Paweł Urowski - double bass
Krzysztof Szmańda - drums
Hope
SOLITON 1032
By Krzysztof Komorek
Wydana jesienią 2020 r. "Hope" jest drugą autorską płytą Ilony Damięckiej. Pianistka, wokalistka i kompozytorka ma na swoim koncie również dwa kolejne tytuły nagrane w międzynarodowych projektach, w tym album poświęcony muzyce Theloniousa Monka. Wreszcie należy wspomnieć o jeszcze jednym wydawnictwie, które ukazało się na początku roku - niezwykle udanej kooperacji z saksofonistą Tomaszem Licakiem. Album "Pieśni polskie Vol. 1" zawiera niezwykle oryginalne interpretacje utworów Feliksa Nowowiejskiego, Stanisława Moniuszki oraz Mieczysława Karłowicza.
Trwająca nieco ponad pięćdziesiąt minut "Hope" składa się z ośmiu utworów - wszystkie z nich to autorskie kompozycje Ilony Damięckiej. W nagraniu towarzyszyli pianistce - bo przede wszystkim w tej roli występuje na płycie liderka - towarzyszyło dwóch utytułowanych muzyków. Kontrabasista Paweł Urowski grał już z Damięcką przy okazji wspomnianego projektu "Monk’s Midnight". Ma na swoim koncie współpracę z Szymonem Łukowskim, Wojciechem Staroniewiczem, Dominikiem Bukowskim czy Cezarym Paciorkiem, a także jest członkiem nowego zespołu trębacza Wojciecha Jachny. Z kolei grający na perkusji Krzysztof Szmańda jest jednym z najlepszych i najbardziej rozchwytywanych dzisiaj instrumentalistów. Jego nazwisko znajdziemy w składach tak znaczących formacji, jak Wójciński/Szmańda Quartet, Kamil Piotrowicz Sextet, KaMaSz (Kądziela/Mazurkiewicz/Szmańda), Marcin Olak Trio czy Sundial Trio.
Bezsprzeczną zaletą albumu są melodyjne, przyjemne w odbiorze, przystępne kompozycje. Z zadowoleniem można posłuchać zarówno delikatnych ballad, jak i bardziej dynamicznych utworów. Jednakże trio potrafi również porzucić dominujący komunikatywny schemat na rzecz bardziej otwartej formy. Świetnie w tym kontekście wypada "Głupawka", która zaskakuje swingującą, energetyczną, środkową częścią. Wyróżnia się także "Jewish Dance", w którym pierwszoplanową rolę przejmuje długimi fragmentami Krzysztof Szmańda. Zwraca też uwagę przepiękne, długie solo Damięckiej w otwierającym płytę "The Sea".
Warto również wspomnieć, że formacja w "Waltz For Master T.S" pokłoniła się postaci i dokonaniom Tomasza Stańki. Niestety nieco osłabia ocenę całości finałowy "Ten Four" ze słowami Andrzeja Schmidta. Nigdy chyba nie zrozumiem, dlaczego polski autor pisze dla polskiej wokalistki na wydaną w Polsce płytę w języku angielskim. Szczególnie, że dobrej fonetycznie angielszczyzny zabrakło także w wykonaniu. Jednak ta wpadka nie osłabia pozytywnej oceny całego albumu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz