Marcin Malinowski - clarinet, bass clarinet
Michał Piwowarczyk - viola
Piotr Skowroński - accordion
Jarosław Stokowski - double bass
Klaus Kugel - drums
David & Goliath
MPT006
By Borys Kossakowski
Słuchając studyjnych płyt Meadow Quartet zawsze miałem wrażenie, że zespół gra zbyt grzecznie i zachowawczo. Koncertowy "David & Goliath" to propozycja wychodząca daleko poza akademickie ramy "czystego dźwięku". Brzmienie formacji jest głębsze, intensywniejsze, ciekawsze. Spora w tym zasługa niemieckiego perkusisty Klausa Kugela, który dał kwartetowi z nie tylko energię pochodzącą z instrumentów perkusyjnych, ale i mądrość starego "frytowca". A do tego wszystko sam nagrał.
Marcin Malinowski i spółka mieli już okazję współpracować z innym świetnym perkusjonalistą – Tomasem Dobrovolskisem z Wilna. Niestety Dobrovolskis zginął tragicznie, pobity rok temu podczas nocnego spaceru z psem. Płyta "David & Goliath" to hołd dla Tomasa – kto wie, być może właśnie on miał ją nagrać z Meadow Quartet.
Biblijne spotkanie Dawida i Goliata to historia znana na całym świecie. W pewnym sensie Goliatem można by nazwać samego Klausa Kugela – bo to gigant niemieckiego free-jazzu, który grał m.in. z Tomaszem Stańką, Williamem Parkerem czy Bobo Stensonem. Dawidem mógłby być młody kwartet Marcina Malinowskiego. Na szczęście spotkanie muzyków odbyło się w Nadbałtyckim Centrum Kultury, a nie na polu walki. Celem zaś była kreacja, a nie zniszczenie.
Meadow Quartet podejmują wątek muzyczny porzucony przez Cracow Klezmer Band wraz ze zmianą nazwy na Bester Quartet. Tam, gdzie Jarosław Bester skręcił w stronę kameralistyki, Malinowski postanowił pójść w stronę jazzu i ludowej obrzędowości. Używają podobnego języka muzycznego (klarnet, skrzypce, akordeon, kontrabas, perkusja), ich kompozycje podobnie wywołują ciarki, ale energia powołałaby do życia samego Golema. Meadow Quartet z Kugelem brzmi mocarnie, momentami wręcz rockowo. Zespół zyskał też duchową głębię i mądrość starszego muzyka, który pokazuje młodym "Dawidom", którędy prowadzi droga do artystycznej dojrzałości.
Największe wrażenie Meadow Quartet robi, gdy zwalnia tempo, a klarnet grający z akordeonem zamienia się w walec, który miażdży wszystko na swojej drodze. Nie ma tu taniej klezmerki i chwytającej za serce kiczowatej romantyczności. To mądra, męska muzyka o dojrzewaniu, pokonywaniu własnej słabości i hartowaniu żelaza. Surowa i piękna opowieść.
Źródło: Trójmiasto.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz