Zdzisław Piernik - tuba, prepared tuba, percussion, objects
Rafał Iwański - gongs, cymbals, bells, bandair, bodhran, rattles, pipes, objects
Rafał Kołacki - gongs, bells, ocean drum, wooden block, rattles, flutes, pipes
Avant-Garde Out Of Poland
REQUIEM 178/2018
By Maciej Krawiec
Współpraca toruńskiego duetu Hati z tubistą Zdzisławem Piernikiem mogłaby posłużyć za idealną egzemplifikację powiedzenia "ciągnie swój do swego". Z towarzyszącego płycie tekstu autorstwa Jana Błaszczaka dowiadujemy się, jaka była sekwencja zdarzeń, które doprowadziły do tego, że oto możemy trzymać w dłoniach ich album "Avant-Garde Out Of Poland".
Otóż w 2014 roku, po solowym koncercie Piernika w warszawskim Mózgu Powszechnym, muzycy duetu Hati – czyli multiinstrumentaliści Rafał Iwański i Rafał Kołacki – zaprosili artystę, by wystąpił na organizowanym przez nich festiwal CoCart w Toruniu. W marcu 2017 roku zagrali razem na scenie w ramach cyklu "Awangarda na ucho", a parę miesięcy później zarejestrowali muzykę, która znalazła się na wydanej niedawno przez Requiem Records płycie. Nie mogłyby te zdarzenia nastąpić, gdyby nie wspólnota artystycznych dusz Hati i Piernika.
Dominują tu formy improwizowane, które zadziwiają konsekwencją budowania atmosfery oraz właśnie wspólnotowością tworzenia. "Avant-Garde Out Of Poland" to nie wynik spotkania egoistów, gdzie ważniejszy od kolektywnej pracy byłby na przykład krzyk, który mógłby uchodzić za wyraz bezkompromisowej szczerości. Jest wręcz przeciwnie: to bardzo spójna sekwencja utworów, w ramach których wszystkie głosy tak płynnie i logicznie się przenikają, jakby płynęły z jednego, złożonego instrumentu. Mam nadzieję, że to porównanie skutecznie obrazuje skalę zespołowości i wyczucia, którą Hati i Piernikowi udało się osiągnąć. Harmonia brzmień i osobliwych opowieści wydaje się być efektem wyćwiczenia i przygotowania, a przecież tak nie było!
Ich fascynująca muzyka to istna uczta dla wyobraźni, która kreuje najdziwniejsze obrazy i sytuacje. Trio tworzy ciekawe, panoramiczne łuny, pośród których eksplodują kolejne sonorystyczne zdarzenia. Pewne brzmienia przynależą do świata instrumentów, inne są niczym dźwięki z recyklingu, gdzie usterka i przypadek są akuszerami sztuki. Szkoda jedynie, że muzyka podzielona jest tu na kilkuminutowe jednostki, o wiele lepiej słuchałoby się jej bez przerw, które wybijają z kompletnego w niej zanurzenia. Chciałoby się bowiem w takim stanie pozostać nie na kilka, lecz przynajmniej na kilkadziesiąt minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz