Jacek Bednarek - kompozycje oraz wszystkie instrumenty
Indeks - (2021, nagrana najprawdopodobniej w 1977 roku)
Wydawca: GAD Records
Tekst: Szymon Stępnik
Uważam, że bardzo trudno mówić o muzyce filmowej. Stoję na stanowisku, że istnieje jedynie w pewnym filmowym kontekście, a docenić ją można jedynie znając i mając na uwadze dzieło, dla którego została skomponowana. Owszem, istnieją kompozytorzy, których soundtracki bronią się same z siebie, jak choćby genialny Ennio Morricone, czy John Williams, ale nawet wśród nich zdarzały się nieco słabsze dokonania. Nie ma oczywiście w tym nic złego - to nie dźwięki grają w filmie pierwsze skrzypce, a jedynie ilustrują jego akcję, podkreślając panujące w nim emocje. Jeżeli jest inaczej, kompozytor popełnia błąd, ponieważ muzyka przestaje spełniać swoją funkcję. Dlatego też ścieżkę dźwiękową do filmu “Indeks” autorstwa Jacka Bednarka nie sposób oceniać bez znajomości samego filmu, dla którego została skomponowana.
“Indeks” jest pracą dyplomową Janusza Kijowskiego i odpowiedzialnego za zdjęcia Krzysztofa Wyszyńskiego. Józef Moneta (grany przez znakomitego Krzysztofa Zaleskiego) jest jednym z najlepszych studentów pewnego kierunku humanistycznego na roku. Ze względu na pewne sprzeczki oraz nieporozumienia z dziekanem na uczelni, główny bohater rzuca studia i zatrudnia się jako pracownik fizyczny, szukając jednocześnie swojego miejsca w życiu. “Indeks” to bardzo realny obraz polskiej inteligencji tamtych lat, mocno zagubionej, szukającej swojego miejsca w życiu. Co ciekawe, pomimo tego, że akcja dzieje się w latach słusznie minionych, poruszane w nim tematy są aktualne do dziś i wielu znajdzie w wydarzeniach z historii życia Józefa Monety coś ze swojego życia. Film jest nieco chaotyczny, operując przede wszystkim na zbiorze dość luźno powiązanych obrazów z życia protagonisty. Taki chaos jest też obecny w muzyce Jacka Bednarka.
Pomimo mało skomplikowanej struktury, utwory bywają mocno nieprzewidywalne w doborze harmonii i dźwięku. Z drugiej strony, wiele jest jednak uproszczeń, pewnych umownych schematów, które są powtarzane i niewiele rozwijane. Gdyby był to zwyczajny album, zapewne można byłoby uznać to za jego wadę. Jako ścieżka dźwiękowa do filmu - sprawdza się zaś znakomicie. Dzięki takiej przystępności pięknie koresponduje z pokazywanymi na ekranie wydarzeniami. Nie jest to bowiem trudna do grania muzyka, gdzie rytmy są jednostajne, choć może trochę zbyt mało wyrafinowane, szczególnie w przypadku sekcji perkusyjnej.
Album wyróżnia się prostotą, ale w żadnym wypadku prostackością. Każdy utwór jest inny i ma swoje miejsce w szeregu. Istnieje jednakże pewna cecha wspólna, która wyróżnia to nagranie spośród innych soundtracków - dialog klawesynu z kontrabasem. Sam Jacek Bednarek był przecież kontrabasistą, co zresztą mocno słychać. O ile większość instrumentów gra tutaj wspomniane proste, mało wyrafinowane kompozycje, to właśnie w sferze basu słychać o wiele więcej improwizacji, szaleństwa oraz zaskoczenia. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że pozostałe instrumenty jedynie robią tło dla różnych popisów artysty.
Na wszystkich instrumentach grał właśnie jej kompozytor. Słychać, że jest to swoisty one-man-show. Niestety, klarownym jest, że takiej biegłości nie posiada w stosunku do innych akcesoriów. Być może jego użycie kontrabasu jest na tyle świetne, że po prostu tak mocno kontrastuje z innymi dźwiękami z tej płyty.
Choć czołówka nie zapada jakoś mocno w pamięć i przypomina bardziej wstęp do typowego serialu telewizyjnego, dalsze utwory zdecydowanie wybijają się ponad przeciętność. Szczególne wrażenie zrobił na mnie Węgloblok, gdzie bas tworzy jednocześnie rytm i melodię. Gdzieniegdzie odzywa się też mocno preparowany dźwięk fortepianu, dziwne pociągnięcia smyczkiem po strunie, co tworzy przerażające wrażenie (ma to pewnie coś wspólnego z wydarzeniami przedstawionymi w filmie, gdzie na węglobloku zmarł młody chłopak).
Podsumowując, “Indeks” jest ścieżką dźwiękową do filmu ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie broni się dobrze jako samodzielny album, ale sprawdza jako tło wydarzeń przedstawionych w obrazie Janusza Kijowskiego. Słuchając albumu bez znajomości dzieła dla którego został stworzony, można dojść do wnioski, że jest to muzyka przeciętna i pozbawiona inspiracji. Po seansie, utwory Jacka Bednarka zyskują nowe oblicze, sprawiając o wiele więcej przyjemności w słuchaniu. To znakomita płyta, aczkolwiek należy ją poznawać wtórnie - po zaliczeniu pierwszego seansu filmowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz