Music To Make Your Body Suffer (2021)
Wydawca: Bocian Records
Tekst: Mateusz Chorążewicz
Melancholijne harmonie dla ukojenia rozumu, skoczne
rytmy do rozruszania ciała i kantylenowe melodie trafiające wprost do naszych
serc. To lista elementów, których nie znajdziecie na ostatniej solowej płycie
Tomka Chołoniewskiego pt. „Music To Make Your Body Suffer”.
Artysta zmarł na początku 2021 roku. Album
wydany został już pośmiertnie, dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół, w lipcu
tego samego roku. W dniu 26.01.2022 przypada pierwsza rocznica śmierci muzyka,
które de facto współtworzył krakowską scenę improwizowaną.
Recenzowany album to
w istocie wydanie dwupłytowe. Do wcześniej wspomnianego krążka „Music To
Make Your Body Suffer” dołączony został zapis DVD z koncertu w krakowskim
klubie Alchemia z września 2020 roku pt. „Water Metal Music”.
Zasadniczo jestem fanem muzyki improwizowanej.
Z własnego doświadczenia wiem, że budowa dzieła muzycznego w tej koncepcji jest
niezwykle trudna. Wiąże się bowiem z koniecznością komponowania na bieżąco, bez
żadnych wcześniejszych uzgodnień, w taki sposób, by całość była spójna, miała
początek, rozwinięcie i zakończenie. Rzecz jeszcze trudniejsza, jeśli w
tworzeniu dzieła bierze udział więcej muzyków, ponieważ wszyscy powinni dążyć w
podobnym kierunku. Mając wcześniej napisaną kompozycję wiele z tych problemów
po prostu się nie pojawia. Stąd moja osobista fascynacja zarówno w słuchaniu
jak również w tworzeniu muzyki w tym nurcie.
Jednak niekiedy zdarza się, że słuchając
muzyki improwizowanej odnoszę wrażenie, jakby artysta próbował mnie oszukać.
Stylistyka ta jest bowiem wygodnym zakątkiem dla „muzyków-ignorantów”, którzy
poza graniem free niewiele potrafią. Jeśli mam choć cień podejrzenia, że
osoba na scenie nie wie co robi, tracę zainteresowanie.
W przypadku ostatniego albumu Tomka
Chołoniewskiego jest jednak inaczej. Tworzenie pełnej napięcia opowieści
muzycznej przy użyciu kilku garnków, talerzy perkusyjnych, smyczka i zestawów
do kroplówki (tak było na „Water Metal Music”) to nie lada sztuka. I to w solowym wykonaniu!
Artysta nie używa tu żadnych instrumentów melodycznych i harmonicznych sensu
stricte, co dodatkowo podkreśla poziom trudności w osiągnięciu zamierzonych
celów.
Nie można tu oceniać struktury harmonicznej,
melodycznej, czy nawet rytmicznej, bo te po prostu nie istnieją jako takie. A
nawet jeśli się uprzeć i spróbować je w jakiś sposób określić, to są one na tak
wysoce zindywidualizowanym poziomie, że nie sposób nawet znaleźć odpowiedni
punkt odniesienia. To co otrzymujemy, to bardzo spójne dwie improwizowane
opowieści, które od początku do końca trzymają w napięciu i które są przejawem
bezkompromisowego podejścia do własnego muzycznego „ja”.
Pewnym problemem jest to, w jaki sposób
potraktować ów dwupłytowe wydanie. Jeśli bowiem interpretować je jako całość,
która ma być spójna, to jakość audio w obu przypadkach znacząco się różni. O
ile materiał „Music To Make Your Body Suffer” brzmi zasadniczo bardzo
dobrze, to w „Water Metal Music” dźwięk znacząco odbiega od standardów
nagrań live. Co więcej, oba krążki różnią się również zauważalnie pod kątem
muzyki samej w sobie. W moim odczuciu nie stanowią one spójnej całości. Są
raczej dwoma odrębnymi tworami.
Sądzę jednak, że w tym konkretnym przypadku
można na to przymknąć oko (czy raczej ucho). Możliwe bowiem, że w pierwotnym
zamyśle nie było nawet planów wydawnictwa dwupłytowego. Album wprawdzie traci
na spójności, ale zyskaliśmy dodatkowy materiał, który stanowi niezwykle
interesujący dodatek.
Zdecydowanie nie jest to muzyka dla każdego.
Jeśli jednak lubisz choćby sporadycznie sięgnąć po twórczość artystów ze sceny
improwizowanej, to jak najbardziej warto przesłuchać również tę pozycję.