Wojciech Staroniewicz – tenor saxophone, soprano saxophone
Sławek Jaskułke – piano
Michał Barański – bass
Hubert Zemler – drums
gościnnie:
Leszek Możdżer – piano (A-1, A-2, B-1)
"Alternations" (wyd. 2008, reedycja na winylu - 2023)
Wydawca: Allegro Records
Tekst: Szymon Stępnik
Wojciech Staroniewicz to niezwykle płodny saksofonista jazzowy, który na przestrzeni lat brał udział tworzeniu wielu ciekawych nagrań z różnorodną stylistyką. Dość wspomnieć o intrygującym A`FreAk-KomEdA Project, który pokazał, że choć o Komedzie powiedziano już wszystko, zawsze znajdzie się przestrzeń na kolejne warte uwagi spojrzenie na tę postać. Z kolei na płycie “North Park”, udało mu się udowodnić, że z Trójmiasta można jak najbardziej wykrzesać skandynawskie klimaty. Wielobarwność i eksploracje muzyczne to coś, czym chyba najlepiej można opisać postać tego artysty. Jaka jest więc w tym wszystkim reedycja płyty Alternations z 2023 roku?
Pierwszą wersję albumu nagrano w 2008 w studiu S-4 Polskiego Radia w Warszawie. Utwory zostały na nowo zmiksowane i zremasterowane przez Marka Romanowskiego w studiu Maro Records. To właśnie dzięki niemu, cóż tutaj dużo mówić, brzmienie jest po prostu doskonałe. Stosunek wysokich, średnich i niskich tonów jest doprowadzony niemalże do perfekcji. Czasem może perkusja jest zbyt mocno schowana, ale to niewiele znacząca drobnostka. Szczególnie podoba mi się dźwięk kontrabasu, gdzie udało się zachować tę cienką granicę pomiędzy czystością dźwięku, a charakterystycznym “głuchym” odgłosem dociskanych do gryfu strun.
“Alternations” to tak naprawdę jazz w dość klasycznej formie, co można potraktować zarówno jako wadę, jak i zaletę. Kompozycje nie redefiniują muzyki na nowo, za to wskazują wielki szacunek do tradycji. Każdy miłośnik konserwatywnych brzmień może poczuć się jak w domu. Jeżeli jednak ktoś oczekiwałby większej głębi, może się lekko na niej zawieść.
Analogicznie jest zresztą w przypadku sposobu gry na saksofonie samego lidera. Nie próbuje wynaleźć koła na nowo, ale też wcale nie ma takiego zamiaru. Staroniewicz operuje długimi dźwiękami, rzadko jednakże przyspieszając. Mało jest w jego grze popisów technicznych (choć oczywiście takie się zdarzają), za to więcej skupienia na samej melodii. Nic dziwnego, że Wojciech nazywany jest często jednym z najbardziej melodycznych saksofonistów w Polsce. Muzyka jest przez to przyjemna w słuchaniu, aczkolwiek jazzowa dusza słuchacza może momentami poczuć lekką frustrację ze względu na pewną zachowawczość i brak odwagi, by zagrać momentami bardziej “free”.
Pozostałe instrumenty stanowią raczej tło dla samego lidera. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Pochwalić należy grę sekcję klawiszową. Sławek Jaskułke daje oczywiście radę, ale z całym szacunkiem dla jego umiejętności, to właśnie Leszek Możdżer po raz kolejny udowadnia swoją artystyczną wyjątkowość. Choć jego zadaniem na tym longplayu jest głównie akompaniament, potrafi doskonale znaleźć moment na wrzucenie swoich trzech groszy. Gdyby wyobrazić sobie trójkąt równoboczny, gdzie jednym bokiem jest melodia, drugim trzymanie akompaniamentu, a trzecim popisy techniczne, Możdżer z matematyczną wręcz precyzją znalazłby się po jego środku.
Zaskakujące jest również, kto gra na perkusji. Hubert Zemler raczej nie kojarzy się z tradycyjnym jazzem, a tutaj gra wręcz akademicko. Oczywiście można usłyszeć już pewne echa przyszłej kariery tego muzyka, która oscyluje wokół szeroko pojętej awangardy, aczkolwiek uczucie słuchana Huberta grającego à la Andrzej Dąbrowski jest zjawiskiem niezwykle osobliwym. Niewątpliwie potwierdza to wielki talent tego muzyka.
Podobać się może również różnorodność utworów. Z jednej strony mamy pędzące na oślep Next Door, z drugiej nowojorskie Sunny Sonny. A Catalan przywodzi już na myśl ścieżkę filmową do filmu niemego ze Złotej Ery Hollywood. Taka gra skojarzeń towarzyszy odbiorcy przez niemal cały czas, co jest oczywiście rzeczą bardzo pozytywną. Wspaniale wpisuje się to w okładkę płyty autorstwa Rafała Chomika, przedstawiającą białą warstwę, swoistą “tabula rasa”, na którą nadano wielobarwne kompozycje.
“Alternations” to bardzo sympatyczna płyta. Nie jest może najwybitniejszym dokonaniem w życiu Staroniewicza, aczkolwiek przebija z niej pewna szczerość. Ci bardziej wymagający słuchacze mogą poczuć się zawiedzeni jej konserwatyzmem, ale dla mnie nie jest to wcale jej wadą. Diabeł tkwi w szczegółach — dopiero wsłuchując się w jądro dźwięków, usłyszymy nieprzeciętność sekcji rytmicznej i niezwykłą zdolność tworzenia melodii przez lidera. Mimo to, za największy atut wyróżnić należy jakość miksu i masteringu. Pomimo faktu, że to reedycja płyty z roku 2008, w wersji z roku 2023 doskonałość jej brzmienie zachwyci niejednego audiofila.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz