Emil Miszk - trumpet, piano, percussion
Piotr Chęcki - tenor saxophone
Szymon Burnos - rhodes, moog, programming
Sławomir Koryzno - drums, percussion
Termomix
ALPAKA 010
By Maciej Krawiec
Kwartet Algorhythm to aktualnie jeden z najważniejszych młodych zespołów wywodzących się z Trójmiasta, obok tych prowadzonych przez Tomasza Chyłę i Kamila Piotrowicza – i pewnie należy on do najciekawszych składów pokolenia dwudziestolatków w Polsce w ogóle. Na dwóch pierwszych albumach grupa dała się poznać jako sprawny, jazzowy kolektyw. Na debiutanckim "Segments" realizowali raczej typowy akustyczny mainstream; wykonany wprawdzie z werwą, ale bez zaskoczeń. Potem muzycy wydali płytę "Mandala", gdzie rozwinęli formułę swej gry: poszerzyli instrumentarium o perkusjonalia, porozrzucali pośród bardzo dobrych kompozycji nieco abstrakcji, w większym stopniu niż na "Segments" zabawili się formą i przestrzenią. Do tego stopnia te odświeżające zabiegi się powiodły, że płyta znalazła się w 2018 roku w gronie nominowanych do Fryderyka w kategorii Album Roku.
Trzeci, wydany niedawno, krążek pt. "Termomix" przynosi jeszcze więcej nowości. Przede wszystkim zmienił się skład grupy – odszedł z niego kontrabasista Krzysztof Słomkowski. W rezultacie muzycy Algorhythmu stanęli przed wyborem: albo szukać nowego członka zespołu, albo własnymi siłami zastąpić brakujący niski rejestr. Wybrali to ostatnie rozwiązanie i w efekcie akustyczny dotychczas skład stał się elektryczną machiną z prawdziwego zdarzenia: pianista Szymon Burnos gra m.in. na Moogu i Rhodesie, trębacz Emil Miszk i saksofonista Piotr Chęcki wykorzystują elektronikę, natomiast praca perkusisty Sławka Koryzno urozmaicona jest przez rytmizujące sample i przeszkadzajki.
W parze ze wzbogaconym instrumentarium i całkowicie zmienionym soundem grupy idzie nowa koncepcja budowania utworów. Album powstał bowiem nie tyle podczas sesji w gdańskim studiu Maska, co w trakcie późniejszego montowania zarejestrowanego materiału z głosowymi samplami, zapętlania go w loopy i dodawania nowych elementów. Już dzięki tym działaniom zrodziła się płyta, której słucha się z dużym zainteresowaniem – opracowany kolaż jest wydarzeniem pod względem technicznym i produkcyjnym.
Satysfakcja z "Termomixu" nie ogranicza się jednak do zaciekawienia formą. Algorhythm wciąż pisze świetne kompozycje – do niewątpliwych przebojów albumu należą "Baba Ganoush" (!), "Hakula Chakula", "Mario" i "Transgroove" – ale teraz zespół czyni je jeszcze bardziej atrakcyjnymi, zanurzając w sosie rewelacyjnych pomysłów brzmieniowych. Tym samym udaje im się połączyć jazzowe wyrafinowanie aranżacji oraz to, co wynika z ich solidnego muzycznego wykształcenia, z ultranowoczesną i bardzo efektowną zabawą w elektronikę, ambient, world music czy drum'n'bass. Artyści nie wyrzekają się też improwizacji, które przybierają nieraz formę soczystych solówek, a czasem błądzących, fragmentarycznych wypowiedzi, które znakomicie kontrapunktują chwytliwe i rytmiczne całości.
Jest wreszcie "Termomix" interesujący jako swego rodzaju album konceptualny. Tytuł był zainspirowany nazwą wielofunkcyjnego urządzenia kuchennego i sposób, w jaki Algorhythm "gotuje" muzykę, koresponduje z ową wielofunkcyjnością. Wielość brzmieniowych składników zgrabnie łączy się z kulinarnymi nazwami utworów: po ich przetłumaczeniu otrzymujemy na przykład "Suitę przystawkową", "Skórkę cytrynową" albo "Pieprzową zupę". Kulinarną tematykę dopełnia treść sampli, wziętych z internetowych filmów zawierających instrukcję obsługi termomiksu bądź kuchenne przepisy. Nieraz wywoła to na twarzy uśmiech, ale na pierwszym miejscu stoi tu bez wątpienia muzyka, a nie zgrywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz