Ksawery Wojcinski - double bass, piano, guitar, drums, percussion, voices
The Soul
FOR TUNE 0041
By Mateusz Magierowski
"Uderzyła mnie niezwykła szczerość tej muzyki...". Frazes jeden z wielu, jakie spotkać można w recenzjach płytowych. Tyleż łatwy do wykorzystania, że mówienie o szczerości w muzyce wydaje się bazować jedynie na swobodnych impresjach słuchacza, niekiedy w kategoriach szczerości danej muzyki interpretującego jej ekspresyjność, którą w estetyce free/impro odnaleźć można w dość sporych ilościach. Gdyby przyjąć takie kryteria, płycie, będącej bohaterką niniejszego tekstu wypadałoby przyznać w tej kategorii niekoniecznie najwyższą notę. Mam w tej materii zdanie diametralnie odmienne: "szczera" to właściwie bodaj najkrótsze i najbardziej esencjonalne określenie muzyki pomieszczonej na krążku muzyka, którego bez większej przesady określić można jedną z najważniejszych postaci rodzimej sceny improwizowanej. I rzecz wcale nie w tym, że stojąc na scenie z kontrabasem w dłoniach Ksawery Wójciński zazwyczaj sprawia wrażenie osoby bez reszty oddanej temu, co robi, a tytuł płyty ("The Soul") i niektórych spośród trzynastu zamieszczonych nań utworów ("Trinity", "Holiness", "Eternity", "Soul") odsyła słuchacza do sfery duchowości i transcendencji.
W tym miejscu ciężko nie sięgnąć
po kolejny recenzyjny evergreen i nie napisać, że szczerości wymaga sama
sytuacja solowego grania, szczególnie w sytuacji grania improwizowanego, kiedy
zostając sam na sam z instrumentem i umysłem niezaprzątniętym precyzyjnie
zdefiniowaną kompozycyjną strukturą nie można nie grać tego, co w przysłowiowej
- nomen omen - duszy gra. Mogą grać w niej jednak rzeczy, które z dojrzałą muzyczną
szczerością wiele wspólnego nie mają: efekciarstwo i próżna wirtuozeria,
nadmierna gadatliwość (bądź też krzykliwość), zbytnie przywiązanie do pewnych
klisz czy koncepcyjny chaos.
W muzyce zapisanej na "The Soul" tego nie ma. Nie ma krzykliwości i przegadania, bo choć Wójciński nie unika radykalniejszych w swej wymowie improwizacji, to umiejętnie przeplata ów idiom z transową narracją. Nie ma w niej efekciarstwa i instrumentalnych próżnych popisów, zalewających słuchacza falą iście barokowych ozdobników: "The Soul" to wręcz świetne antidotum na przesyt rozpasanej formy. Pomimo że podczas nagrania krążka Wójciński korzystał nie tylko ze swego nieodłącznego kontrabasu i własnego głosu, ale też fortepianu, perkusjonaliów i akustycznej gitary, to stworzona przezeń muzyka uderza przede wszystkim ascetyczną wręcz niekiedy prostotą formy, korespondującą jednak z bogactwem dźwiękowych barw. Nie ma w niej żadną miarą chaosu, jest za to frapująca dramaturgia, a jedynym muzycznym cytatem, do jakiego sięga kontrabasista, jest gospelowy song "Hold On Just A Little While Longer". "Hold On Just A Little While Longer" - do tego też namawiam tych, którzy muzyce zapisanej na krążku Wójcińskiego przypną łatkę "trudnej" i po chwili wyjmą płytę z odtwarzacza albo w ogóle jej doń nie włożą. "The Soul" ma swoje wymagania - potrzebuje ciszy, pełnej uwagi słuchacza i być może niejednokrotnego odsłuchu, ale sowicie za ten piękny trud wynagradza.