Marek Pędziwiatr (Latarnik) – syntezatory, fortepian
Marcin Rak (Cancer G) – perkusja, syntezatory
Minus 30°C (2023)
Marcin Rak (Cancer G) – perkusja, syntezatory
Minus 30°C (2023)
Wydawca: Astigmatic Records
Tekst: Jędrek Janicki
Tekst: Jędrek Janicki
Naczelny Nowotny zagadnął mnie ostatnio, niby przypadkiem, a tak naprawdę z wyraźnie dyscyplinującym zacięciem, iż wyjątkowo zimny mamy kwiecień. Wyjątkowo zimny to kojarzy mi się maj – tak, najpewniej za sprawą Kory. Wychynąłem jednak niezrażony tymi słowami na rowerowy przejazd, a tu wiosna wszem i wobec. I wtem doznałem natchnienia! Mój Przełożony w ten wyrafinowany sposób upominał się o recenzję płyty Minus 30°C duetu Zima Stulecia.
By więcej tajemnic (na szczęście nie tych alkowy) naszego Zakładu Pracy przypadkiem nie zdradzić, „przyjrzyjmy się uchem” temu wyjątkowo intrygującemu nagraniu. Współtworzą je pianista Marek Pędziwiatr oraz perkusista Marcin Rak – obu panów dobrze znamy z zespołów EABS czy Błoto. Odrzućmy jednak kompletnie bezsensowne w świecie muzyki wspieranie się autorytetem nagrań minionych i skupmy się w pełni na płycie Minus 30°C. Zostawmy na uboczu również zimowy koncept towarzyszący nagraniu i nieco łzawe okoliczności powstania płyty, o których możecie przeczytać sobie na obwolucie samej płyty. Najważniejsza przecież jest muzyka, a ta broni się doskonale, nawet przed takimi dyletantami pióra jak autorzy bloga Polish Jazz (ze specjalnymi pozdrowieniami być może wiecie dla kogo).
Muzycy tworzą wysmakowany mariaż brzmień nienachalnego jazzu, „ejtisowej” elektroniki i delikatnie kwasowej psychodelii. Najmocniejszym punktem płyty jest umiejętność zachowania proporcji – żaden ze wspomnianych elementów nie jest groteskowo wyeksponowany. Te nieco bardziej klubowo-rave’owe utwory (jak chociażby Zamieć) unikają tandety prostactwa wielu tanecznych beatów (niektórych to pewnie zdziwi, ale dobry beat to nie taka prosta sprawa). Te natomiast nieco spokojniejsze i bardziej melancholijne (przykładowo kompozycja Nadeszła zima) absolutnie nie są przeciągnięte i nie rażą tępymi dłużyznami. Całe nagranie w bardzo ciekawy sposób zagospodarowuje również uwagę odbiorcy. Jest ona cały czas napięta i zachować musimy iście rewolucyjną czujność by nie pogubić się w pozornie tylko prostych strukturach tworzonych przez Zimę Stulecia. Z drugiej jednak strony panowie pozostawiają nam chwilę oddechu i wytchnienia, tak byśmy niepotrzebnie muzyki ich nie musieli obrabiać intelektualnie – wszak w muzyce klubowej, która niewątpliwie stanowi ważną składową inspiracji duetu, sam organiczny i intuicyjny odbiór dźwięków jest być może najważniejszy.
Jedna z moich koleżanek, gdy tylko uchylałem okno w samochodzie, zwykła mawiać: „powiało chłodem emocjonalnym”. Z płyty Minus 30°C, mimo takiego a nie innego anturażu płyty, żadnym chłodem nie wieje. Jest to muzyka wywołująca emocje, które niekoniecznie przybierają jednak formę bulgoczącego wulkanu (czy gejzeru, w zależności co lubicie jak bulgocze), lecz są nieco powściągnięte i stonowane. Pomimo tego jednak, odsłuch tej płyty przyniósł mi, o paradoksie!, dziką satysfakcję. Utwory te mają w sobie również moim zdaniem potencjał piosenkowy i być może takich rozwiązań oczekiwałbym na drugiej płycie duetu. To, czego ja oczekuję, nie ma jednak większego znaczenia. Filozoficznie mówiąc, pewnie nic go nie ma, lecz by nie popaść w ogólną apatię, posłuchajmy Zimy Stulecia. Jako fan wszelkiego „nie-jazzu”, muszę to powiedzieć – jak na razie, to jedna z najciekawszych płyt 2023 roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz