. Magdalena Zawarto nie wyśpiewuje tu
bodaj ani jednego słowa. Zamiast tego, jej głos traktowany jest jak dodatkowy instrument.
Kompozycyjnie i aranżacyjnie (za wszystko
odpowiada Piotr Wojtasik, za wyjątkiem utworu Cherrys) album jest absolutnie
wybitny. Do wykorzystania i zagospodarowania jest tutaj naprawdę wiele
różnorodnych brzmień. W końcu to nie tylko klasyczny jazzowy kwintet, ale
również chór, wokal solowy i harfa. Kompozycje są dość złożone, wieloczęściowe,
ale ucho z łatwością podąża za nimi. Nie ma tu momentów bez znaczenia,
dłużących się, czy nie pasujących do siebie. Całość jest bardzo koherentna, co
świadczy o wysokim poziomie również właśnie pod kątem kompozycji i aranżacji.
Nie lubię nadmiernie słodzić. W przypadku
praktycznie każdego albumu da się znaleźć coś, co można poprawić, zrobić
lepiej. Choć starałem się jak mogłem, tutaj nie doszukałem się niczego takiego.
Liderowi projektu udało się stworzyć prawdziwą muzyczną opowieść, w której po
prostu nie da się nie zakopać po uszy. Odsłuch tej płyty to iście metafizyczne
doznanie. Zdecydowane 10/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz