Olgierd Dokalski - trumpet
Tadeusz Cieślak - alto & soprano saxophones
Jacek Steinbrich - double bass
Jakub Miarczyński - drums, percussion
Dokalski / Cieślak / Miarczyński / Steinbrich
Fundacja Kaisera Söze 2016
By Bartosz Nowicki
Kolejny album z katalogu Fundacji Kaisera Söze sygnowany jest nazwiskami czterech muzyków (Dokalski, Cieślak, Miarczyński, Steinbrich), którzy w trakcie kilku improwizowanych sesji sprokurowali ten wielce obiecujący kawał free jazzu. Pierwszego z wymienionych nie trzeba przedstawiać, warto jedynie z perspektywy opisywanej płyty zaznaczyć, że jest on autorem tematów, które stały się punktem wyjścia do kolektywnej improwizacji. Tadeusz Cieślak to świeża krew lubelskiej sceny impro, współtworzący projekt Cząstki Elementarne, do którego należy również Jacek Steinbrich. Tym czwartym jest zaś wrocławski perkusista Jakub Miarczyński. Z całego zestawu niewątpliwie Dokalski swoim doświadczeniem scenicznym i rozpoznawalnością przyćmiewa pozostałych partnerów, jeśli jednak sięgniemy po płytę, raptem przekonamy się, że wcale nie on jest na niej postacią wiodącą. Na pierwszym planie stoi bowiem kolektyw i to na jego znakomitym funkcjonowaniu oparty jest artystyczny sukces nagrania.
Krążek otwiera prawdziwe free jazzowe mięcho. Od pierwszych taktów stajemy oko w oko z czterogłowym potworem ziejącym płomieniem zbiorowej improwizacjii, przywołującej w myślach rozgorączkowane aylerowskie kanonady ze "Spiritual Unity" czy "The Copenhagen Tapes". Jest gęsto i intensywnie. Jednak jeszcze zanim na dobre zasmakujemy w kompozycjach kolektywu, pierwszym wrażeniem, które uderza słuchacza, jest brzmienie. Niesłychanie wyraziste, wręcz aseptyczne, wypiętrzone w górne rejestry tonalne. Uwydatnione płaskim pogłosem wydobywa z instrumentów ich metaliczną fakturę, eksponując dźwięki o niebywałej wręcz ostrości. Ta akustyczna intensywność potęguje wrażenia, jakie wywołują zwłaszcza sonorystyczne fragmenty nagrania (z "Miejskim dyskursem" na czele). Intensywne przedęcia trąbki i saksofonów oraz towarzyszące im preparacje perkusji swą wyrazistością dorównują solowym dokonaniom Adama Gołębiewskiego, eksperymentującego z estetyką akustycznego noise'u.
Obok ekstremalnych brzmieniowo eksperymentów i porywistego impro istotne miejsce w muzyce kwartetu zajmuje wątek melodyczny. Inicjuje go Dokalski, wprowadzając do repertuaru szkice zamyślonych, snutych przydymioną trąbką ilustracji. Przewija się w nich zarówno melancholia "Mirza Tarak" ("Lament"), jak i iście filmowe tematy zaznaczone stłumioną frazą dęciaka (również "Miejski dyskurs") i solowym śladem wspaniale dudniącego kontrabasu. W zestawie proponowanym przez formację znalazła się także chwila na puszczenia oka w stronę szerszej publiczności. Dzieje się tak wv"Porannym chodniku", który ze swym regularnym pulsem i swingowaniem Dokalskiego mógłby znaleźć się w repertuarze jego macierzystej formacji kIRk.
Nagraniem rządzi młodzieńcza witalność, brak jazzowego zmanierowania, rozmach, swoboda, ale i świetne wyczucie artystów oraz wewnętrzna dyscyplina, nie pozwalająca ani na chwilę osiąść na muzycznej mieliźnie. W grze kwartetu nie chodzi wcale o ekstremalne doznania czy wyścigi instrumentalistów na spektakularne solówki. Główną zaletą jest elastyczność w poruszaniu się między różnymi elementami artykulacji i łączenie jej w dynamiczną, a jednocześnie spójną narrację.
To prawdziwa radość dla słuchacza, móc obcować z tak entuzjastyczną energią emanującą z muzyki kwartetu. Liczę, że to dopiero początek współpracy Dokalskiego, Cieślaka, Miarczyńskiego i Steinbricha. Jestem również przekonany, że lada chwila ta mniej dotąd znana trójka instrumentalistów stanie się, jak Dokalski, pierwszoplanowymi postaciami rodzimej sceny improwizowanej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz