Leszek Żądło – saksofony: sopranowy i tenorowy
Andrzej Cudzich – kontrabas
Janusz Stefański – perkusja
Miss B. (2018)
Wydawca: For Tune
Autor tekstu: Marcin Kaleta
"Ona po prostu kochała jazz."
***
Współczesny Orfeusz nie odbywa desperackich eskapad po zaświatach. Wie, że każda kończy się ostatecznym przejrzeniem. Objawia się natenczas grobowa głusza i bezlitosna nieobecność. Po tamtej stronie zatem nie znalazłby nikogo, „niczyich oczu ani ust” (Bolesław Leśmian). Zastałby wyłącznie ciemność, zaduch, zgniliznę, próchno i kurz, wilgoć i pleśń, z czego nie powstanie nikt, kto istniał wcześniej. I nawet już nie ubolewa „nad utratą ludzkich nadziei” (Czesław Miłosz).
Nie oznacza to jednak, iż wyzbył się miłości. Niezależnie, czy trwała zaledwie dni kilka, jak w filmie „Do zobaczenie, do jutra” (1960, reż. Janusz Morgenstern; z muzyką Krzysztofa Komedy), czy długie lata, jednakowo była, jest i pozostanie „największa” (św. Paweł). Opowiada o tym słowem, obrazem, śpiewem i/lub grą na instrumencie. Zawsze „sztuką – potrafił zdziałać cuda” (Karl Kerényi). Skoro śmierć uwieńczyła „dzieło spojrzenia”, czyni inne: „serca” (Rainer Maria Rilke), śmierci niepodległe. Czyli takie, które pozostaje wśród nas, a wraz z nim jego zakochani bohaterowie.
***
Wbrew pozorom, ikona polskiego kina, Barbara Kwiatkowska-Lass (1940-1995), nie miała życia usłanego różami. Pierwsze jej małżeństwo, z Romanem Polańskim, rozpadło się. Podobnie drugie, z Karlheinzem Böhmem. Dopiero związek z Leszkiem Żądło (ur. 1945) ją uszczęśliwił. Zamieszkali wspólnie w ówczesnej RFN (Niemcy Zachodnie). Wspomina Adam Baruch, krytyk muzyczny, który podobnie jak krakowski saksofonista w latach 60. opuścił ojczyznę z powodów politycznych:
„W latach 80. i pierwszej połowie 90. z moją rodziną (z żoną i córką) spędziliśmy wiele dni w tym niezwykłym domu pod Monachium, gdzie Leszek i Basia, wraz z gromadką pięknych psów, gościli nas zawsze z przyjaźnią, miłością, świetnym jedzeniem i znakomitym towarzystwem. Dzieliliśmy się naszą empatią, wrażliwością, zamiłowaniem do muzyki, filmów i oczywiście psów, spędzając czas na długich rozmowach, biesiadując przy winie do późna w nocy”.
Jednak mityczne czasy przepadły. Barbara osamotniła Leszka niczym Eurydyka swojego Orfeusza — z nagła. Opuściła na moment jego koncert, by wraz z koleżanką uczestniczyć w konkurencyjnym i tam doznała wylewu. Spoczywa w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, a jej nagrobek ozdabia pomnik Mariana Koniecznego.
Nazajutrz po pochówku, 6 kwietnia 1995 Leszek Żądło, za namową przyjaciół, wstąpił do nowohuckiego Studio Stebo, by wyznać jej to, co powtarza nadal: „Gdyby[ś] żyła, bylibyśmy na pewno w dalszym ciągu razem, dla mnie to był taki wieczny związek”. Towarzyszyli mu: Janusz Stefański (1946-2016) – wirtuoz perkusji, który współtworzył najwybitniejsze albumy w historii polskiego jazzu, oraz nowotarżanin Andrzej Cudzich (1960-2003) – uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich kontrabasistów. „Incydentalne trio, ale legenda jazzu, nie tylko polskiego!”, jak stwierdza kierownictwo wytwórni For Tune, które pozyskało materiał i wydało w 2018 roku jako "miss b.", z podtytułem: "in memoriam Barbara Kwiatkowska-Lass". Dopiero i nareszcie! W innym kraju mogłoby to być wydarzenie na miarę ostatnich nagrań Coltrane'a. U nas wychynęło z zapomnienia, po czym (takie odnoszę wrażenie) znowu w zapomnienie popadło. A nie powinno.
Sześć kompozycji, cztery pierwsze Żądło, potem dwa standardy. Zaczyna się od „Song of a Nice Death” i słusznie prawi recenzent: „takiego poziomu autentycznych emocji nie znajdziecie Państwo w żadnym innym wykonaniu utworu o charakterze epitafium”. Potem tytułowa „Miss B.” – powstała jeszcze w 1977. Tak jak Komeda dedykował żonie wiekopomny „Crazy Girl”, tak również tutaj znajdziemy wyraz uwielbienia dla ukochanej partnerki. W kolejnych utworach mamy świadectwo mistrzowskiej improwizacji. Słychać, iż w grze lidera „najwięcej jest Sidneya Becheta i Coltrane’a”. Natomiast sekcja rytmiczna współtworzy to wybitne dzieło na równi z nim. Dla Niej. Dla Niego. Dla nich wszystkich, wespół. A teraz – także i dla nas.
Albowiem: „Uszła cało pieśń Orfeusza poufna, ezoteryczna, trwalsza niż róże śmiertelne” (Andrzej Pleśniewicz).
***
Natomiast większość bohaterów tej opowieści niestety już nie żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz