Ksawery Wójciński - bass (1)
Dawid Fortuna - drums (2,4,7,9)
Krzysztof Szmańda - drums (3,5,6,8)
mooryc - electronics (3,6,8,11)
Legato (2022)
Legato (2022)
Wydawca: Borzym Music Polska
Tekst: Jędrek Janicki
Muzyka różni się od rzeczywistości materialnej. Jest to teza filozoficzna godna średnio rozgarniętego pięciolatka, natomiast wynika z niej jasno, że do adekwatnego opisu świata muzyki i świata materialnego potrzeba chyba również zgoła różnych sposobów myślenia. Punktem zaczepienia w rzeczywistości materialnej jest kategoria stałego bytu (choć ta toporem ciosana teza o zawał przyprawić mogłaby Hegla czy Whiteheada), natomiast w świecie muzycznym (zwłaszcza jazzowym) za kluczową uznać należy kategorię stawania się. Te w trzy światy wywody swoje urzeczywistnienie znajdują jednak bardzo wyraźnie na płycie Legato pianisty Krzysztofa Dysa.
Trzeba więc stwierdzić, że muzyka Dysa tworzy się poprzez wyjątkowo umiejętne zsyntezowanie kilku co najmniej jazzowych tropów. Pobrzmiewa w niej sporo skandynawskiego jazzu spod znaku trio Esbjörna Svenssona, jednak zespół dowodzony przez Dysa unika bolesnej przypadłości ECMowskiego przynudzania, które Dionizy Piątkowski tak uroczo określa jako nachalne brzmienie powyżej ciszy[1]. Awangardowość i tropy klasyczne Dys tylko muska, pozostawiając o wiele więcej domysłowi i wyobraźni odbiorcy niż łopatologicznemu przemawianiu intensywnością. Dys i jego zespół we wszystkim zachowują umiar, elegancję i tak potrzebną, a tak niejednokrotnie per noga w świecie jazzu traktowaną dźwiękową wstrzemięźliwość. Pewien chłód i minimalizm w brzmieniu zespołu podkreśla to, jak doskonale wszystkie kompozycje są przemyślane. Jak się wydaje, po raz kolejny okazuje się, że w świecie sztuki harmonijny i spójny rozwój całości o wiele ważniejsze są niż indywidualne popisy. Dys jako twórca płyty wykazuje się mieszanką cech osobowościowych, które tak naprawdę są gwarantem artystycznego sukcesu – skromności i odwagi. Na Legato nic was z krzesła nie zrzuci, ani nie przyprawi o łomot serca. I bardzo dobrze, wszak takie atrakcje zapewnia nam od pewnego czasu tzw. rzeczywistość za oknem, czymkolwiek miałaby ona być… Obcowania z tym dziełem wymaga od odbiorcy pewnego skupienia i uwagi. Wysiłek ten jednak naprawdę warto podjąć, gdyż wtopienie się w misterną konstrukcję tkaną przez zespół Krzysztofa Dysa to przeżycie niezwykle satysfakcjonujące.
No to stała nam się piękna płyta! Wszystko w niej tak naprawdę się zgadza, te już zagrane dźwięki doskonale zapowiadają te, które mają dopiero nastąpić, a każda drobna nawet fraza stanowi logiczną część większej całości. Mimo tego niezwykłego wręcz zdyscyplinowania w sposobie grania zespołu, sama płyta nic nie traci jednak ze świeżości i oryginalności. Koniecznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz