Michał Ciesielski - piano
Racing Thoughts (2023)
Autor tekstu: Maciej Nowotny
Michał Ciesielski, pianista, jest już dobrze znany znany polskiej publiczności. Zadebiutował w 2013 roku płytą "Between Black and White" nagraną, jak i ta o której będę tu pisał, solo na fortepianie. W kolejnym roku czyli 2014 zadebiutował albumem "How to Steal a Piano?" jako lider z formacją Confusion Project. O jego ostatniej płycie nagranej w ramach tego zespołu zatytułowanej groźnie "Last" i wydanej 2 lata temu pisał na naszych łamach Mateusz Chorążewicz. Jak widać Michał Ciesielski dzieli czas między wydawane cyklicznie płyty ze swoim zespołem i te grane solo, nie wspominając oczywiście o okazjonalnym udziale w projektach innych muzyków, ale tej trzeciej drogi nie wybiera zbyt często. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy może być fakt, że ostatnie 4 lata spędził w Chinach, gdzie grał w trio np. z chińskim kontrabasistą Charlie Wangiem (Wang Chen Huai) oraz kolumbijskim perkusistą Victorem Bastidasem. Może zatem problem nie był w braku aktywności, ale bardziej w tym że jego aktywność miała miejsce daleko od Polski, na scenie z której wieści docierają do nas rzadko. Jak było tak było, teraz możemy nadrobić zaległości, bo najnowszy album Ciesielskiego jest, jak sam mówi, kolekcją muzycznych skojarzeń jakie przytrafiły mu się podczas czteroletniego - w latach 2018-2022 - pobytu w Chinach.
Nie znajdziemy tu jednak żadnych nawiązań do chińskiej tradycji muzycznej czy opowieści, w której pobrzmiewałyby echa życia tego niezwykle interesującego i dynamicznego kraju. Jest to raczej osobisty pamiętnik muzyka, pianisty, o korzeniach tyleż jazzowych co klasycznych, pamiętnik intymny na tyle, że mógł on po prostu pobyć sam ze swoimi myślami i pozwolić sobie zapisywać w nim strumień swoich muzycznych swobodnych skojarzeń. I taki zresztą tytuł nosi płyta czyli "Racing Thoughts" co można przetłumaczyć jako "galopujące myśli". Niektóre z tych skojarzeń są świadectwem miłość kompozytora do klasycznego jazzowego trio, jak w "Evansnostalgii", innym razem do polskiej tradycji muzycznej jak w "Polonaise". Zresztą niemal każdy utwór jest światem dla siebie, nabrzmiałym od znaczeń które nie zawsze jesteśmy w stanie rozszyfrować, ale dobrze czujemy nagromadzoną energię, potencjalność emocji i zdarzeń jaką każdy z nich zawiera i która skutecznie przykuwa nasza uwagę do muzyki. To muzyczne vademecum pomimo swojej heteregonicznej struktury pozostaje zdumiewająco spójne i angażujące, co jest świadectwem dojrzałości Ciesielskiego jako muzyka, który w pełni panuje nie tylko nad instrumentem czy formą, ale i nad emocjami które chce wywołać u słuchacza. Dobry album, który prawdopodobnie pozostanie niedoceniony, ze względu na to, że nie na należy do żadnego z naszych plemion: jazzowego, muzyki klasycznej czy muzyki popularnej. A szkoda, bo chociaż to bardzo osobista opowieść, to została opowiedziana naprawdę atrakcyjnie i jest w stanie przykuć uwagę na więcej niż jeden odsłuch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz