Mikołaj Trzaska - alto saxophone, bass clarinet
Macio Moretti - drums
Right Before It Started
By Jędrzej Janicki
Dokładnie pamiętam ten moment, gdy pierwszy raz usłyszałem utwór wykonywany przez grupę Shofar. Było to już parę ładnych lat temu, pewnego niezbyt udanego poranka po jakże wyczerpującej nocy. Wtem bliżej nieokreślona playlista na równie niekreślonej platformie streamingowej w przypływie nieokrzesanej inwencji (a ponoć maszyny takowej nie posiadają, ciekawa sprawa) wyrzuciła z siebie melodię, która nieraz gra w mojej głowie przy skrajnie różnych okolicznościach. Skromny tytuł - "Traditional Hasidic Melody III" - nijak nie oddaje magii tego utworu. I niech sobie niektórzy dalej kpią z mistyki jeśli tak pragną, ale uwierzcie mi, te dźwięki daleko wykraczają poza typowe przeżycia związane ze słuchaniem muzyki.
Wspomniane "Traditional Hasidic Melody III" pochodzi z albumu "Ha-Huncvot" (2013). Shofar światu dał się poznać jednak już debiutancką płytą zatytułowaną po prostu "Shofar", która była oparta w całości na nigunach Mosze Beregowskiego - tradycyjnych żydowskich pieśniach grupowych. Na marginesie wspomnieć należy, że kilkanaście lat później temu typowi pieśni równie wspaniałą płytę poświęcił zespół Bastarda ("Nigunim"). W międzyczasie trio współtworzone przez gitarzystę Raphaela Rogińskiego, perkusistę Macio Morettiego oraz saksofonistę Mikołaja Trzaskę wydało jeszcze dwie koncertówki - "Live at Powiększenie" (2014) oraz "Gold of Małkinia" (2015). W tym roku pojawiła się ich trzecia studyjna płyta - "Right Before It Started". Tytuł jakże znamienny, bo jak głosi całkiem prawdopodobna legenda, muzycy w studio spotkali się w przededniu koronawirusowego lockdownu.
Na "Right Before It Started" Shofar przemawia do nas dobrze znanym sobie językiem. Ich muzyka nadal inspirowana jest nigunami, które w twórczy sposób przefiltrowane są przez "jazzową" i rozimprowizowaną wrażliwość muzyków. Już przy bardzo pobieżnym przesłuchaniu płyty zwraca uwagę jej wyraziste brzmienie. Zasługa to nie tylko "pełnoprawnych" członków formacji, lecz również Pawła Krawczyka znanego z zespołu Hey i niejakiego DJ 600 Volta, którzy z pandemicznego przypadku "uwięzieni" zostali w studiu wraz z całym zespołem. Jak się jednak okazuje, z tzw. "przypadku" powstają od czasu do czasu bardzo ciekawe rzeczy.
Samą płytę otwiera kompozycja "Mevorah No. 24", która staje się przepięknym dowodem muzycznego porozumienia całej trójki. Znany z kaskadowych i agresywnych form solowych Trzaska jest w tym fragmencie opanowany i precyzyjnie prowadzi swoją partię. Na tle niepokojącej perkusji wybrzmiewa moim zdaniem najsilniejszy punkt zespołu - gitara Rogińskiego. Być może to złudzenie, jednak w jego grze odnaleźć można nieco tureckich wpływów, które wszak w jakiś sposób do "muzycznej" części tradycji żydowskiej przenikały. I choć utwory z płyty mocno nawiązują do mistyki, to tak samo blisko im do kontemplacyjnego nastroju, jak i tego… tanecznego. Tak naprawdę jednak nic w tym dziwnego, gdyż cadycy parający się pisaniem nigunów nie zawsze byli przesadnie muzycznie utalentowani, stąd też niejednokrotnie posiłkowali się oni lokalnymi, popularnymi utworami. Nie jest to oczywiście "przebojowość" wywołująca serię dzikich wygibasów na dancefloorze, lecz raczej pewnego rodzaju transowość skłaniająca do ruchu, która słyszalna jest chociażby w utworze "Baromether Gadol No. 97".
"Right Before It Started" to kolejna bardzo ciekawa propozycja zespołu Shofar. Artyści kontynuują tutaj w intrygujący sposób wątek pogodzenia tradycji żydowskiej z szeroko rozumianą muzyką improwizowaną. Ich brzmienie, choć w sposób delikatny i zdecydowanie nieradykalny, ewoluuje. Mam wrażenie, że tym razem jest ono nowocześniejsze i bardziej kliniczne niż na poprzednich płytach. Ja osobiście wolę akurat nieco bardziej swego rodzaju surowość poprzednich nagrań, lecz nie zmienia to faktu, że "Right Before It Started" to dzieło przemyślane, świadome i naprawdę bardzo wciągające.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz