Dominik Bukowski/Dominik Kisiel
Dominik Bukowski - vibraphoneDominik Kisiel - piano, fender rhodes
Delta Scuti
GO NORTH 2021
By Alek Jastrzębski
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o płycie wibrafonisty i pianisty, zainspirowanych odległymi gwiazdami, przebijającymi się przez mrok wszechświata, w mojej głowie pojawiło się pewne wyobrażenie, jak taki album może brzmieć. Jednak szybko przekonałem się o tym, jak płytka jest moja wyobraźnia i jak wiele odcieni dźwięków, uwalnianych improwizacyjnym porozumieniem, kryją w sobie te instrumenty.
Otwierający płytę "Altair" jest idealnym wprowadzeniem do tego, co czeka nas na przestrzeni dziesięciu utworów. Delikatny i melancholijny wstęp na fortepianie, z niemal niezauważalną domieszką fendera rhodesa i subtelnie, wręcz nieśmiało dołączający wibrafon, współtworzą oszczędny dialog pod postacią pięknej melodii. Ta z kolei niespiesznie przechodzi w żywiołową, gęstą improwizację, w której ponownie pojawia się rhodes, a następnie wszystko wraca do przestrzeni ciszy w otoczce pięknego współbrzmienia. Takich zwrotów akcji na "Delta Scuti" nie brakuje, są one jednak wyreżyserowane ze smakiem i nie ma tu mowy o braku spójności. Całość jest doskonale wyważona i szczególnie podoba mi się właśnie nienachalne dawkowanie elektrycznego piana. Sposób, w jaki niejednokrotnie dźwięk fendera rhodesa przenika się z dźwiękiem fortepianu jest wręcz kosmiczny. Ciekawym smaczkiem jest też wykorzystanie mniej oczywistych walorów brzmieniowych, jak np. tłumienie strun fortepianu chociażby w "Delta Serpentis" czy "Alkione".
Nie mniej ciekawy jest sam przedmiot inspiracji muzyków - gwiazdy grupy Delta Scuti, których pozornie chaotyczna i nieregularna pulsacja stała się przedmiotem obserwacji naukowców. Efektem badań było odnalezienie regularności w tym chaosie i poszerzenie wiedzy o naturze gwiazd. Na szczęście, by cieszyć się płytą Dominika Bukowskiego i Dominika Kisiela, nie trzeba posiadać teleskopu ani znać się na astrosejsmologii, choć możemy się o niej nieco dowiedzieć przy okazji rozszyfrowywania nazwy albumu. Co więcej, wraz z wybrzmiewaniem kolejnych utworów okazuje się, że tak naprawdę podróżujemy między konstelacjami, bowiem ich tytuły to nazwy gwiazd. To bardzo ciekawe detale, pozwalające umieścić muzykę w zupełnie nowym kontekście i tym samym jeszcze bardziej urozmaicić jej odbiór.
Jednak daniem głównym "Delta Scuti" jest bez wątpienia wzajemne zrozumienie artystów, umożliwiające im sięganie gwiazd. Niezależnie od tego, czy chodzi o granie ciszą i budowanie przestrzeni, jak np. w utworze tytułowym, czy uderzanie kaskadami dźwięku, jak w chyba moim ulubionym, intensywnym "Ypsilon Ursae Majoris", muzycy sprawują pełną kontrolę nad dzikim żywiołem improwizacji. Jest to szczególnie ważne w tak wymagającej formule, jaką jest duet i za to, w jaki sposób obydwaj sobie z tym poradzili, należą im się ukłony.
"Delta Scuti" to ponad 51 minut fascynującej, międzygwiezdnej podróży, pełnej zróżnicowanych muzycznych krajobrazów, w których nie brakuje urzekającej harmonii, pięknych melodii, ale i niezwykle dynamicznych improwizacji, ocierających się czasem wręcz o wejście na orbitę chaosu. Jednak Bukowski i Kisiel doskonale znają trasę, którą prowadzą słuchacza przez niby zbadane, ale wciąż tajemnicze zakątki muzycznego wszechświata, nie pozwalając mu się zgubić w pozornie chaotycznej ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz